Klasyczne skrzydło orła i ja po drugiej stronie dyktafonu.

Piorunochron – co to takiego? To instalacja chroniąca obiekty przed porażeniami wynikłymi z wyładowań piorunowych. Albo mówiąc inaczej, to coś co pozwala rozładować codzienne stresy i sprawia, że mamy satysfakcję z życia. To taki nasz zawór bezpieczeństwa. To taki nasz gwizdek w czajniku z gotującą się wodą.

Od kilku lat mam wyjątkowo mało czasu na tzw. własne przyjemności, ale to ten stan rzeczy sprawił, że znalazłem czas na skrywaną wcześniej pasję. Pasję do zabytkowych aut.

Odwiedzam zloty, rajdy, muzea i inne. Rozmawiam z ludźmi. Przeprowadzam wywiady, opisuję klasyki i różne wydarzenia związane z motoryzacją. Często spotykam wspaniałych ludzi i nie mam tu na myśli tego samego zainteresowania. Spotykam ludzi otwartych, wrażliwych, pracowitych, dążących do celu i chętnych do pomocy, ludzi którzy nie pytają „co w zamian, za ile”…. W świecie interesariuszy to wartości unikalne i bezcenne. Stare i czasem wydaje się niemodne, jak stare auta, które za sprawą ekoterrorystów (często „wynajętych” przez producentów nowych aut) być może będziemy kiedyś oglądać tylko w muzeach.

Dla mnie każdy zlot, rajd, każde wydarzenie motoryzacyjne to wspaniałe uczucie zmęczenia. To setki zdjęć, dziesiątki rozmów…. rozmów nie o samorządowych problemach. Rozmów o pięknie i pasji, rozmów o prawdziwych wrażeniach z jazdy nieoszukanych plastikiem, elektroniką i innymi współczesnymi rozwiązaniami.

Na jednym ze zlotów spotkałem Pana Brunon Fyrlę z Radlina. Nie musiał mówić: „prawdopodobnie to jedyny egzemplarz w Polsce”. Wystarczyło stanąć koło jego retro auta i już nabierało się ochoty na rozmowę i fotograficzne udokumentowanie tego 6-osobowego kabrioleta.


Auto można było zobaczyć na zlocie pojazdów zabytkowych w Zabełkowie k. Chałupek. Właściciel jest znanym na Śląsku kolekcjonerem i miłnikiem zabytkowych pojazdów. Chętnie udziela wszelkich informacji i dzieli się swoją pasją z innymi. Musiałem to wykorzystać :) .

To zacznijmy od metryczki. To cacko to: Adler 10 z 1939 roku. Samochód ma 6-cylindrowy, 2 gaźnikowy silnik o pojemności 2499 cm3 i mocy 55 KM. Dziś to wyjątkowo rzadkie retro auto, ponieważ w sumie wyprodukowano tylko 5 295 sztuk (w latach 1937-40) ale nie wiadomo ile tych pojazdów przetrwało do dzisiejszego dnia.

Pojazd skonstruowany przez Karola Jensche, wcześniej zaangażowanego w fabryce Steyr, ma wspaniałą aerodynamikę na poziomie Cx=0,36. Dziś jeszcze taka wartość wzbudza zazdrość. Patrząc z profilu na auto widzimy, że kształtem nawiązuje do lotniczego skrzydła. Zauważyć można mnóstwo linii strumieniowych i miejsca w środku.

Ten samochód miał przydomek „Adler Autobahn” tzn. „orzeł autostrad”. To ze względu na opływowe linie nadwozia. W tamtych czasach był to sportowy samochód. W chwili jego debiutu był motoryzacyjną sensacją, ale pomimo tego, że mówiono o nim i wychwalano go, nie sprzedawał się dobrze. Jak na ówczesne czasy był skomplikowaną i nowoczesną konstrukcją. Zresztą niespokojne i biedne czasy też miały wpływ na poziom sprzedaży dóbr luksusowych.

Z ciekawostek technicznych tego automobila warto wymienić między innymi to, że podłużnice ramy nie są prowadzone pod podłogą lecz na około pojazdu, z przodu auto ma strzałkowe zawieszenie kół i niezwyczajne przełącza się biegi.

Dlaczego interesuje się Pan takim autem pytam Pana Brunona? Jedni ludzie hodują gołębie, inni zbierają znaczki a ja kocham stare auta. Mam w swoim posiadaniu Messerschmitta, Oldsmobila, Lincolna, Renault i tego Adlera. Każdy model tych wymienionych marek jest z jakiegoś powodu unikalny, ale to już temat na inną rozmowę. Adler, jak go kupiłem, był wrakiem. Stał w Sosnowcu. Jego właściciel wyjechał do Kanady i zostawił to cacko w trawie. Sam zakup był przypadkowy. Wszedłem na posesję go zobaczyć i po prostu kupiłem.

Czy auto jest „fabryczne”, czy ma jakieś modyfikacje? Czy sam Pan odnawiał Adlera? Wszystkie swoje klasyki odnawiam sam. Oczywiście część prac zlecam różnym specjalistom. Renowacja była bardzo trudna. Trzeba było wszystkiego szukać i bardzo wiele części dorabiać. Ale teraz wszystko jest zgodne z oryginałem. Podczas renowacji bardzo pomogła mi firma Karmann. Nawiązałem z nimi kontakt i przysłużyli się renowacji. Ta firma w ówczesnych czasach wytwarzała dla Adlera kabriolety.

Udało mi się „wyciągnąć” do Pana Brunona tylko jedną wadę tego auta. To umiejscowienie silnika. Jest on daleko wysunięty do przodu i utrudnia to wszelkie prace remontowo-ekploatacyjne. Innych właściciel nie zauważył. Na zlot przyjechał tym autem i mówi, że nawet dziś fajnie się nim jeździ. Wzbudza ogromne zainteresowanie. Rocznie przejeżdża około 500 km. Oczywiście pewną trudnością posiadania tak unikalnego klasyka jest to, że części już dawno nie ma i wszystko trzeba dorabiać. Ale…. to też element naszego hobby.
Oczywiście wszyscy zawsze pytają o zużycie paliwa. Wiem jak bardzo to denerwuje miłników klasyków, ale ja też z „obowiązku” zapytałem. I tym razem nie usłyszałem, że „adekwatne”, że „nie wiem” itp. Usłyszałem, że spala około 12-13 litrów paliwa na 100 km.

Rekonstrukcja tego ciężkiego kabrioletu (1350 kg) odbyła się w latach 1991-2001 a auto wygląda jak pierwowzór. Wygląda wspaniale.

Serdeczności
http://krystiantomala.pl/