Długi majowy weekend, zachęceni relacjami zeszłorocznych uczestników, postanowiliśmy spędzić we Lwowie na II Leopolis Grand Prix.

Głównym punktem prawie czterodniowego pobytu jest wyścig uliczny, którego trasa i zasady zostały przeniesione z rajdów odbywających się w latach 30. XX wieku. Organizatorem rajdu jest Auto Fanklub ZAZ- Kozak ze Lwowa współpracujący z Automobilklubem Lubelskim.

Przygotowania do wyjazdu rozpoczęliśmy już dawno. Jedziemy przecież za granicę. Przypomnieliśmy sobie dawne czasy, kiedy to opuszczenie kraju wiązało się z koniecznością zgromadzenia stosu dokumentów. Paszporty, pozwolenia, upoważnienia – o tym do znudzenia przypominał nam nasz opiekun Grzegorz Soboń. I to dzięki niemu ta impreza odbyła się bez większych wpadek.

Strona ukraińska wykazała się duża niefrasobliwością. W zasadzie nic nie odbywało się zgodnie z planem.

Granice przekroczyliśmy w sposób uprzywilejowany, spędziliśmy tam tylko około 2 godzin.

Pierwszy nocleg w Żółkwi w hotelu jeszcze w budowie, szykowanym na Euro. Jego styl i kipiący przepych wprawił nas w lekkie osłupienie.

W piątek nasze samochody stały na Rynku, a my pod opieką przewodnika zwiedzaliśmy Żółkiewskie zabytki. Były też przemówienia władz miejskich i puchary. Za najładniejszy samochód dla Packarda Ryszarda i Małgosi Gragul.

Po południu ruszyliśmy do Lwowa, gdzie zakwaterowano nas w hotelu Dniestr. Wieczorem część uczestników zwiedzała Lwów, pozostali spędzili go w operze gdzie wystawiono „Straszny Dwór”. Kolacja w podziemiach gmachu opery nie zakończyła wieczoru.

Lwów tętni życiem całą dobę, więc maraton rozpoczęty w piątek pt. „nocne życie Lwowa” trwał przez cały nasz pobyt. W sobotę ustawiono nasze samochody na placu pod jednym z licznych pomników. W tych dniach odbywały się też „Dni Lwowa”. Były pochody, występy, pokazy i ogromne tłumy ludzi. Nasze zabytki wzbudzały niemałe zainteresowanie, ale też mamy się czym pochwalić – było nas 35 załóg.

I wreszcie nadszedł czas na główną cześć programu – wyścig. W przyległym do trasy parku gdzie ustawiono nasze samochody czekaliśmy cierpliwie na próbny przejazd. Dwa okrążenia po kostce, torach i dziurach jednocześnie dostarczyły niezapomnianych wrażeń. Wprawdzie trasa była ochraniana przez milicję, ale tylko teoretycznie. Rowerzyści, „lekko zmęczeni” przechodnie, a nawet autobus co raz  ukazywali się naszym oczom. Tak też było w trakcie prawdziwego już przejazdu.

Podzielono nas na trzy klasy do 45 roku, do 65 i te najmłodsze. Reguły rywalizacji przedstawiał organizator w prawie dla nas niezrozumiałym ukraińskim języku. Miało być 6 okrążeń wykonanych w nieprzekraczalnym, wyznaczonym przez organizatora czasie. Nie chodziło więc o szybkość, ale o regularność.

Ale tak jak przez cały nasz pobyt, nic się z ustaleniami nie pokrywało. Wygrał Stanisław Popowicz na swoim Fiacie. I słusznie – popisał się wyjątkowo widowiskową, brawurową jazdą. Kilka samochodów w tym nasz Triumph zjechało z trasy przed końcem wyścigu. Jedni z konieczności – urwane tłumiki, rury wydechowe, pogięte resory itp., a nam po prostu zrobiło się żal naszego, z takim pietyzmem restaurowanego, samochodu. Ale zabawa była przednia!!!!

W niedzielę zaplanowano dla nas wystawę na rynku pod Ratuszem, konkurs elegancji i grę uliczną. Podczas gdy część uczestników biegała z mapką po centrum miasta wykonując kolejne zadania, my pojechaliśmy na cmentarz Łyczakowski.
Wieczorne przyjęcie i rozdanie nagród zakończyło naszą lwowską przygodę.

Krakowskie załogi reprezentujące EAA zostały docenione w konkursie elegancji:

  • I miejsce Małgorzata i Ryszard Gargul z rodziną – Packard 733 Standard 8
  • III  Bożena Żołnierkiewicz, Jacek Słuszniak –  Triumph 2000 Roadster
  • W próbach sportowych Marek Kekuś (dostał też nagrodę jako najmłodszy uczestnik)

Tekst: Bożena Żołnierkiewicz
Zdjęcia: Ryszard Gargul, B. Żołnierkiewicz
Relacja z pobytu znajduje się również na stronie www.eaa.org.pl