Tytuł Klasyk Roku 2015 otrzymuje:
Syrena 105l cabrio

Nagrodę (wygrawerowane w szklanej bryle zabytkowe auto KlassikAuto.pl, ładna publikacja wydawnictwa WKŁ, dyplom oraz kilka innych gadżetów) otrzymuje Pani Iwona Kukier z Mierucina.

Zapraszamy do naszej zabawy i zgłaszania swoich aut do konkursu klasyk miesiąca. Nagrody czekają!

Będzie to nietypowa historia okiem kobiety…

Jestem właścicielką FSM Syrena 105l Cabrio, rok produkcji 1979.

Chciałabym zaprezentować moją Syrenkę Cabrio. Jestem jej właścicielką od 5 lat. Kupiona zimą, przyjechała na kołach spod Krakowa – z miejscowości Miechów, do Bydgoszczy.
Do tej pory mnie nie zawiodła. Pamiętny, pierwszy weekend stycznia. Mróz jak diabli. Na drogach lód. Jechaliśmy po nią na tzw. wariata, bez lawety, licząc, że wszystko będzie dobrze. Trochę nerwów nas to kosztowało. Pobudka wcześnie rano, do celu dojechaliśmy ok 9.00. Przyjeżdżając na miejsce okazało się, że Syrenka nie była odpalana od jesieni. Cały czas stała pod blokiem. Sądziłam, że właściciel ją bardziej przygotował do sprzedaży. A Tu niespodzianka! Miała zamarznięty bak paliwa, wgniecioną maskę, była brudna od sadzy z kominów. W środku pełno zabawek, ponieważ okoliczne dzieci chyba urządziły sobie w niej domek. Minęło jednak parę chwil i zadudniła: rymm tymtymrymm … Tak, to było niesamowite. Cieszyłam się jak dziecko.

Jeszcze ta naklejka na szybie „Syrenki kochaj i pieść“. Wiedziałam już wtedy , że tak właśnie będzie…

Brak ogrzewania, koc na kolanach, niedziałające wycieraczki, niebieska okropna plandeka – atrapa zamiast dachu, ale to było już bez znaczenia. Dokonaliśmy wszelkich formalności… i w drogę! Szczęśliwie dojechała (na dwóch garach) po 9 godzinach. Nie myślę już jakie było wtedy jej spalanie, nie liczyło się nic. Jechałam „security car” za Syrenką. Nie prowadziłam jej wtedy. Wjeżdżając do centrum miasta Bydgoszcz mieliśmy okazję podziwiać pokaz fajerwerków Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy – Światełko do Nieba. Nie wierzyłam w to co się dzieje, że nam się to udało. Pomyślałam „jeszcze fajerwerki na naszą cześć puszczają!” Nigdy tego nie zapomnę… Dlatego teraz, coroczną tradycją już jest wystawianie syrenki na aukcji charytatywnej w ramach wycieczki po Bydgoszczy.

Syrenka początkowo stała w Bydgoszczy u znajomych na podwórku. Kombinowaliśmy co tu zrobić, z takim autem, do domu rodzinnego nie pojadę? Rodzice nie zrozumieją, nie są entuzjastami, czy takimi miłnikami starych aut. Powiedzą , że oszalałam. Jak ono wygląda? Okropna plandeka, w środku tez niekorzystnie. Podjęliśmy decyzję, że autko pojedzie na wieś do rodziców dopiero po odpicowaniu jej. Ukryta w garażu sąsiada przez kilka miesięcy czekała do wiosny. W trakcie tego była wielka konspiracja przed innymi sąsiadami, aby nikt się nie dowiedział. Największy problem był z dachem i wystającą rurą. Początkowo na zdjęciach ok, podobała mi się, ale do kabrioletu było jej daleko. Bardziej przypominała terenowóz.

Zaczęło się szukanie tapicera , aby zrobić nowy dach, boczki, było szukanie części. Pochłonęło nas to bez reszty. Dach to totalna rzeźba, niskobudżetowy, nie wygląda jakoś super. Sama też za nim nie przepadam. Stelaż z namiotu wojskowego. W takich Syrenach zawsze to był problem, aby zachować odpowiednia zaokrągloną linię. Tu nie do końca to wyszło. Na zlotach z zaciekawieniem inni syreniarze spoglądali, jaki na to jest patent. Znam kilka Syren, które wcale nie mają dachu i nie wyjeżdżają w niepewną pogodę. Ale czy to takie ważne jak naprawdę wygląda ten dach? Syrenka ma jeździć w słoneczne dni, aby rozkoszować się promieniami słońca, czuć wolność i wiatr we włosach. Myślę, że w przyszłci dach będzie zmieniony i przerobiony, ale na razie musi taki zostać.

