Fiat przez lata „karmił” swoich klientów najróżniejszymi propozycjami, które w latach swoich debiutów zaskakiwały nas swoją obecnością na polskich drogach. Marka na początku lat 90-tych zmieniła swój kierunek o 360 stopni. Kto z nas chociaż raz nie obrócił się na ulicy za jasnożółtym Fiatem Coupe, zgrabną Barchettą czy Cinquecento Sporting, który był sportową odmianą małego bestsellera, auta, które uznawano także za rodzinne? To właśnie ten model Fiata o przyjaznym wyglądzie zapisał się również w historii Konkursowej Jazdy Samochodem (znanej szerzej jako zawody KJS), w której możemy obserwować rasowo wyglądające egzemplarze Cinquecento. Nie bez przyczyny był to jeden z najlepiej sprzedających się samochodów w Polsce, nawet po zakończeniu produkcji.



Cała historia narodzin tego modelu zakorzeniona jest głęboko w zmotoryzowanych Włoszech, gdzie przed wielu laty powstawała mała pięćsetka. Kreskę, którą wielki koncern postawił w 1975 roku nad produkcją legendarnego Fiacika, po kolejnych 16 latach śmiało „zmazał” nowy projekt samochodu o pseudonimie „X1/79”. Szpiegowskie zdjęcia oklejonego prototypu rozniosły się w mgnieniu oka na dziesiątkach stron pism motoryzacyjnych. O projekcie tym wspominano nawet w niektórych wydaniach polskiego Dziennika. Wszyscy zastanawiali się czym będzie to „małe cudo”, które przyniesie do Polski lekki powiew motoryzacji z Zachodu? Wszelkie wątpliwości rozwiało nagranie promocyjne, w którym wychwalano zalety nowego, małego samochodu miejskiego – Fiata Cinquecento, który nazwą nawiązywał do kultowego poprzednika z końca lat 50-tych. Lektor w jednej z reklam, przepełniony dumą prezentował niski współczynnik oporu powietrza, designerską tapicerkę czy opcję oryginalnego szyberdachu (który był niezwykle rzadką opcją w tamtych czasach). To właśnie w tym momencie wielu z nas zakochało się w błyszczących, testowych egzemplarzach Cinquecento, które dziarsko przemierzały uliczki Turynu.


Fiat Cinquecento w latach swojego debiutu na początku lat 90-tych był nie lada zaskoczeniem. W Polsce, swoją linią wyróżniał się spomiędzy aut pamiętających jeszcze całkiem dobrze przełom lat 70/80 XX wieku. Do dawnego bestsellera, którym był poczciwy maluch, dołączyło „CC” oferowane w konfiguracji z najmniejszym silnikiem o pojemności 700 cm³ oraz niebieskim znaczkiem FSM na tylnej klapie. Model ten już od samego początku produkowany był w tyskiej fabryce. Produkcję tego modelu uhonorował uroczysty przejazd nowych Cinquecento przez centrum Warszawy.

Trzeba jednak przyznać, że wygląd nowego modelu oraz jego proste technologie nie były niczym nowym we Włoszech. Na tle europejskiej konkurencji, reprezentowanej przez niezwykle futurystyczne Renault Twingo lub wiecznie młode Mini, Cinquecento było czymś pomiędzy Fiatem Pandą I, a starszym już wtedy Uno. Nasz „CC” był w pewnym sensie spokrewniony z ekstrawagancką Lancią Y10! Co ciekawe, studio Italdesign na genewskich targach prezentowało również zupełnie odmienną wizję tego modelu Fiata o przyjemnie brzmiącej nazwie – „Lucciola” (po włosku oznacza to świętojańskiego robaczka). Design tego prototypu, po kilku większych modyfikacjach stał się w późniejszych czasach żerańskim Daewoo Matizem, którego projekt został odkupiony od wspomnianej wcześniej firmy.


Zostańmy jednak przy oryginalnym „Cienkim”. Wyróżniającym elementem tego samochodu było wnętrze, którego przyrównać nie można do żadnego innego miejskiego samochodu z tamtych lat. Nudę „rozwiewało” ciekawie rozmieszczenie plastikowych przełączników na tzw. „piętrach” oraz prosta półka znajdująca się przed pasażerem. Mała, dwuramienna kierownica (montowana także w ostatnich edycjach Malucha) dobrze leżała w dłoniach. Dobrą widoczność zapewniały cienkie słupki przednie i duża tylna szyba. Do zatłoczonych miast CC był wręcz idealny! Docenili go także sportowcy, którzy za jego kierownicą ścigali się we wspieranych przez Fiata Pucharach Cinqucento oraz licznych imprezach z pogranicza motorsportu.


Z biegiem czasu Cinquecento otrzymało nowy silnik, co czyniło go mocniejszą „dziewięćsetką”. Mały wóz żwawo reagował na delikatne przyśpieszenie. Dostępne powoli były także egzemplarze wyposażone w elektrycznie sterowane szyby przednie lub dzieloną, tylną kanapę, co było nie lada udogodnieniem jak na samochód, który z dumą zajął drugie miejsce w konkursie „European Car of the Year 1993”. Rzadszą odmianą była wersja Suite, która posiadała manualną klimatyzację. Najczęściej występowała ona w morskim, metalizowanym kolorze nadwozia, a klosze przednich kierunkowskazów były przeźroczyste.


