„ Jeśli pacjent przeżył przejazd Nysą do szpitala to najczęściej przeżył w ogóle”.
Dla każdego, kto dorastał w tych czasach różne przedmioty, pojazdy, zdarzenia kojarzą się z tym okresem. Dlatego chcemy Wam zaprezentować ludzi, których zainteresowania i kolekcja, stanowią swego rodzaju spuściznę po epoce PRL-u…. Poznajcie historię Pana Wojciecha Wertyporocha z Gliwic, który jest właścicielem kilku pojazdów z tamtej epoki.


Obok Warszawy i Malucha, posiada również pojazdy uprzywilejowane: dwie Nysy (reanimacyjną i milicyjną) oraz dużego Fiata – karetkę. Ponieważ z każdym z tych samochodów wiąże się niezmiernie ciekawa historia, dzisiaj zaprezentujemy Nysę Reanimacyjną. Być może wielu z Was zdziwi, że na portalu o zabytkowych samochodach zaprezentujemy tak „młody” model… jednak każdy, kto choć trochę zna te samochody wie, że jest on prawie identyczny, jak te wyprodukowane 20 lat wcześniej…

Samochód: Nysa 522 S, Wersja Reanimacyjna
Rok produkcji: 1991r.
Silnik: 2120 cm2, górnozaworowy, symbol silnika S21
Zużycie paliwa: 11,2 l/100 km (trasa)

1. Dlaczego interesujesz się takim autem/autami?
Wszystko zaczęło się typowo, jak u każdego młodego chłopaka, czyli fascynacją pojazdami uprzywilejowanymi w okresie dzieciństwa. Razem z bratem w dzieciństwie potrafiliśmy rozpoznać każdy uprzywilejowany samochód jaki jeździł po Gliwicach – właśnie po jego sygnale. W tamtych czasach królowały głównie sygnały przemienne wysoko i niskotonowe.  Prowadziliśmy zeszyt, w którym zapisywaliśmy wszystkie interwencje jakie miały miejsce w naszej okolicy. Znaliśmy numery operacyjne gliwickich samochodów strażackich i w przekazywanych sobie relacjach z pożarów, często posługiwaliśmy się nimi. Również moje zainteresowania od lat młodości ukierunkowane były na tematykę lamp sygnalizacyjnych. Śledziłem, na którym z gliwickich pojazdów zostały wymienione lampy sygnalizacyjne i jaki typ lamp posiadało dane auto. Trwało to przez jakiś czas, aż pewnego dnia (w czasie ferii lub wakacji), kiedy byliśmy u babci, która mieszkała niedaleko szpitala na ul. Kościuszki, usłyszeliśmy ten „dziwny dźwięk”. Taką jakby melodię i nie wiedzieliśmy co to było? Zaczęliśmy typować, że była to karetka dla „wariatów”, ale babcia zapewniała nas, że jest to normalna karetka i tak faktycznie było.

Był to początek lat 80-tych. Wtedy po raz pierwszy zobaczyłem Nysę w wersji reanimacyjnej. Nysa zrobiła na mnie wrażenie, dlatego że jako pierwszy pojazd na taką skalę miała zainstalowany modulator sygnału TESLI, a nie przemiennik. Z biegiem czasu zainteresowanie tą tematyką ewaluowało. Krok po kroku stworzyłem kolekcję lamp błyskowych, która w ostatnich latach bardzo się rozbudowała. Na chwilę obecną mam ich ponad 200. Zawsze jednak chciałem posiadać jakiś pojazd, na którym mógłbym mieć zainstalowane lampy sygnalizacyjne, ponieważ w pewnym momencie nie wystarczało mi już wyłącznie prezentowanie tych lamp na ścianach garażu. Dlatego mam sentyment do samochodów z tamtego okresu. Wzbudzają one we mnie uśmiech politowania, ale też kojarzą mi się właśnie z dzieciństwem. Są to samochody, które już wówczas odbiegały znacznie swoją konstrukcją od samochodów produkowanych na zachodzie, które były znacznie lepiej wyposażone i miały lepsze osiągi.

Na Nysę trafiłem przypadkowo. W sumie nigdy nie była samochodem moich marzeń i nigdy nie planowałem jej posiadania. Dwa lata temu przeglądając portal aukcyjny w poszukiwaniu kolejnych kogutów, natrafiłem na ogłoszenie o posanitarnej Nysie 522 stojącej w Świętochłowicach. Zdjęcie nie było zbytnio zachęcające, był tylko pokazany przód Nysy wystający z garażu. Intrygowało mnie bardzo, czy w tym aucie pozostały jakieś elementy wyposażenia pojazdu uprzywilejowanego. Któregoś niedzielnego popołudnia (już po zakończonej aukcji), postanowiłem pojechać ją zobaczyć. Gdy oglądałem samochód, zauważyłem na desce rozdzielczej specjalny kabel, który łączył nagłnienie z modulatorem. I przyznam szczerze, że większe zainteresowanie wzbudził we mnie kabel niż sam samochód. Z racji tego, że posiadałem modulator i kogut Tesli, a nie miałem oryginalnego kabla łączącego te urządzenia rozważałem o możliwości zakupu wyłącznie tego jednego elementu. Niestety usłyszałem, że mogę kupić jedynie całość. W czasie aukcji auto cieszyło się średnim zainteresowaniem, dzwoniły głównie osoby z daleka, które w efekcie nie decydowały się na przyjazd i obejrzenie samochodu, dlatego udało mi się umówić ze sprzedawcą na dość rozsądną cenę.

