W niedzielę 13. maja 2012r. studenci naszej Alma Mater (red. czyli Politechniki Śląskiej) rozpoczęli Igry. Zaczęli je akcentem motoryzacyjnym, bo zorganizowali pokaz driftu, czyli „latania bokiem”.

Przy okazji zaprosili też różne grupy ciekawych pojazdów: weteranów szos, terenowych, tuningowanych i motocyklistów. No to zgłosiłem prawie całą moja kolekcję, czyli trzy auta. Dobrze, że miałem tylu kierowców do dyspozycji. Potem okazało się, że jest więcej chętnych do pokazania swoich „skarbów”.

Były więc dwie Nysy, jedna w wersji ratunkowej eRki, druga milicyjna, przyjechał Maluch z przyczepą kempingową, Marcin z pilotem, a właściwie z pilotką, przyjechał „Kopiejką” czyli Ładą, a Kornelia z Tomkiem jako kierowcą przyjechali „Groszkiem” czyli Dużym Fiatem.

Był jeszcze Nissan Lauren w medalowej wersji. Miał taki emblemat. Odwiedził nas też piękny Odsmobile StarFire z 1961 i Marian wiekowym Citroenem. Dojechał nim aż z Zabełkowa. To jest miejscowość koło Chałupek, a tam było kiedyś przejście graniczne pomiędzy PRL-em i Czechosłowacją. Teraz to nie ma ani tych państw, ani przejścia.

W grupie aut terenowych były pojazdy, które chyba dopiero co zjechały z poligonu, tyle miały na sobie błota. Za to auta tuningowane były świeżo umyte, podobnie zresztą jak i nasze weterany szos. Wszystkie auta tuningowane były „zglebowane”, czyli miały obniżone zawieszenie, a większość miała felgi o bardzo fikuśnych wzorach do tego pomalowane w dziwnie „neonowe” kolory. Ale jeden przebił wszystkich. Miał na przednim zderzaku zamontowane dwie dysze z których prychał parą. Widok był zaskakujący.

Wśród motocyklistów była największa różnorodność, bo była i trajka z silnikiem z VW Garbusa i wiekowa WSK-a.

Organizatorzy mądrze zagospodarowali parkingi przy lodowisku Politechniki, bo na jednym zrobili plac do jazdy w poślizgach, a na drugim postawili te auta, które były do oglądania stacjonarnego.  Szaleni kierowcy w swych ryczących maszynach zaglądali na nasz parking tylko wtedy, kiedy rozleciały im się opony i trzeba było założyć nowe. Właściwie to kolejne, bo to nie były nowe opony, lecz mocno zużyte. Mieli tutaj swój serwis, a w nim stosy opon przeznaczonych do zajechania.

Z pierwszego parkingu prawie cały czas dochodził ryk silników kręcących się na maksymalnych obrotach i smród palonej gumy. Tam były tłumy rządne wrażeń i miały je. Widok aut kręcących ósemki z poślizgiem tylnych kół, do tego w kłębach dymu z palących się opon i hałas silników dawał widzom niezłą dawkę adrenaliny. Drugi parking też był licznie odwiedzany, głównie przez młodych ludzi, ale i stateczni ojcowie, a może dziadkowie przychodzili popatrzeć na zabytki. Wszak to były pojazdy z ich młodości, często marzenia zupełnie niedostępne. Tak nam powiedział jeden dojrzały widz, któremu bardzo się podobał Ford Capri. Przyznał, że było to kiedyś jego marzenie. Powiedziałem mu, że marzenia trzeba spełniać, nawet po latach. Zgodził się ze mną.

Nawet prasa zajrzała do nas. Sympatyczna pani z Dziennika Zachodniego przepytała nas o samochody, a i ekipa ze studenckiego radia też stawiała pierwsze kroki w reporterskim zawodzie. Mieli wielki mikrofon i miniaturowy dyktafon. Ale było widać, że dobrze się bawili. Co ciekawe pogoda nie była zbyt miła, było zimno do tego chwilami popadywało, choć słońce też wyglądało. No i było tak fajnie do momentu kiedy z nieba lunął deszcz i żeśmy się ewakuowali. Była to prawie godzina 14, ale mogło jeszcze trochę wytrzymać. W sumie szkoda, że tak wcześnie się rozstaliśmy.

Więcej fotek jest tutaj:      http://veteran.mojeforum.net/viewtopic.php?t=1456