Zakończenie sezonu autoweterańskiego w Zabełkowie (woj. śląskie) wzięło się stąd, że jednego roku Zlot, który odbywa się na przełomie czerwca i lipca został dosłownie zmyty przez ulewę. Deszcz lał przez całą niedzielę.


Jesienią, w ramach dokończenia letniej imprezy zrobiono jednodniowe spotkanie. Pomysł ten tak się spodobał, że obecnie odbywają się tzw. Zakończenia Sezonu. Do tego organizator wymyślił, aby połączyć zlot z bazarem części, które zalegają nam w garażach. No i chyba ten pomysł chwyci, bo jest coraz więcej osób, które tą drogą czyszczą swoje garaże.
KoniecZab_01 KoniecZab_03 KoniecZab_02

W każdym razie w sobotę 4. października 2014r. na boisko LKS Zabełków zjechało się z sześćdziesiąt aut i sporo motocykli. Pogoda sprzyjała, choć prognoza była bardziej optymistyczna niż rzeczywistość, ale deszcz nie padał, a to jest najważniejsze. Co prawda wcześniej tak zmoczył boisko, że auta stały obok, aby dzielni piłkarze nie musieli się potykać w koleinach wyżłobionych kołami autozabytków.
KoniecZab_06 KoniecZab_05 KoniecZab_08

Z drugiej strony przegrani mogliby w ten sposób tłumaczyć się trudnościami technicznymi, a tak trzeba było wynik brać na klatę. Wracając do samochodów było sporo z czeską i słowacką rejestracją. Co ciekawe, poza kilkoma stałymi gośćmi reszta była po raz pierwszy. Było co oglądać.
KoniecZab_09 KoniecZab_11 KoniecZab_10

Przedwojenne BMW, nawet dwa, z czeską i polską rejestracją. Skody Felicje, też dwie i też z Czech i Polski. Skody Rapid i Popular. Rapidki były nawet dwie, ale ta młodsza to już była jako wersja Skody 130. Kilka Miniaków. Kilka Triumphów: TR4 i dwa Spitfire. Austin Seven, koszmarek aż kochany.
KoniecZab_14 KoniecZab_13

Górna półka była dość wysoko, bo wyznaczały ją dwa Porsche 911 i Ferrari 308 GTSi. Ktoś powie, że ten model Ferrari to masówka (wyprodukowano ponad 4 tysiące sztuk), ale jednak nieczęsto na zlocie widzi się Ferrari. No i pełno Merców, młodych BMW i naszej motoryzacji. W motocyklach królowały Jawy, ale był rodzynek, którym Lis Pustyni chciał przejechać Saharę. Zundapp Sahara z boczną i tylną przyczepką. Skąd taki motocykl wziął się w Czechach? Przecież to my mamy pustynię Błędowską, na której zresztą Niemcy testowali swój sprzęt zanim zaczęli się gonić z Anglikami w Afryce Północnej.
KoniecZab_17 KoniecZab_16

Poranek zaczął się handlem. Nawet był jakiś ruch. Sam słyszałem komentarze pełne zadowolenia. Potem była wycieczka krajoznawcza po ścieżce rowerowej w meandrach Odry. Jest to porządna ścieżka z betonowych płyt po których mogą jechać auta. Kiedyś już jeździliśmy po niej, ale dopiero teraz przejechaliśmy ją całą. To naprawdę jest kawałek drogi. Do tego prowadzącej przez gęstwinę krzaków i drzew już szykujących się do jesieni.
KoniecZab_18 KoniecZab_19

Bardzo żałowałem, że jest taka kręta i nie można jednocześnie prowadzić auta i robić zdjęć. Potem pojechaliśmy pomiędzy zabudowania. O tym, że jesteśmy w Polsce czy w Czechach można było się zorientować tylko po trochę innych znakach drogowych. Jak ten WOP, nasz i Czechosłowacki (wtedy jeszcze byli razem) pilnowali tej granicy, skoro nawet pół jezdni było nasze, a pół sąsiada z demoludów. Toż przecież nawet kury przechodziły nielegalnie tę granicę.
KoniecZab_20 KoniecZab_21

Wracając do imprezy to po drodze były jakieś konkursy. Dopóki kazali wrzucać kulki do pojemników lub robić żonglerkę piłeczką pingpongową to można było przeżyć, ale z widłami to przesadzili. Kazali rzucać nimi do balotu słomy pomalowanej na czerwono. Zwycięzca przyznał się, że swój znakomity wynik zawdzięcza wyobraźni. W balocie widział swojego szefa. Brr..
KoniecZab_15 KoniecZab_12

No i wszędzie kazali jeść. A to kołocz z kawą, a to bigos w którym było więcej kiełbasy niż kapusty. Tylko w kiełbaską z grilla przesadzili. Kazali sami ją sobie piec na ognisku. Jednak grillowanie pozbawia nas umiejętności opiekania kiełbasy na patyku. Powszechny był zestaw ze zwęgloną wędliną. Ale sami byliśmy sobie winni. Trzeba było cierpliwie nad ogniskiem obracać rusztem, a nie pchać kiełbasy pomiędzy rozpalone szczapy.

Na koniec rozdali puchary. Było ich sporo bo wójt gminy był szczodry. Od razu się usprawiedliwiał, że to nic wspólnego z nadchodzącymi wyborami samorządowymi. Ach.. ta polityka, wszędzie nas dopadnie. W każdym razie sobotę 4. października spędziłem miło i sympatycznie w piknikowej atmosferze, ale to jest stały element zabełkowskich imprez.
KoniecZab_22

Wracając natknąłem się na patrol drogówki, ale widok dziwnego czerwonego auta (byłem Fiatem X 1/9) tak ich zaskoczył, że zapomnieli mnie przysuszyć.