2. Czym charakteryzuje się ten model?
Jest to wersja reanimacyjna. W Polsce (z informacji jakie posiadam) są tylko trzy Nysy w tej wersji nadwozia. Dwie są w Niepołomicach i należą do Muzeum Ratownictwa – z czego jedna z nich przywrócona do oryginału, skompletowana w zasadzie z tych dwóch egzemplarzy znajduje się w tej chwili w Muzeum Inżynierii Miejskiej w Krakowie. Trzecia jest u mnie. Charakterystycznym elementem nadwozia reanimacyjnego jest dodatkowy nawiew powietrza w przedniej części dachu, gniazdko na 220V pod tylną lampą, zestaw sygnalizacyjny czeskiej Tesli (m.in. większy kogut z trzema odbłyśnikami), zamontowane z tyłu dodatkowe dwie lampy stroboskopowe, dodatkowe NRD-owskie ogrzewanie postojowe, szperacz oraz bardziej miękkie nosze. Nysa jeździła w Świętochłowickim pogotowiu, potem trafiła do przyzakładowej przychodni albo też od początku tam jeździła [niestety nie wiem tego dokładnie]. Samochód należał do spółki, która w późniejszym czasie się podzieliła i auto trafiło do firmy transportowej. Zmieniono jej przeznaczenie na auto ciężarowe. Firma zdemontowała całe wyposażenie i auto służyło do przewozu brygady na roboty.

Gdy ją nabyłem okazało się, że wszystkie zdemontowane elementy były porozrzucane po różnych halach. Właściciel po ich odnalezieniu odsprzedawał mi pojedynczo poszczególne elementy, dzięki czemu udało mi się złożyć wszystko w całość. Nysa jest właściwie w pełni wyposażona, brakuje mi jedynie defibrylatora, który planuję z czasem kupić. Auto posiada: nosze, specjalną podstawę do noszy, na których wjeżdżały do auta, butlę tlenową z pokrowcem, szafkę na medykamenty, oryginalne koguty (które jeździły na tej Nysie), oryginalny modulator z tego samochodu. Z tego co czytam na różnych forach nie widziałem, aby gdzieś w Polsce można było spotkać podobną, tak dobrze wyposażoną Nysę, mimo że jeździły one właściwie we wszystkich stacjach pogotowia ratunkowego większych miast.

3. Gdzie i jak auto jest przechowywane?
Samochód parkuję w garażu.

4. W jakim stanie jest samochód?
Generalnie auto nadaje się do jazdy. Gdy go kupiłem miał przejechane niewiele ponad 30 tys. kilometrów. Konieczny jest remont blacharki, póki co zrobione było jedynie odświeżenie. Wszystkie prace przy niej wykonuję samodzielnie małymi krokami. Teraz kompletuję poszczególne elementy blacharki.

5. Czy przy tak specyficznym pojeździe można mówić o komforcie jazdy?
Komfort jazdy tym samochodem, zależy kto, czego oczekuje. Dla nas jest to frajda i przyjemność z jazdy. W tym samochodzie czujemy się jak w starodawnej łodzi. Wszystko się tak łagodnie kołysze, a czas jakoś tak dziwnie spowalnia. Wiadomo, że prędkości nie są zachwycające, ale 80 czy 90 km/h w zupełności wystarcza. Braku wspomagania nie odczuwam, ponieważ jestem przyzwyczajony do jazdy samochodami bez takiego wyposażenia. Wnętrze samochodu jest dość niskie, dlatego zawsze ciekawiło mnie jak lekarze mogli ratować w niej życie przewożonych osób? Kiedyś mieliśmy okazję porozmawiać z lekarzem, który jeździł w pogotowiu taką właśnie Nysą. Niestety nie wspominał jej najlepiej. Chociażby z faktu, że w zimie zamarzały w niej leki. Po latach dowiedziałem się również, dlaczego przy pogotowiu stała Nysa podpięta pod 220 V. Wydawało mi się, że chodzi o ładowanie defibrylatora, ale uświadomiono mnie, że podłączano tam farelkę, aby leki w szafce nie zamarzały. Przy innej okazji poznaliśmy pana, który jeździł taką Nysą jako kierowca w pogotowiu. Usłyszeliśmy od niego taką anegdotkę, która w tamtych czasach krążyła: „ jeśli pacjent przeżył przejazd Nysą do szpitala to najczęściej przeżył w ogóle”.

