Wybraliśmy się do Frydka-Mistka na drugi Mezinarodny Sraz Italskich Veteranu. Byliśmy na zlocie w Słowacji, teraz były Czechy. Była też inna ekipa.


Na parkingu w Chałupkach spotkały się: „Kopiejka” Marcina, Fiat 126p Sławka z Rybnika i mój Fiacik 850 Sport Coupe. Stamtąd do Frydka-Mistka jest około 60 km, tyle, że płatną drogą. Kupowanie winiety za ponad 50,-zł wydawało się nam zbytnią ekstrawagancją, więc ufni w takie narzędzie jak Google Map przygotowałem alternatywną drogę opłotkami. No i wszystko byłoby fajnie, gdyby nie tempo prac drogowych naszych południowych sąsiadów, za którym nie tylko nasi drogowcy z autostradą A1 nie mogą nadążyć. Google Map też.

W efekcie troszkę żeśmy się pogubili, ale szybko odkryliśmy, że jedziemy nie w tym kierunku co trzeba. Na szczęście czescy pracownicy komunalni wskazali nam gdzie jechać i faktycznie po kilku kilometrach jazdy jakimiś dojazdami do nieczynnych zakładów trafiliśmy na drogę z właściwym numerem. Dalej było prosto, choć zabudowa tego regionu jest podobna do górnośląskiej, czyli o tym, że jedziemy przez inną miejscowość informowały tylko tabliczki.

Zabudowa była ciągła. Jak zobaczyłem Zamek to już wiedziałem jak trafić na Zamkowe namesti. Dojechaliśmy tak szybko, że dostaliśmy jednocyfrowe numery startowe. Przy rejestracji trzeba było wypełnić ankietę i wybrać mnóstwo opcji. Zrobiliśmy to trochę na „chybił, trafił”. Jednak te nasze języki są różne.

Na pewno mają nadal względy na górze, bo pogoda była tak samo piękna, jak rok temu. Czyli pierwszy warunek dobrej imprezy plenerowej był spełniony. Frekwencja była zbliżona, choć miałem wrażenie, że na placu Zamkowym jest luźniej niż rok temu. Być może dlatego, że część aut stała na placu przed Zamkiem.

Odbywały się tam próby jazdy zręcznościowej wokół pachołków. W programie imprezy była nowość, mianowicie była turystyczna jazda okrężna. Jak mnie poinformował jeden z organizatorów policja czeska chciała kasę za prowadzenie kolumny, więc taniej było wydrukowanie mapki z trasą przejazdu i wykonanie dwóch strzałek z napisem „Veteranu”. Strzałki były umieszczone w miejscach gdzie należało skręcić inaczej niż biegła główna droga. Na wszelki wypadek dwóch aktywnych członków nowego klubu stało w tych miejscach, w jaskrawych kamizelkach i pilnowało, by „veterany” dobrze jechały.

Trasa nie była długa, biegła po części przez gęste lasy, ale obiecywanych sarenek nie było. Tirówek też nie było. Może dlatego, żeśmy jechali drogami, gdzie Tiry po prostu by się nie zmieściły. Zostało zatem tylko podziwianie piękna natury lub urbanistyki. No, z tym ostatnim to było gorzej, bośmy jeździli po obszarach gdzie dawniej panowała dyktatura proletariatu w czystej postaci.

Jeśli chodzi o samochody to było sporo perełek ze znaczkiem Fiat, ale nie tylko. Było sporo aut, których w ubiegłym roku nie widziałem. Jednak w szopach i garażach naszych południowych sąsiadów uchowało się zdecydowanie więcej aut, obecnie zabytkowych, niż na naszych terenach. No i mieli swój przemysł samochodowy, który bił na głowę nasz przemysł samochodowy z okresu II-giej Rzeczypospolitej.

Tutaj: http://veteran.mojeforum.net/viewtopic.php?t=1516  można zobaczyć „listę obecności”.

Zapraszam szczególnie tych co bardziej kochają stare samochody niż młode dziewczyny. I tak nam mijał czas na oglądaniu starych samochodów i młodych dziewczyn.

Po wypiciu „lodowej kawiczki” stwierdziliśmy, że do domu dojedziemy bez czeskiego obiadu i ruszyliśmy z powrotem. Tym razem była jazda jak po sznurku. Do tego bardzo spokojnie, bo szkoda byłoby koron na „pokutę”. Pomimo, że zlot trwał od piątku do niedzieli, to chyba byliśmy na najbardziej atrakcyjnej jego części. Sporo ciekawych aut, ładnie odnowionych, zresztą w tym temacie to Czesi mają większe doświadczenie od naszych warsztatów, w sumie pożytecznie spędzony czas.