Pamiętam pierwszą przejażdżkę po Bydgoszczy ulicą Gdańska na stacje benzynową. Nie wiedziałam, że auto wzbudzi taką sensację. Jedna osoba mnie ścigała, specjalnie się zawróciła! Okazało się, że Pan Tomek (bluage) jest również właścicielem białej Syrenki. Serdecznie zapraszał na 1 Bydgoską Syreniadę, którą organizował w kwietniu. Śmiesznie się złożyło, że w pierwszym roku organizowania Syreniady też zostałam posiadaczką takowego auta. Podczas tej przejażdżki zaczepił mnie jeszcze pewien młody chłopak (abc), mówił, że jego marzeniem jest mieć takie auto. Jak się później po kilku latach okazało, jego marzenie się spełniło. A nasze drogi ponownie się skrzyżowały i kupiłam od niego białe 126p, ale to już inna, długa historia!

Skupmy się dalej na Syrence.
Jednak nie wszystko było takie kolorowe jak wyglądało. Na to auto nie było mnie stać… Nie chciałam zapożyczać się u rodziców, ponieważ Syrenka była kupiona w tajemnicy. Z moją wypłatą jak zawsze bywało rożnie, czasami jest bardziej wirtualna niż na moim koncie. Nadszedł dzień wyjazdu. Na koncie pusto. Nie brałam kredytu, aby ją kupić, zapożyczyłam się u moich koleżanek, które później spłacałam przez dłuższy czas. Jak dobrze mieć takie koleżanki! Monikę Gosik spłaciłam wcześniej, może po 2 miesiącach. Drugą przyjaciółkę Mariannę Minasową chyba do 2 lat! Taka była moja determinacja, by pozyskać Syrenkę. Chciałam im serdecznie podziękować za cierpliwość. Moje koleżanki mówią, że to najlepszy zakup w życiu. Dobra inwestycja i nie wahałyby się zrobić tego drugi raz.

Jak to było, dlaczego Syrena?
Chyba z sentymentu. Ojciec miał Syrenkę rolniczą r-20. Kiedy byłam mała jeździłam z nim do miasta sprzedawać ziemniaki. Wtedy auto nie wydawało mi się fajne. Miało brzydki wypłowiały, piaskowy kolor, śmierdziało, kopciło. Czasami nawet chowałam się pod siedzenie, aby mnie nie było widać … Jednak z wiekiem, człowiek się zmienia i dojrzewa do pewnych rzeczy. Motoryzacją zaszczepiła mnie mama, która miała prawo jazdy już od 16 roku życia, nawet na motocykl! Zawsze lubiłam słuchać jej opowieści jak to jeździła swoim ulubionym małym Fiatem. Przez nią zainspirowałam się samochodami z tamtych lat… Po maluchu mamy pozostały jedynie zdjęcia , a Syrenka taty została pocięta i adoptowana jako przyczepka na pole do zbierania kamieni.

Jako dziecko pamiętam zabawy z kuzynostwem na pozostałciach Syrenki r-20, cały przód (deska rozdzielcza kolumna kierownicza pedały sprzęgła hamulca i gazu) leżały w ogrodzie. Chodziliśmy tam często i bawiliśmy się, udawaliśmy, że jeździmy autem. Jaką mieliśmy frajdę! Jak miło wspominać takie czasy.
Kilka innych osób miało również wpływ na kupno Syrenki. Niegdyś cel nieosiągalny, stał się coraz bliżej w zasięgu ręki.
Od momentu kiedy zrobiłam prawo jazdy od razu zaczęłam jeździć w rajdach turystycznych organizowanych przez Automobilklub Bydgoski i Toruński. Kiedy startowałam w Toruniu w Rajdzie Citroena z zaciekawieniem patrzyłam zawsze na małe kaczki -2cv jak sobie doskonale radzą. Nawet nie myślałam o tym, że będę posiadaczką „starego” auta.

Chyba przełomem była niezapomniana podroż ze znajomymi Pauliną Maćkowiak i Wojtkiem Lewandowskim sympatycznym pomarańczowym Garbuskiem do Warszawy. Wtedy zaczęłam traktować na poważnie zakup starego auta. Może garbus, 2cv?

