Volvo PV544 był produkowany od 1958 do 1965 jako następca modelu PV444. Koncepcję modelu PV444 pokazano 1. września 1944 i pomimo, że spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem zaczęto go produkować dopiero od 1947 roku. Nazwa tego modelu wzięła się ze szwedzkich słów person vagnar co oznacza dokładnie samochód osobowy. Trochę dziwne bo samochody osobowe były produkowane w tej firmie już od 1927 roku. Chyba, że chodziło o odróżnienie od samochodów ciężarowych, z których firma Volvo słynie do dzisiaj. Cztery czwórki oznaczały 4 cylindry, 40 KM mocy i 4 osoby.

Nadwozie było typu fastback i było samonośne, co w tej firmie było nowością. Kształt bryły zachował się przez cały okres produkcji, choć od samego początku było krytykowane za przestarzałość. Ale drobne zmiany były. W modelu 544 wprowadzono wygiętą szybę przednią i powiększoną szybę tylną. Deska dostała miękkie wyłożenie, a szybkościomierz dostał pasek zamiast wskazówki. Również tylne światła zostały powiększone co zresztą wpisywało się w ogólny trend w motoryzacji tamtych czasów. Powiększano nie tylko szyby czy światła. Również szybko zwiększono liczbę koni pod maska wprowadzając nowe gaźniki, a potem większe silniki.

Zaczęto od silnika 1,4 potem był 1,6, by w modelu 544 skończyć na silniku o pojemności 1,8 specjalnie opracowanym do modelu P1800. Przy tej pojemności z gaźnikiem Zenith otrzymywano 75 KM, a z gaźnikami Twin SU dochodziła do 90 KM. Ponieważ auto jest względnie lekkie, bo ma masę w okolicach 1.000 kg (+/- 50 kg) to do setki przyspiesza w czasie około 10 sekund. Oczywiście wczesne wersje z silnikiem 1,4 i trzybiegową skrzynią tak żwawe nie były. Zresztą pierwsze serie nie miały nawet synchronizowanego pierwszego biegu.

Ale w modelu 544 była już skrzynia czterobiegowa i synchronizacja na wszystkich przełożeniach. Tylko napęd był konsekwentnie prowadzony na tylne koła. Początkowo pojedynczym wałem, by potem przejść na wał dzielony. Pierwsze serie miały instalacje elektryczną o napięciu 6V, ale już w 544 było napięcie 12V. Również konsekwentnie stosowano hamulce bębnowe sterowane hydraulicznie, oczywiście na wszystkie koła. Tylko w wersjach sportowych wprowadzono z przodu hamulce tarczowe. Sport zresztą stał się główną przyczyną legendy tych aut. Mowa o legendarnej trwałci.

W 1965 bracia Singh wygrali Rajd Safari przyjeżdżając na metę ponad półtorej godziny przed kolejnym zawodnikiem. Zresztą zwycięstwo to nie było przypadkowe, ponieważ auta z napisem VOLVO na masce w tamtych latach miały piękną serię zwycięstw w rajdach. Sami Singhowie też nie byli debiutantami na tej trasie, ale do faworytów nie należeli. Wracając do auta to było ono również prekursorem elementów bezpieczeństwa. Przednia szyba była klejona, co na tle konkurencji, która tradycyjnie szyby hartowała było synonimem nowoczesności. Ale to trzypunktowe pasy wymyślone przez Nilsa Bohlina i zastosowane od 1958 roku standardowo w tym modelu były tym elementem, który zapewnił PV544 trwałe miejsce w historii bezpieczeństwa samochodowego.

Co ciekawe pierwsze pasy bezpieczeństwa zastosował Ford i to już w 1955 roku, ale wprowadzenie ich skończyło się wtedy spektakularna klapą. Pewnie zadecydowały, jak zwykle, szczegóły. Model PV444, czy PV544 nie są ulubieńcami kolekcjonerów, być może ze względu na niezbyt porywającą bryłę nadwozia. Ceny aut przeznaczonych do odbudowy zaczynają się od kilkuset dolarów, a podaż jest spora ponieważ wyprodukowano ich ponad 400 tysięcy, z czego sporo jeździło w Szwecji w rejonach gdzie nie sypie się soli lub w Stanach Zjednoczonych, gdzie z kolei wiele regionów nie wie co to zima. Do tego wiele elementów można do dzisiaj zamówić w serwisie fabrycznym i prędzej, czy później zostaną dostarczone. Co prawda ze sporym narzutem serwisu fabrycznego, ale będą.

O tym, że model ten nie jest pupilem kolekcjonerów świadczy to, że właściwie to tylko egzemplarz z Wadowic jest spotykany na zlotach, przynajmniej na południu. Natomiast aut Świętego czyli Roger’a Moor’a, o symbolu P1800, jest coraz więcej i są to pięknie odrestaurowane klasyki. Ale ten prezentowany egzemplarz imponował stanem zachowania, chociaż dysonansem, przynajmniej dla mnie były rajdowe czteropunktowe pasy, już z zupełnie innej bajki.