Ciąg dalszy ….

Przy wyjmowaniu przedniej szyby okazało się, że gustowne czarne narożniki nie są tylko elementem tuningowym, ale kryją pęknięcia. Tylko jednej warstwy klejonej szyby więc też o co chodzi. Szyba była osadzona w klasycznej uszczelce podebranej z jakiegoś innego modelu. W tamtym okresie na rynku nie było nowych szyb, więc znowu było szukanie jakiejś sensownej używki. Wreszcie udało się kupić cała szybę tyle, że trochę porysowaną. Ale profesjonalny warsztat polerowania szyb przywrócił jej pierwotną przeźroczystość. Szyba w X-się jest wklejana i ma ramkę dookoła. Ramki oczywiście nie było, ale od czego jest Allegro. Ale to wszystko było później.

Na razie gołe pudło pojechało do blacharza, który wziął śrubokręt i zaczął go wsadzać w miejsca gdzie był całkiem dobry lakier. Potem popatrzył na mnie i stwierdził, ze to był ostatni moment na wizytę w jego warsztacie. No i że przy tym aucie to nie pójdzie tak szybko jak z Fordem. Zaczęło się szukanie elementów.

W Piasecznie był człowiek, który oferował sporo części. Pojechałem i znowu i wróciłem z pustym portfelem, za to z autem pełnym elementów potrzebnych do odbudowy. Ta wizyta i regularne śledzenie Allegro oraz forum pasjonatów X-sa też przyniosło rezultaty w postaci coraz większej liczby oryginalnych elementów. Ale nie miałem silnika. Na razie Mistrz Pistoletu (lakierniczego) zajmował się pudłem i mogłem spokojnie szukać dalej. Nie wiedziałem, że po powrocie od lakiernika będą kolejne „miny”, na które wpadłem jak rozebrałem zawieszenie. Tylne wahacze były przeżarte na wylot, z wyrąbanymi sworzniami, do tego nieoryginalnymi, bo mocowane śrubami. Podobna sytuacja była z przednimi kolumnami McPherson`a. I wtedy pewien człowiek zrobił interes życia. Za kilkanaście kolorowych papierków z obrazkiem gościa w koronie przywiózł tylne wahacze i przednie kolumny, które były tylko brudne i pokryte rdzawym nalotem. Do tego wahacze były z wersji B w której jest skrzynia pięciobiegowa.

Może by tak poszukać skrzyni piątki i silnika 1,5, takiego jaki był w drugiej serii? Oczywiście zdobycie oryginalnego silnika z X-sa było niemożliwe, ale Fiat takie silniki stosował w wielu ze swoich modeli i to dość długo. No i pod Łodzią w pewnym gospodarstwie rolnym, przy pomocy ciągnika z podnośnikiem widłowym na którym jeszcze gnój nie wysechł taki silnik został wyjęty z Fiata Ritmo. W silniku z Ritmo była tylko inna obudowa termostatu, blaszana miska olejowa i pokrywa głowiczki. Ten pierwszy element udało się szybko znaleźć, a na oryginalną miskę z aluminium, z żeberkami, przyszło długo czekać. Ale i ona się znalazła, czyli jak ktoś powiedział „wystarczy długo żyć, a można wszystko spotkać”. Kupiona na Allegro przyszła jeszcze ze smrodem kurzych odchodów, czyli służyła jako koryto w kurniku. Nawet pokrywa głowiczki znalazła się za grosze przy okazji wyprzedaży jakiegoś zbankrutowanego Polmozbytu. Że nie było napędu przepustnicy? To co z tego. Wystarczyły oględziny oryginału i parę godzin w garażu.

Trochę dłużej trwała batalia ze skrzynią pięciobiegową. Miałem ich trzy. Dwie kompletne, tyle, że z aut o przednim napędzie. W takiej skrzyni wyjście na wybierak biegów jest dokładnie w drugą stronę niż w X-się, no i inny system półosiek. Znowu wyprzedzając trochę chronologię, taka skrzynia dość długo jeździła w moim X-się, a oryginalny wybierak był sterowany drągiem biegnącym pod skrzynią zmniejszając i tak nieduży prześwit. Wreszcie udało się dostać skrzynię z X-sa. Prawie całą. Brakowało tylko kół piątego biegu i jednej flanszy do przykręcenia półosi. Koła pasowały na szczęście z jednej z posiadanych skrzyń, ale flanszy nie było.

Dzięki kontaktom na forum X-sa dostałem namiar na gościa z małopolskiej wsi, który miał mieć wszystko do włoskich aut. Faktycznie w zabudowaniach gospodarczych po sam dach były stosy skrzyń biegów, silników, zawieszeń i innych mechanizmów. Powiedziałem o co mi chodzi, chwilę pomyślał i poszliśmy do jednego z budynków. Tam zaczął przerzucać skrzyniami biegów, jakby to były jakieś kawały drewna, i za chwilę wyciągnął skrzynię z taką flanszą. Miałem drugą na wzór. Pasowało. Przyniósł specjalny przyrząd do wyciągania, skasował mnie i mogłem myśleć o zmianie sterowania biegami.

Do szczęścia brakowało mi tylko półosi, bo w oryginale są zakończone z obu stron zewnętrznymi przegubami. Przeguby dostałem bez problemu, po prostu są nadal auta, w których takie przeguby się stosuje. Same ki zostały dorobione wg szkiców. Ten element jest powszechnie używany w napędach i lubi się czasem ukręcić. Więc firma dorabiająca półki ma ekonomiczne podstawy funkcjonowania.

Silnik poszedł do remontu. Nawet udało się zdobyć gaźnik z silnika 1,5. Tyle, że przez rok nie dało się go wyregulować. Znacznie lepiej auto jeździło na gaźniku z silnika 1,3. Przyczyna kłopotów z gaźnikiem wyszła przypadkiem, kiedy puścił uszczelniacz na wałku rozrządu. Pojechałem do innego majstra, który ze zdziwieniem stwierdził, że w silniku był przestawiony rozrząd, niewiele, ale zawsze. Zostałem jednak na gaźniku z 1,3.

Z wiekiem maleje zapotrzebowanie na adrenalinę, a rośnie chęć lansu. Auto teraz chodzi koncertowo. Na trasie zadowala się około sześcioma litrami benzyny na 100 kilometrów. Potrafi wpędzić w kompleksy większość współczesnych aut z popularnego segmentu. Choć w starcie spod świateł musiałem kiedyś oddać pole Priusowi. Jednak prund i bena to jest piekielna mieszanka. Po autostradzie można jechać cały czas z przepisową szybkością. Po przejechaniu kilkuset kilometrów z auta można wysiąść, a nie trzeba wypełzać resztką sił. Właściwie jedynym mankamentem to brak schowków i miejsc gdzie można byłoby coś odłożyć. Do schowka pod deską można co najwyżej włożyć portfel, do tego dość chudy. Ale miny wyprzedzanych kierowców – bezcenne.