Na pewno każdy z Was kojarzy utwór „Papaya” z 1976 roku, który pomimo upływu kilku dekad od swojej premiery – nadal uchodzi za jedno z najbardziej rozpoznawalnych dzieł Urszuli Dudziak! Polska piosenkarka nieustannie zaskakuje szerokie grono swoich fanów, czego doskonałym przykładem może być jej działalność na polskim YouTube, którą realizuje już od kilku lat. Ale czy nie zastanawiało Was, jakimi samochodami poruszała się niegdyś polska ikona muzyki jazz? Aby się tego dowiedzieć, musimy się cofnąć o kilka lat ….

 

Artykuł ten powstał w dużej mierze w oparciu o jeden z odcinków „Q&A”, który pojawił się na kanale Pani Urszuli. Piosenkarka odpowiedziała wtedy na zadane przeze mnie pytanie, co było niezmiernie miłe! :)

A więc przejdźmy do konkretów. Pierwszym samochodem artystki oraz jej ówczesnego męża, kompozytora Michała Urbaniaka, był biały Opel Rekord Coupé z 1964 roku.

„Kopenhaga. Michał grał wtedy z Krzysztofem Komedą, a ja do niego dojechałam końcem lutego. 8 marca wyszedł z domu, żeby kupić mi kwiaty i okazało się, że… samochodu nie ma! Tak więc mieliśmy tego Opla przez niecałe dwa tygodnie. Nie był ubezpieczony. Michał kupił go za wszystkie pieniądze, jakie zarobił na trasie.” – wspomniała Pani Urszula.

„Następnie była zdezolowana „dekawka” [DKW Vemag Fissore]. Dopiero potem, jak graliśmy w Szwecji przez parę lat – wróciliśmy do Polski z nowym Peugeotem kombi , którego rozbiliśmy bardzo prędko, nie z naszej winy.”

„Tuż przed powrotem do Polski z kilkuletniego grania w Skandynawii dostaliśmy zamówionego we Francji pięknego Peugeota 404 Kombi [Break] w jasnym, eleganckim kolorze. Andrzej Dąbrowski namawiał nas na kupno pasów bezpieczeństwa, ale ja upatrzyłam sobie w sklepie piękne białe kozaki. Nie stać było nas na jedno i drugie. Bardzo trudny wybór i poważna sprzeczka z moim mężem Michałem. Wygrał, tak rzadki u nas (u mnie?), zdrowy rozsądek. Wracaliśmy do Polski w zapiętych pasach. Już w Polsce, chwilę później, jechaliśmy na koncert do Zielonej Góry. Michał prowadził, ja siedziałam obok. Mieliśmy zapięte pasy. Z tyłu pianista Adam Makowicz, basista Paweł Jarzębski i perkusista Czesław Bartkowski. No i oczywiście przyczepa z instrumentami. Czytałam smutne wiersze Marii Pawlikowskej-Jasnorzewskiej, zaciskałam pasy coraz ciaśniej. Niedaleko Kutna zauważyliśmy z lewej strony zbliżający się miejski autobus. Miał znak stopu. Zwalniał, żeby się zatrzymać. My tak myśleliśmy, więc Michał dodawał gazu, nie spodziewając się, że kierowca autobusu również doda gazu. Widząc to, Michał hamuje i celuje trochę bokiem, między przednie a tylne koła autobusu. Wbiliśmy się w środek. Autobus nas wlókł, kobiety pracujące w polu zaczęły się żegnać. Książka, którą czytałam, wyleciała w pole na odległość dziesięciu metrów. Cudem uszliśmy z życiem. Dzięki pasom, na które namówił nas Dąbrowski. Oczywiście auto nadało się jedynie do kasacji. Kierowca autobusu wyznał później, że nie rozglądał się, czy ktoś nadjeżdża z lewej lub prawej strony, tylko wypatrywał milicji ukrywającej się zazwyczaj po przeciwnej stronie, w dolince, aby łapać kierowców lekceważących znak stop.” – wspomniała na łamach książki pt. „Wyśpiewam Wam wszystko” Urszula Dudziak.

„Potem była Ameryka, czyli Nowy Jork i Dodge Van – taki dziewięcioosobowy autobusik dla całego zespołu. I tak naprawdę sobie pomyślałam, że nigdy nie kupiłabym jakiegoś samochodu marki Porsche. Przecież tam nie wejdę z moimi psami, ani z zakupami. Bez sensu… Także takimi autami poruszałam się dawniej.” – nadmieniła artystka.

Przy okazji tych jakże ciekawych wspomnień warto pamiętać, że ojciec Pani Urszuli, pracował niegdyś jako instruktor nauki jazdy. Kto wie, może to właśnie on zaszczepił w swojej córce miłość do prowadzenia samochodu? Pani Urszuli Dudziak życzymy wszystkiego dobrego i dziękujemy za poświęcony nam czas!

 

Zdjęcia: Car brochures&adverts