Szukając autka do ślubu wymarzyłam sobie, aby jechać czarną Warszawą M-20 z czerwoną tapicerką. Jednak w okolicy nie było takiej, a wynajem był drogi. Zainspirowana reklamą Orlen „Ikony Polskiej Motoryzacji” wiedziałam wtedy, że musi to być polski klasyk. Przeglądając już wielokrotnie ogłoszenia z autami z okresu PRLu, trafiliśmy na NIĄ, tak Czerwony Kabriolet … Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale pomyślałam: „TA ALBO ŻADNA”. Miłość od pierwszego wejrzenia… Zadzwoniliśmy do ówczesnego właściciela. Obiecaliśmy, że dostanie tyle ile będzie chciał, ale ma poczekać na nas… i poczekał…przeszło miesiąc, może i dwa. Nie wiem jak to możliwe. Chyba miał dobre serce. Nie zależało mu na szybkiej sprzedaży. Chciał, aby Syrenka trafiła w dobre ręce. Sam sprzedawał ją z bólem serca, ponieważ stracił garaż i nie chciał aby stała pod chmurką. Wtedy Syrenki nie były jeszcze takie drogie, chodliwe, nie znikały z aukcji jak ciepłe bułeczki.

Ciekawi mnie wcześniejsza historia mojej Syrenki. Szukając na zdjęciach w internecie widziałam, że uczestniczyła w zlotach na południu Polski. Chciałabym kiedyś spotkać się z wcześniejszym właścicielem, który ją przerobił na kabriolet. Kiedyś próbowałam się z nim skontaktować. Pisałam do niego na jednym z portali społecznościowych . Miał wtedy dużego Fiata. Chciałabym go odnaleźć i porozmawiać z nim osobiście. Zapytać czy może ma zdjęcia Syreny przed przeróbką? Oddzwonił, ale niestety nie udało mi się z nim porozmawiać, czego bardzo żałuję. Może po ukazaniu się tego artykułu pozna Syrenkę i zgłosi się do mnie? Cicho na to liczę. Wiem, że nie mógł jej zalegalizować na kabriolet. Robili mu problemy.

Ale jak to wspomniał kiedyś mój pracodawca: gdzie diabeł nie może – tam Iwonę pośle. Mnie się to udało. W Bydgoszczy trafiłam na sympatycznych panów rzeczoznawców, którzy zalegalizowali Syrenkę jako kabriolet. Aczkolwiek w dowodzie nie ma żadnej adnotacji typu nadwozie otwarte. Jedynie liczba miejsc siedzących została zredukowana do 4. Nie wiem, czy żałować, czy nie, ale nigdy w Policji czy Straży Miejskiej nie pytali o przerobienie jej. Policja reaguje na moja wisienkę z uśmiechem, często tez robią jej zdjęcia.

Auto ma u mnie dożywocie. Ciepłe miejsce na wsi, w garażu. Nie ma opcji, aby ją sprzedać. Jestem nią oczarowana.
Wielokrotnie ktoś chciał się zamienić na jakiegoś nowego Mercedesa, oferują za nią niebagatelne kwoty. Ja zawsze mówię krótko: NIE JEST NA SPRZEDAŻ, albo trzeba sobie taką zrobić i tyle. Odpowiadają mi, że wszystko da się kupić. Otóż nie wszystko. Jestem konsekwentna i uparta. Na pewno nie moja Cherry.

Syrena cieszy się sympatią w okolicach Bydgoszczy. Uczestniczy w rajdach i zlotach. Miło wspominam swoją pierwszą, dłuższą wyprawę na Śląsk i Małopolskę -1 Śląski Zlot Syren. Zawsze chciałam pojechać na tak daleką wyprawę. Oglądałam zdjęcia i marzyłam o największym Bielskim Rajdzie Syrenek na południu Polski. Nikt ze znajomych , najbliższych nie chciał ze mną się wybrać, bo trzeba było ruszać już w piątek z rana. Nie mogli dostać urlopu. Mnie nawet nie chodziło, aby dzielić koszty na pół, ale o towarzystwo w podróży. Podjęłam decyzje, że jadę sama. Podczas wycieczki towarzyszyła mi inna Syrenka r20 Jasia –Syreniarza z Kwidzyna.

