Mam na imię Monika. Motoryzacją interesuję się odkąd tylko pamiętam. Zainteresowanie autami przejęłam niewątpliwie od taty, choć jak on sam już teraz przyznaje, zaszło to u mnie zdecydowanie za daleko :). Uwielbiam klasyczne auta, szczególnie spod znaku trójramiennej gwiazdy. Gdy tylko wkraczam w ich świat wstępuje we mnie drugie życie. Wszyscy znajomi wiedzą jak bardzo kocham auta. Za kierownicą czuję się zdecydowanie najlepiej. Choć zawodowo (niestety) nie jestem zupełnie związana z autami, to zajmują one w moim życiu sporą część.
Na co dzień jeżdżę W201, dzielnym baby benzem 2.5 diesel w automacie (z klimatyzacją:)) Do zakupu auta były dwa podejścia. Początkowo właściciel się rozmyślił, bo chciał odsprzedać auto komuś z rodziny. Niespełna rok później (teraz baby benz jest już ze mną blisko 4 lata) szansa kupienia wróciła i tu już nie było najmniejszej wątpliwości. Stałam się szczęśliwą posiadaczką. Wreszcie koniec pożyczania auta od taty. Każdy dba o swoje (wiecie jak to jest z dzieleniem auta;). Zbiegło się to też w czasie z moją wyprowadzką (ze względów zawodowych) z domu rodzinnego, więc wyjechałam z moim baby benzem do stolicy- gdzie perspektywa cyklicznych zlotów i spotów była niewątpliwie zachęcająca.
Wybór W201 jak na pierwsze, własne auto to była opcja idealna: niezawodny, nie ma problemu z dostępnością części, wiele rzeczy można naprawić samemu, do tego ponadczasowa elegancja, piękna linia nadwozia i wytrzymała konstrukcja. Baby benz przebył ze mną sporą drogę, żeby wyglądał i jeździł tak, jak na dzień dzisiejszy, ale czas i poświęcenie zdecydowanie rekompensują kolejne, pokonywane nim kilometry:) Przyznam szczerze, że chyba sama nie przypuszczałam, że aż tak się polubimy:).
Minęło kilka kolejnych lat od zakupu baby benza i do głowy zaczęły przychodzić mi nowe pomysły. A może by kupić jakieś coupe, m.in. 3.0… Jednak od zawsze klasyki i projekty (ale wiecie takie garażowe, od podstaw) były obiektem moich westchnień, aż do momentu, w którym udało się, a raczej próbuję żeby się udało, przywrócić jednemu z nich drugie życie.
Już od jakiegoś czasu miałam w planach zakup drugiego auta i podczas poszukiwań zobaczyłam właśnie skrzydlaka, który wrócił w tym roku ze mną na lawecie. Pojechałam oglądać zupełnie inne auto, ale gdy tylko zobaczyłam W111 z charakterystyczną płetwą z tyłu, to wiedziałam, że musi być mój!
Zaczęłam coraz więcej czytać o tych autach (jakby wyzwanie było małe to dodatkowo większość dostępnych publikacji była obcojęzyczna) no i postanowiłam ratować tego pięknego klasyka. Trafiając na egzemplarz z kultowym już teraz silnikiem na wtrysku i automatyczną skrzynią biegów, wiedziałam, że to musiało być przeznaczenie. Projekt jest obecnie w toku. Nikt nie mówił, że będzie łatwo i jeszcze długa droga przede mną, ale trzymajcie proszę mocno kciuki!
Na zakończenie dodam, że w trakcie sezonu często odwiedzam zloty, spoty i wydarzenia motoryzacyjne. Uwielbiam moje auta również za to, że mogę przy okazji poznawać wspaniałych ludzi, entuzjastów klasycznych aut, tak samo pozytywnie zakręconych. Myślę, że każdy kto tego doświadczył, wie, jak bezcenne jest to przeżycie:)
Serdecznie pozdrawiam Sympatyków KlassikAuto.pl
Monika Niewczas