Volkswagen Garbus jest klasykiem, który może poszczycić się milionami sympatyków na całym świecie. Ponadczasowa sylwetka w połączeniu z prostą mechaniką i doskonałymi kampaniami reklamowymi realizowanymi na przestrzeni lat spowodowały, że garbaty Volkswagen sprzedał się w ilości ponad 21 milionów egzemplarzy! Co sprawa więc, że poczciwy Garbus wywołuje tyle pozytywnych reakcji, a wiele osób pragnie mieć go we własnym garażu?

Mały, ale nie mikroskopijny

Poczciwy „chrabąszcz” przez lata określany był jako mały samochód. Fakt, samochód nie jest liderem przestronności, aczkolwiek w jego wnętrzu całkiem wygodnie podróżować mogą cztery osoby (w końcu takie było jego pierwotne zadanie!). Obły kształt karoserii zapewni, że nad naszymi głowami na pewno nie zabraknie miejsca. Podobnie jest z miejscem na nogi dla osób siedzących z przodu. Na dobrze wygospodarowaną przestrzeń w tym miejscu znaczący wpływ miało umiejscowienie kryjącego się pod przednią klapą bagażnika. W przypadku chęci przewiezienia czegoś więcej – dobrym miejscem będzie znajdująca się za tylną kanapą przestrzeń. Należy jednak pamiętać, że zaraz obok niej umieszczono silnik, przez co miejsce to jest zawsze nagrzane.

Naprawi go każdy

Niezawodność i długa żywotność większości Garbusów były efektem prostej mechaniki. Powszechnie stosowaną jednostką był 1,2-litrowy boxer o mocy 34 KM. Choć nie był to najmocniejszy motor w historii tego modelu, jego niepodrabialny „gang” uchodził wręcz za hipnotyzujący. Jego średnie spalanie wynosiło ok. 6,5 litra/100 km, choć wszystko zależało naturalnie od stylu jazdy, warunków i ogólnej eksploatacji auta. Jak prezentowano w licznych reklamach telewizyjnych – chłodzona powietrzem jednostka odpalała nawet w niskich temperaturach. Inną kwestią była łatwość wymiany zużytych części oraz niska cena zakupu nowych elementów. W przypadku drobnej obcierki, przedni błotnik można było wymienić w kilka chwil!

Stylowy i kultowy od zawsze

Niezależnie od rocznika czy wersji wyposażenia, Volkswagen Garbus posiadał swój niepodrabialny charakter. Kochali go zarówno rozśpiewani hipisi, jak i rodziny z dziećmi, u których pełnił rolę drugiego samochodu w rodzinie. Błyszczące dodatki, które odnajdziemy zwłaszcza w starszych, potocznie nazywanych „dziadkami” egzemplarzach są dowodem na to, że niegdyś nawet budżetowy samochód mógł wyróżniać się z tłumu i nie był nudny. Jedną z zalet wozu była bogata i uzupełniana przez lata lista akcesoriów, dzięki czemu każdy mógł spersonalizować małego Volkswagena według swoich upodobań. Na liście dodatkowego wyposażenia, prócz sportowej kierownicy czy uroczego wazonika na kwiaty znalazł się także ekspres do kawy, który mocowany był pośrodku deski rozdzielczej. Jednakże ze względów bezpieczeństwa, po czasie zrezygnowano z tej opcji. Dziś za taki gadżet trzeba słono zapłacić.

Kierownica ze słynnym „półksiężycem” nawet po upływie wielu lat robi doskonałe wrażenie. W przypadku nowszych odmian, sporym zainteresowaniem  cieszą się dziś odmiany cabrio z końca lat siedemdziesiątych, zwłaszcza wersje przeznaczone na rynek amerykański. O jednym z takich egzemplarzy przeczytasz TUTAJ. Zabytkowe Volkswageny Garbusy to z pewnością doskonały wybór dla osób, które nie znoszą monotonii i chcą wyróżniać się na drodze. Niezależnie od wyboru rocznika czy wersji silnikowej, jazda Garbusem będzie niesamowitą przygodą, którą zapamiętamy na całe życie.

W zgodzie ze swoją epoką

Aby utrzymać Garbusa w ciągłej produkcji, Volkswagen musiał podążać za najnowszymi trendami oraz obowiązujących wymaganiami dotyczącymi bezpieczeństwa. Choć z biegiem czasu konstrukcję auta wspomógł system kolumn McPhersona, a przednia, pionowa szyba została zastąpiona panoramiczną, niemiecki wóz nie został pozbawiony najważniejszego – własnego charakteru. Na kilka lat przed oficjalnym zakończeniem produkcji kultowego Volkswagena, w meksykańskiej fabryce rozpoczęto produkcję modelu New Beetle, który występował również w sportowej odmianie RSi. Nowoczesne wcielenie opierało się na konstrukcji VW Golfa IV, co pozwoliło zminimalizować koszty jego utrzymania. Wiązało się to także z umieszczeniem silnika z przodu. Po kilku liftingach i zmianach w nazewnictwie, ostatni egzemplarz modelu Beetle zjechał z taśm produkcyjnych w 2019 roku. Możliwe, że za parę lat ujrzymy jego elektryczną odsłonę.

Zdjęcia: Krystian Tomala