Jasio, największy pasjonat jakiego znałam do tej pory, zawsze był dla mnie wzorem. Mogłam liczyć na jego pomoc w każdej sytuacji. Do tego ma Syrenkę z mojego dzieciństwa. Przy nim nie bałam się jechać tak daleko. Podróż wspominam miło, ale w drodze powrotnej nie obyło się bez awarii. Koło Częstochowy zepsuł się przegub. Już podczas podjazdów na zlocie, pod górę, było słychać jak coś stuka i puka. Wiedziałam, że się popsuje, to tylko kwestia czasu. Jaś holował mnie do najbliższego, bezpiecznego miejsca, gdzie można było dokonać naprawy. Pogoda też nam nie sprzyjała. Padał deszcz, a chcieliśmy naprawiać ją w suchym miejscu. W okolicznym serwisie przyjęli nas z otwartymi rękoma a okazało się też, że właściciel również jako młody chłopak jeździł Syreną. Można śmiało powiedzieć, że Syrenki łączą.

Znajomi fotografowie wypożyczają ją do sesji zdjęciowych, fotografują w niej nawet Akty. W sezonie 2015 wygrała konkurs Show&Shine na lotnisku w Wilczych Laskach k. Szczecinka, prowadzony przez Patryka Mikiciuka. Ścigała się nawet w pokazie specjalnym na 1/4 mili. Autko nie stoi zbyt często w garażu, „nie kurzy się”. Czasami sama przy niej coś majsterkuję. Najczęściej to kosmetyka, polerowanie. Syrenka ma też swoich osobistych polerowaczy. Aby przygotować na na nowy sezon z Łukaszem Pruskim spędziłam w garażu pół nocy. To była pierwsza, profesjonalna polerka Syrenki. Lakier odzyskał dawny, utracony blask.


A naprawy? Zdarzyło mi się przy instruktażu Jasia wymienić pompkę paliwa na rajdzie w Mogilnie i sworzeń na ostatniej Bydgoskiej Syreniadzie. Pamiętam, że paznokci nie mogłam doczyścić, to pomalowałam je lakierem, aby nie było widać, że są brudne. Tak my kobiety potrafimy sobie radzić! Zapłonu niestety nie potrafię ustawić, ale od czego ma się znajomych, którzy są przeważnie bardzo pomocni? Syrenka nadal jeździ w dalekie trasy do Gdańska, Żuromina, Wałcza, Iławy. Podczas Pierwszego Śląskiego Zlotu Syren w Bielsku Białej, ekipa z Tvn Turbo raport kręciła w niej relację z rajdu.

W tym sezonie chciałabym pojechać nią w rejon Lubelszczyzny. Pracuję na tym terenie od 6 lat, chciałabym odwiedzić znajomych właśnie Wisienką. Pojadę nią też na Koniec Świata. Najbliższy, który znalazłam jest w Powiecie Ostrzeszowskim koło Kalisza.

Syrenka ma też swój fanpage na facebooku, gdzie relacje z podroży można śledzić na bieżąco: https://www.facebook.com/syrena.cabrio

Motoryzacyjna choroba postępuje i zaraża innych. Koleżankę Magdę często zabierałam na zloty Syrenkowe, tak jej się to spodobało. Kupiła Trabanta i założyła stronę „Dziewczyny kochają Klasyki”, tak zakochała się w starej motoryzacji. Alicja, która wytrwale jeździła ze mną na wycieczki, zloty. W ubiegłym sezonie 2015 również była zauroczona i planuje coś klasycznego kupić.

Inni koledzy zainspirowani moimi opowieściami kupili zabytkowe BMW czy Ładę 2107, a tymczasem do mojej kolekcji dołączył biały Fiat 126p z 1988 roku, którym staram się jeździć na co dzień.  Syrenkę traktuję jako auto od święta, na zloty. Co w planach? Kolejne autko? Tajemnica… plany są, marzenia trzeba spełniać! Rodzice tylko zmartwieni, ile jeszcze blaszaków za stodołą będzie stało, że powoli miejsce się kończy. Śmieję się, że trzeba stodołę opróżnić.

Na koniec chciałabym wszystkim wymienionym w artykule serdecznie podziękować, szczególnie za pomoc w trudnych sytuacjach. JESZCZE RAZ dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do wyboru mojej Syrenki na Klasyka Roku 2015.

Pozdrawiam serdecznie Społeczność KlassikAuto.pl
Iwona Kukier