Samochód:  Triumph Spitfire
Rok produkcji:  1980r
Silnik:  benzynowy R4 1,5l
Pojemność: 1500
Moc:  72 KM

Mój mały sportowy kabriolet jest w Polsce dość rzadkim okazem. Ze względu na swoje minimalistyczne rozmiary wzbudza ogromną sympatię zarówno wśród dzieci, które myślą że to zabawka, jak i dorosłych. Kobiety widząc Triumph’a od razu zakochują się błagając wręcz swoich wybranków żeby nim pojechać do ślubu, a mężczyźni zastanawiają się tylko, jak wiele muszą sobie odmówić żeby się do niego wcisnąć. Uwielbiam, gdy jadąc nim widzę uśmiechnięte twarze ludzi, którzy zaganiani swoimi codzienny sprawami na chwilę zatrzymują się patrząc na niego z uśmiechem.

Triumph był zawsze marzeniem mojego taty, który jako dziecko spotkał go po raz pierwszy zakopanego w piachu na plaży w Sopocie. Pomagając właścicielowi wypchnąć go postanowił, że kiedyś taki sam będzie stał w Jego garażu. Tak też się stało, po prawie 30 latach ten sam model znaleziony na jednym z portali internetowych, bez chwili namysłu został przez niego zakupiony. Sprowadzony z Niemiec w stanie : 10 kartonów części i kawałek blachy. Dwa lata pracy, które razem z tatą poświęciliśmy na odbudowę Triumph’a nie poszły na marne. Ilekroć patrzę na efekty naszej pracy jestem wniebowzięta. Nasza mała ,czerwona strzała’ jest idealna!

Spitfire został zarejestrowany na żółtych blachach, nie chcieliśmy wprowadzać w nim żadnych dodatkowych modyfikacji. Jak każdy samochód posiada on swoje zalety i wady. Sądzę że jego najlepszą cechą jest rozmiar i kolor. Wyróżnia się na ulicy spośród wszystkich aut. Latem w ciągu zaledwie godzinnej przejażdżki można się lepiej opalić, niż leżąc na plaży przez pół dnia, a w deszczowe dni spostrzec, że jadąc ze stałą prędkością 80 km/h bez dachu nawet kropla nie spadnie nam na głowę! Uwielbiam, gdy stojąc na światłach przed TIR-em, jego kierowca dosłownie przykleja się twarzą do przedniej szyby przecierając oczy i zastanawiając, czy to przypadkiem nie jakaś dziecięca zabawka wpadła na ulicę i stoi właśnie przed nim. Wadą czerwonej strzały z pewnością jest bardzo niskie zawieszenie – zaledwie 11 cm prześwitu, co sprawia że siedząc w nim człowiek czuje się, praktycznie jakby siedział na asfalcie, szczególnie przy przejeżdżaniu przez progi zwalniające lub krawężnik. W takich momentach zawsze zastanawiam się dlaczego ludzie tak chętnie ostatnimi czasy obniżają swoje auta, ja chętnie bym nieco podwyższyła!

Triumph’em niestety nie jeżdżę na co dzień, głównie ze względu na jego bezpieczeństwo. Rzadko kiedy zostawiam go na parkingu bez żadnej opieki. Kabriolet jest dość łakomym kąskiem, łatwo zarówno coś z niego wyjąć jak i wrzucić. Wolę więc nie ryzykować, niestety nie każdy obchodzi się z oldtimerami z należytym szacunkiem.

Głównie jeżdżę na zloty i rajdy klasyków po całej Polsce, czasem wypuszczam się też do Czech lub na Słowację. W słoneczne dni zabieram też znajomych na kawę gdzieś poza miasto. Noce Spitfire spędza w garażu, podobnie jak i całą zimę, ponieważ wtedy mógłby posłużyć chyba tylko jako pług! Jazda moim autkiem nie jest droga, pali jedyne 6 litrów na 100 km a części można bez problemu znaleźć w Internecie. Na szczęście serwisuje go mój tata, który jest pod względem mechaniki alfą i omegą. Potrafi zrobić i znaleźć do niego wszystko, więc sama nie muszę się o nic martwić.
Rajdy i zloty od 5 lat są moim hobby. Można na nich nie tylko pooglądać ciekawe pojazdy i powymieniać się doświadczeniami, ale co ważniejsze nawiązać długofalowe relacje ze wspaniałymi ludźmi, którzy współdzielą moją pasję i zamiłowanie do klasyków. Osobiście preferuję rajdy, niż zloty. Wolę gdy ciągle coś się dzieje, ludzie rozwiązują zagadki, wykonują zadania zręcznościowe i trwożą się nad pytaniami dotyczącymi historii klasyków. W przypadku rajdów nie lubię jedynie, gdy urastają one do rangi ,wyścigu szczurów’, gdzie każdy za wszelką cenę chce wygrać nie zważywszy na innych, ale na szczęście rzadko się to zdarza, gdyż dla większości z nas jest to po prostu świetna zabawa i rozrywka. Przynależność do klubu jest jednym z moich planów na 2016 rok. Muszę w końcu zdecydować do którego się zapisać, bo wybór jest coraz większy…

Sądzę że Triumph jest dobrym samochodem dla każdego! Która kobieta nie marzyła kiedyś żeby choć raz przejechać się pięknym czerwonym kabrioletem!? Mężczyźni za to wielbią go za łatwy dostęp do silnika – gdyż maska otwiera się tu w bardzo oryginalny sposób prawie pod kontem 90 stopni, mogą zatem dłubać przy silniku do woli!

Co bym doradziła osobom, chętnym na zakup oldtimera?
Niech się zastanowią 10 razy przed zakupem jakiegokolwiek klasyka. To nie jest zabawka na raz, do rozdłubania i zostawienia. Jest to pasja na lata i wymaga wytrwałci, odpowiedniej wiedzy, stałej opieki nad samochodem, a przede wszystkim miłci i niekończącego się zapału. Każdy kto posiada zabytek wie, że w odpowiednich rękach może być on o niebo lepszy niż jakikolwiek nowoczesny pojazd.

Pozdrawiam,
Martyna Filipiak