Trudno wyobrazić sobie inny samochód z ostatniej dekady XX wieku, który przez zaledwie 8 lat produkcji, stał się symbolem wozu praktycznie bezproblemowego. Seria 900, której korzenie możemy znaleźć jeszcze w odmianie 700, z pewnością nie należała do najbardziej kompaktowych czy najekonomiczniejszych modeli Volvo. Nie była także modelem, na którego widok obraca się każdy przechodzień. 900-tka miała za to jedną, tajną broń – klasę, której dziś na próżno szukać w tego typu samochodach. No i miało Redblocka pod maską!


Dla niektórych kolejne wcielenie zwykłej „cegły”, dla innych rządowa limuzyna z czarnymi szybami. Wcieleń modeli serii 900 było naprawdę dużo. Począwszy od limuzyn (nawet w wersji kombi), a skończywszy na żółtych ambulansach, które swoimi gabarytami przypominały już bardziej białego papamobile, samochody te nadal posiadały swój specyficzny charakter. Narodziny odmian takich jak 940 oraz 960 trwały w cieniu prac nad słynnym „Projektem Galaxy”, który znacząco przyczynił się do znanego nam nawet z początku lat 2000 wizerunku modeli Volvo. W rzeczywistości były one wielkim liftingiem starszej 700-tki, która wymagała odświeżenia. Nowe linie wyszły spod kresek uznanego stylisty Volvo Jana Wilsgaard’a oraz Hakana Malmgrena (brata stylisty Rolfa Malmgrena), który odpowiedzialny był za projekt tylnej części samochodu o początkowym pseudonimie P90.

Mimo zdania Malmgrena, który uważał, że odmienione modele serii 700 nadal powinny być oznakowane jako 740 i 760, oficjalnie światło dzienne ujrzały samochody o pseudonimie 940 i 960. Różnica między nazewnictwem polegała na tym, iż 940-tka wyposażona była w znany już wcześniej czterocylindrowy silnik, a 960-tka pod swoją maską skrywała nową, sześciocylindrową jednostkę. Żywotność jakiegokolwiek montowanego w 900-tkach silnika była na równi z tymi, które wkładano pod maski Mercedesów W124.


Najpopularniejszymi jednostkami silnikowymi były 2.0 i 2.3. Istniała również wersja 2.4 diesel, którą skonstruowano w Wolfsburgu. Dla osób, które w kwadratowej sylwetce szukały czegoś więcej, dostępne były wersje (opracowane przy pomocy dwóch koncernów: Porsche i Cosworth’a) 2.0 16v turbo oraz silnik 2.3 atmosferyczny. Pomimo tego, że nawet w najsłabszych jednostkach zużycie paliwa często nie schodziło poniżej 9-10 litrów, auta te odpłacały się niezawodną i równą pracą silnika.

Zupełnie odwrotnie jak w dzisiejszych czasach, modele Volvo z początku lat 90-tych nie były z roku na rok modernizowane i wypuszczane na rynek jako „coś świeżego i nowego”. Marka przyjęła dobrą taktykę, której owocem był sukces kultowego Volvo 240. Auta miały być trwałe i solidne. Każdy mógł się w nich poczuć naprawdę bezpiecznie, a nierozpraszające kierowcy wnętrze miało służyć przez lata, bez żadnych skrzypień i pisków dobiegających spod plastikowej obudowy.

 

Produkcja egzemplarzy serii 900 prowadzona była od Szwecji po Indonezję. Ogromny zaszczyt przypadł malezyjskiej fabryce, w której powstało dziesięciomilionowe Volvo – model 960 Royal, który poza lśniącym, ciemnym lakierem nadwozia, całe wnętrze miał w kolorze oliwkowym. Nabywca takiej odmiany mógł cieszyć się nią jeszcze przez długie lata (choć w przypadku Volvo mogą to być także stulecia), ponieważ wozy te miały bardzo dobre zabezpieczenie antykorozyjne.

Produkowany od 1990 roku model 940 jest wozem dla kogoś, kto ceni sobie niską awaryjność, a jednocześnie nie chce wydać worka pieniędzy na skromnie wyposażonego crossover’a. Było to także ostatnie jak dotychczas Volvo z napędem na tylne koła. Legendarna bezawaryjność jest w tym modelu codziennością. Uwagę zwraca też fakt, że samochód ten jak na swoje gabaryty był zaskakująco zwrotny, co w tej klasie maszyn jest dużą rzadkością. Do tego dochodziła jeszcze dobra widoczność w każdą stronę.

Samochód ten można w zasadzie użytkować na co dzień. 300 000 przejechanych od nowości kilometrów to tylko rozgrzewka dla niezniszczalnej serii 900. Z pewnością jest to idealna alternatywa nawet dla sporo młodszego Volkswagena Passata czy Skody Octavii, bazującej na Golfie IV. Prócz doskonałego na dalekie trasy sedana, do produkcji trafiła także odmiana kombi, która swoimi rozmiarami oraz idealnie płaską powierzchnią podłogi bagażnika mogłaby zawstydzić niejednego, zupełnie nowego dostawczaka.

W roku 1997 zmieniono nieco nazewnictwo ówczesnych 900-tek. Od listopada samochody wyjeżdżały z fabryki pod nazwą S90 i V90. W odświeżonej ofercie znalazł się firmowy system nawigacji GPS. 5 lutego 1998 roku z taśm zjechała ostatnia, prawdziwa „cegła”. Limitowana edycja na pożegnanie kultowego samochodu posiadała specjalny wzór tapicerki w środku auta. Jak na samochód, który był poprzednikiem popularnej i o wiele dłużej produkowanej S80-tki, „Volviak” spisał się na medal. Po tylu latach od jego debiutu można śmiało powiedzieć, że jest autem „do tańca i do różańca” ;)

Autorzy zdjęć: Volvo Turbobricks, car brochures&adverts