Epoka lat sześćdziesiątych w dużej mierze należała do marki Renault, które rozpieszczało kierowców naprawdę przemyślanymi i co ważniejsze – przyjemniejszymi dla oka samochodami. W tamtym okresie praktycznie każdy model francuskiego producenta posiadał silnik umieszczony z tyłu. Proste w obsłudze jednostki napędowe Renault Dauphine każdy mechanik znał już na wylot, podobnie było z silnikami mniejszego Renault 4CV. Jednym z ostatnich przedstawicieli tego typu konstrukcji było Renault 10 – dopracowany, czterodrzwiowy wóz, który stał się hitem sprzedaży.



Model ten praktycznie nie narodziłby się, gdyby nie jego poprzednik – Renault 8. Produkowany od 1962 roku, tylnonapędowy Renault był swoistym przeskokiem w ówczesnej stylistyce francuskich samochodów. Z karoserii zniknęły wszystkie pamiętające połowę lat pięćdziesiątych krągłci, a na ich miejscu pojawiły się zdecydowane linie. Po zaledwie czterech latach od rozpoczęcia produkcji, nawet unowocześniony model 8 Major potrzebował swojego następcy. Wtedy to właśnie na rynku pojawiło się nowe Renault 10 Major. W rzeczywistości była to nieco powiększona „renówka 8” ze zwiększonym zwisem przednim. Większy był także bagażnik ulokowany pod przednią klapą – dysponował on 315 litrami.


Za silnik Renault 10 Major odpowiadała popularna, 50-konna jednostka 1100 cm3, która kilka lat wcześniej napędzała urokliwe cabrio jakim było Renault Caravelle. Trwały motor występował też we wzmocnionych odmianach modelu 8 oferowanych w niedalekiej przeszłci. Choć zmiany nie były duże, to samochód ten wyróżniał się odświeżoną stylistyką przodu.


Okrągłe reflektory przednie i nieco zakrzywiona linia przedniej maski ustąpiły miejsca zupełnie nowemu wizerunkowi. Choć przednie światła pozostały wciąż okrągłe – dookoła nich pojawiły się ścięte klosze kierunkowskazów i świateł pozycyjnych, które schludnie otoczono chromowaną listewką. Konstrukcja przedniego zderzaka przypominała trochę element z poczciwej Dauphine. Tuż nad nim rozpościerał się podłużny emblemat z logo Renault. Tego klimatu nie dało się nie lubić!


Co ciekawe, sam środek i przestrzeń pasażerska nie zostały praktycznie w ogóle zmodernizowane – wciąż było w nim czuć powiew początku lat sześćdziesiątych. Plusem było zastosowanie miękkich elementów obicia deski rozdzielczej i drzwi. Zabiegi te definitywnie dawały znać przyszłym posiadaczom Renault, że era blaszanych, a co za tym idzie odsłoniętych elementów wnętrza przechodzi już powoli do historii. Niezwykle dobrze przemyślanym dodatkiem był system rozkładania przednich siedzeń, które w kilka sekund mogły stworzyć z niezbyt przestronnego wnętrza wygodną przestrzeń do spania. Patent ten szczególnie znany jest z Renault 16.


Niewielkie zmiany objęły także pas tylny, który podążał nieco bardziej za nowocześniejszym stylem projektowania samochodów. W odróżnieniu do poprzednika, Renault 10 dało się łatwo rozpoznać po chromowanej listwie z logo, która rozpościerała się nad nieco bardziej prostokątnymi kloszami świateł z tyłu.


Zadaniem przyjemnego dla oka samochodu było podbicie europejskich dróg. Poczciwy 10 Major od samego początku produkcji szedł łeb w łeb z rywalem z logo Peugeota na grillu – równie dobrym modelem 204. Podobnie jak w przypadku Dauphine – zarząd Renault chciał, aby R10 prócz rodzimego rynku podbiło także Stany Zjednoczone. Czy był to dobry ruch? Wyposażony w wystające „bumpery” samochodzik określono tam mianem „samochodu dla osób, które zarzekały się, że nigdy go nie kupią”.


Zauważalną zmianą było wprowadzenie prostokątnych kloszy świateł przednich, które wprowadzono w 1967 roku. Kolejne zmiany dotyczyły też kolorów paneli użytych we wnętrzu. Pojawiła się całkiem udana imitacja drewna, a nawet zielona i niezwykle gustowna okleina. Na jedną z większych zmian trzeba było zaczekać jednak do roku 1970, kiedy to Renault 10 oferowane było z mocniejszym silnikiem zapożyczonym z protoplasty Dacii 1300 – Renault 12. Choć mocniejszą odmianę 1300 reklamowano jako prawdziwy przełom, to była ona i tak nieco słabsza od niemalże identycznych jednostek z R12. Słabsza jednostka o pojemności 1,1 litra montowana była natomiast w egzemplarzach z półautomatyczną skrzynią biegów, czyli modnym dodatkiem samochodów z tamtej epoki.


W Polsce, pachnące nowością Renault 10 reklamowano w oficjalnych biuletynach banku PEKAO. Samochód ten szybko otrzymał status „zachodniej maszyny klasy średniej”. Choć w latach siedemdziesiątych na naszych drogach wciąż przeważała duża ilość rodzimych konstrukcji samochodowych – egzemplarzy Renault 10 nie było aż tak mało. Co jeszcze, w Polsce istniało kilka oddziałów wyspecjalizowanych serwisów tego typu samochodów, które bez problemu dysponowały zapasowymi częściami sprowadzanymi zza granicy. Kilka „dziesiątek” dzielnie startowało też w ówczesnych wyścigach i rajdach samochodowych.


Oficjalna produkcja francuskiego wozu zakończyła się w 1971 roku. Jego sprzedaż przyćmił nieco triumfujący model Renault 12. Pomimo tego, kilka marek samochodowych produkowało ten sam model na wykupionej licencji jeszcze do drugiej połowy lat siedemdziesiątych.

Zdjęcia: Car brochures&adverts