Pomysł na wyjazd youngtimerem

Wyjątkowo długi tegoroczny weekend majowy spowodował, że już od marca zacząłem planować mega wyjazd swoim samochodem. Z grubsza zakładałem realizację 5 punktów:

  • Lizbona/Cabo da Roca
  • Gibraltar
  • Maroko
  • Villa d’Este
  • Przełęcz Stelvio (o ile będzie otwarta)

W sumie – trasa do 10 000 km w 17 dni.

Pomysłem podzieliłem się z moimi znajomymi – zareagowali z entuzjazmem rezygnując z wcześniej zaplanowanych wyjazdów! Plan zaczął się krystalizować. Doprecyzowaliśmy szczegóły, zaczęliśmy zastanawiać się, czy damy radę przejechać prawie 3 000 km w 2 dni z Poznania do Lizbony. Szybka decyzja: NO OCZYWIŚCIE! To tylko 16 godzin jazdy.

Plan podróży

Pozostałe dni (trasę i punkty zwiedzania) zaplanowałem w dwie godziny w oparciu o popularną przeglądarkę internetową.
A więc: z Lizbony do Cabo da Roca (najbardziej na zachód wysunięty punkt Europy), zygzakując po ciekawych miejscach Portugalii, dojazd do Hiszpanii, wybrzeżem do Gibraltaru, skąd promem do Ceuty (skrawek Hiszpanii na kontynencie Afrykańskim), aby zrobić pętlę w Maroku, skąd promem przemieścić się mieliśmy do Algeciras w Hiszpanii, gdzie zwiedzić mieliśmy mauretańską Hiszpanię kierując się do Valencii. Stamtąd nad Jezioro Como turystycznie przemieszczając się do Villi d’Este, w której tydzień później odbyć się ma Concorso d’Eleganza Villa d’Este (najbardziej prestiżowy i znany na świecie konkurs elegancji samochodów od 1929 r.).

Największą zagadką była możliwość przejechania Przełęczy Stelvio – otwieranej po przerwie zimowej, gdy warunki pogodowe na to pozwalają (w zeszłym roku był to dopiero 22 maja). Czyli plan approved!

Samochód do podróży

Kolejną kwestią było przygotowanie youngtimera. 26 lat istnienia lowcostowego modelu zmuszało do poważnego podejścia do tematu (choć do wcześniejszych wyjazdów o kilometrażu do 8 000 km nigdy się nie przygotowywałem, ale i auto było młodsze, a człowiek mniej rozważny…). Wymiana fabrycznej chłodnicy, rozrządu, klocków i cylinderków hamulcowych, wszystkich płynów, filtrów i olejów było oczywiste. Do tego sprawdzenie opon. Jak klasyczny kierowca Syreny w PRL – w zaprzyjaźnionym sklepie motoryzacyjnym nabyłem najlepszą dostępną pompę wody, kopułkę, kable zapłonowe, dodatkowy pasek klinowy itp. części, które mogłyby się zepsuć, a których wymiana jest stosunkowo prosta na trasie.

Czas start

Wreszcie nadszedł 28 kwietnia. O godzinie 5:00 pobudka. 5:40 start z Poznania. Dojazd do autostrady A2 zajął 17 minut. Dalej było już z górki. Aż do momentu przekroczenia granic Belgii… Po kilku kilometrach za granicą belgijską ruch samochodowy zaczął gęstnieć, aż przekształcił się w permanentny korek… I tak tocząc się z prędkością 5-15 km/h przejechaliśmy całą Belgię.

Paryż

Z planowanej przez nawigację o poranku godziny dojazdu do pierwszego noclegu (20:00) zrobiła się planowana 23:30, a jeszcze trzeba było przejechać za Paryż, bo tam nasze wcześniejsze wyliczenia wskazały optymalny punkt postoju. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło i przez romantyczny Paryż przejechaliśmy po 21:00, więc i ruch w stolicy Francji był zdecydowanie spokojniejszy. Ale trzeba było ciągle uważać: wielopoziomowe skrzyżowania, jednak nadal duży ruch i zewsząd wyskakujący motocykliści, którzy z dużą prędkością lawirowali pomiędzy samochodami. Paryż przejechałem bardziej na czuja, niż wg wskazań nawigacji. Dodatkowo pojawiła się pierwsza obserwacja dotycząca jakości dróg i porządku. We Francji jakość i czystość autostrad znacząco odbiega od naszego standardu (mnóstwo butelek, śmieci i części samochodowych na jezdniach). Podobnie okazało się w Hiszpanii i Portugalii, choć było nieco czyściej.

 

Coimbra, Cabo da Roca i Lizbona

Po noclegu w podparyskim tanim hotelu – ruszyliśmy w dalszą drogę. Kierunek Coimbra. Nocleg wypadł w okolicznej miejscowości. Wieczór, bardzo wąskie uliczki, specyficzny, urzekający klimat portugalskiej wsi. Pierwsze piwo po takiej podróży w lokalnym barze (ceny znacząco niższe w Poznaniu), rozmowy z lokalnymi koneserami bursztynowego napoju. Do Coimbry pojechaliśmy legendarną drogą N2 wiodącą przez całą Portugalię, o długości około 790 km. Tego dnia zwiedziliśmy jeszcze Cabo da Roca i Lizbonę.

Grenada, Sewilla, Gibraltar

Następne trzy dni spędziliśmy zwiedzając magiczne wybrzeże Portugalii i pomniki kultury materialnej mauretańskiej Hiszpanii (Grenada, Sewilla). Naładowani wrażeniami pięknych widoków i zabytków – udaliśmy się do Gibraltaru – enklawy Wielkiej Brytanii na „skale” południowej Hiszpanii. Mimo, że to był tydzień koronacji nowego króla, a wszędzie powiewały brytyjskie flagi i były gadżety z wizerunkiem byłej królowej i przyszłego króla – brakowało podstawowego elementu wyróżniającego angielski ruch drogowy: ruchu lewostronnego… Przejście graniczne: klasyczne UE (Hiszpania)/non-EU, ale ruch kontynentalny. Nie mniej – jeździ się bardzo trudno: niesamowicie strome i ciasne uliczki poza okolicami lotniska i Main Street, duże natężenie ruchu z pełnowymiarowymi autobusami i ciężarówkami… Ale wrażenia są niezapomniane!

Ciąg dalszy nastąpi

Od redakcji: 
Zapraszamy Was drodzy Czytelnicy do podzielenia się z nami swoimi doświadczeniami z podróży oldtimerami lub youngtimerami.