6. Czy ciężko jest znaleźć części do tego samochodu?
Ciężko jest zdobyć elementy blacharki, dlatego jedynym ratunkiem są osoby, którym pozostały jakieś elementy tego samochodu raczej w postaci złomu. Szczerze powiedziawszy do Żuka jest znacznie łatwiej znaleźć te elementy niżeli do Nysy, a wydawać by się mogło, że skoro tak niedawno jeździły one licznie po naszych drogach to nie powinno być problemu z zakupem elementów blacharskich. Wbrew pozorom Nysy bardzo szybko korodowały. Pojedyncze modele, które przetrwały służyły firmom transportowym, a potem nikt ich nie naprawiał i zapewne trafiały na złom. Zaskakujące jest również to, jak niewiele tych samochodów przetrwało do dzisiaj. Jednym z plusów tych aut jest to, że te samochody nie były zbytnio skomplikowane technicznie. Druga sprawa, wybierając się w trasę raczej nie ma problemu ze znalezieniem do nich części mechanicznych. A ich wymiana? Sam reperuję te samochody, zarówno w zakresie wymiany części, jak i odnawiania blacharki. Najważniejsze, że żona również czuje „ten klimat” i jest wyrozumiała wobec pewnych wydatków związanych z utrzymaniem tej „floty”, nawet kosztem remontu mieszkania. Tym samym wspiera mnie w moich zainteresowaniach, no i sama również lubi prowadzić te „wynalazki”.

7. Myślałeś o tym, aby ją gdzieś wystawić?
Tak. Kontaktowałem się nawet z Muzeum Pożarnictwa w Mysłowicach, któremu zresztą przekazałem pewną ilość lamp sygnalizacyjnych. Chciałem wystawić tam Nysy przy okazji wystawy dotyczącej lamp sygnalizacyjnych. Póki co ze względu na brak odpowiednich gablot demonstracyjnych przeznaczonych na lampy, pomysł nieco utkwił w miejscu. Pojawił się również pomysł w mojej głowie – podpatrzony u naszych południowych sąsiadów – o utworzeniu lokalnego muzeum motoryzacji. Chodzi o to, że „miasto” przekazuje obiekt, a lokalni posiadacze „eksponatów” wstawiają je do niego. Oczywiście mogą z nich korzystać. Miasto zyskuje „muzeum”, a właściciele miejsce w swoich garażach. Póki co pomysł zgłosiłem do naszego UM.

8. Myślałeś o tym, aby wykorzystywać swoje samochody do celów komercyjnych (np. wynajem do ślubów)?
W sumie taki pomysł się zrodził, ale raczej pod kątem udziału w jakimś filmie. Co do ślubów, raczej wolę nie ryzykować, gdyby któreś z aut odmówiło współpracy na godzinę przed uroczystością. Zresztą kto by chciał jechać karetką reanimacyjną do ślubu.

9. Czy planujesz zarejestrować samochód jako zabytek?
W chwili obecnej mam problem z zarejestrowaniem tych samochodów jako zabytki. Jak już wspomniałem mam jeszcze Nysę milicyjną oraz dużego Fiata karetkę. Jedynie Fiat „łapie się” wiekowo na zabytek. Jedyna możliwość na tę chwilę to stworzenie kolekcji np. „Pojazdów uprzywilejowanych PRL-u”. Wtedy samochody, które rocznikowo nie są jeszcze zabytkiem, ale tematycznie nawiązują do kolekcji mogą zostać do niej zakwalifikowane. Jestem umówiony z rzeczoznawcą, który takie rozwiązanie podpowiedział, ale w dalszym ciągu nie ukończyłem prac przy dużym Fiacie, które konieczne są do przygotowania odpowiedniej dokumentacji.

10. Czy należysz do jakiegoś klubu, stowarzyszenia?
Nie, ale dzięki serwisom typu Youtube czy Allegro odnalazłem kilka osób w Polsce, które mają podobne zainteresowania. Można ich spotkać również na forach tematycznych, gdzie mogą dzielić się swoją pasją. Przeglądając fora widzę, że ostatnimi czasy tworzy się właśnie taki nurt użytkowników poszukujących tego rodzaju samochodów specjalnych. Są to ludzie przeważnie w wieku 25-40 lat.

11. Czy uczestniczysz w rajdach, zlotach?
Staram się. Póki co najdalej Nysą R byliśmy w Krakowie, ale to raczej ze względu na ekonomiczność wyjazdów. Staramy się uczestniczyć w imprezach organizowanych w pobliżu miejsca zamieszkania.

12. Czy w takim razie myślałeś o montażu instalacji gazowej?
Znam osoby, które byłyby w stanie założyć instalację gazową do takiego samochodu, jednak raczej nie zamierzam tego robić. Nie byłoby to dobrym rozwiązaniem ze względu na niewielkie przebiegi roczne jakie nią robimy.

13. Komu poleciłbyś taki samochód?
Wszystkim, którzy uwielbiają samochody z czasów PRL-u i podobnie jak mi, zależy im na ocaleniu tych pojazdów.

Dziękuję za rozmowę. MJ