Końcówka roku 1994 była niezwykle emocjonująca dla entuzjastów Fiata, w tym także dla fanów sportowych „mieszczuchów”. W polskich salonach Fiata gruchnęła wieść, że niebawem pojawi się topowa wersja Sporting z silnikiem 1.1. Zadziorna odmiana Cinquecento przyciągała do siebie wzrok zderzakami lakierowanymi w kolorze nadwozia i sportowymi elementami wnętrza, którymi przykładowo były czerwone pasy bezpieczeństwa. Małe dodatki i zmiany pozwoliły Cinqucento na wyróżnienie się spośród zwyklejszych modeli, których przybywało coraz więcej na drogach. W późniejszych wersjach Sportinga pojawiała się wyposażona w poduszkę powietrzną kierownica, dobrze nam znana z Fiata Seicento.


Niestety, odmiany takie jak Abarth, Zubehör, Trofeo czy elektryczna Electtra występowały niezwykle rzadko. Wizjonerskie projekty Bosmala, przedstawiające odmiany towarowe czy terenowe nie zostały również wdrążone do produkcji. Prym nadal wiodły chyba najpopularniejsze w Polsce wersje „Young”. Naturalnym jest to, że w tamtych czasach firmy zajmujące się przeróbkami nadwozi samochodowych, dotarły także do modelu Cinquecento. Owocem takich prac mogą być unikalne edycje cabrio, które czasem pojawiają się na aukcyjnych portalach internetowych.


Przy tej okazji warto sobie przypomnieć o jeszcze jednej wersji, której występowanie w dzisiejszych czasach można porównać ze zdobyciem oryginalnej i niezużytej blendy na tylną klapę Fiata Cinquecento. Mowa tu oczywiście o odmianie Soleil. Wersja ta, dostępna była tylko w zielonym i fioletowym kolorze nadwozia. Do znanych ze Sportinga, czerwonych kloszy tylnych świateł oraz brezentowego dachu wzdychało wielu miłników „lanserskich” wózków.
Posiadaczem właśnie takiego Fiata w kolorze „Verde Fluo” jest Pan Maciej Kawka.

Historia nabycia tego egzemplarza jest również niecodzienna:
„Mojego Fiata Cinquecento Soleil wypatrzyłem około 2010 roku, gdy stał na osiedlowym parkingu w okolicy gdańskiej Moreny. Byłem wtedy dostawcą pizzy (swoją drogą jeździłem wtedy swoim Uno 899 cm³ z gazem) i zawoziłem zamówienie właśnie do tego bloku, przy którym owy Fiacik parkował. Było to miejsce niewidoczne z głównej ulicy, dlatego też wóz długo uchował się przed moim wzrokiem. Wcześniej widziałem inny egzemplarz przy Hali Targowej w Gdańsku, leczy był w stanie agonalnym (zresztą później na jednym ze szrotów wymontowywałem z niego części na zapas do swojego egzemplarza). Bardzo mi się spodobał wtedy kolor i ten elektryczny dach! Widząc więc owe Cinquecento w dużo lepszej kondycji, postanowiłem zostawić za wycieraczką kartkę, iż jestem bardzo zainteresowany zakupem tego małego autka. O dziwo, po kilku tygodniach zadzwonił do mnie właściciel. Chciał tylko powiedzieć, że nie ma zamiaru auta sprzedawać, ale możemy się spotkać i porozmawiać o Soleilu. Zgodziłem się i tak to umówiłem się z Panem Stefanem na pierwsze spotkanie, podczas którego poza obejrzeniem dokładnie Cinquecento, wypiłem świetną kawę i zjadłem sernik. Właściciel nie okazał się starym marudą a bardzo miłym i przyjaznym człowiekiem, więc od razu umówiliśmy się na kolejne spotkanie. I kolejne. I jeszcze kilka kolejnych… Cały czas nie było jednak mowy o sprzedaży. Za jakiś czas kontakt trochę zelżał. Po pewnym czasie (a działo się to na początku 2014 roku) odebrałem telefon z propozycją zamiany. Miałem Panu Stefanowi znaleźć inny samochód (wyższy, gdyż małżonka właściciela miała problemy z wsiadaniem do małego i dosyć niskiego Fiacika) i zamienić się na limonkowego Soleila. Przez 2 lub 3 miesiące nie mogłem nic sensownego znaleźć, ale w kwietniu znów odebrałem telefon. Tym razem padła informacja, iż znalazł się ładny Fiat Panda i mogę kupić Cinquecento. Nie czekając zebrałem umówioną (niewysoką) kwotę i pojechałem dokonać transakcji. I tak to po 4 latach starań stałem się właścicielem zielonego cudaka, który obecnie przechodzi remont blacharski. Co ciekawe, Fiat jest od nowości w Polsce, a kupiony został w 1996 roku z salonu Fiata Auto Mobil przy ulicy Węglowej w Gdyni (niestety, salon ten przeszedł już do historii). Jak się okazało, „CC” było odrzutem z eksportu, ponieważ na lakierowanej części dachu była rysa. Przy jego zakupie otrzymałem komplet fabryczny dwóch kluczy wraz z pilotami FOX’a, kluczyk, kartę FIAT CODE, oryginalną instrukcję obsługi oraz faktury. Na wyposażeniu mojego Fiata znalazły się elektryczne szyby przednie, centralny zamek, elektryczny rolldach, owiewki HEKO oraz immobiliser. Był to naprawdę świetny zakup!”


W dzisiejszych czasach można śmiało stwierdzić, że ten mały model Fiata przeżywa swoją drugą młodość, a zainteresowanie nim wrasta z dnia na dzień. Pudełkowate wcielenie „pięćsetki” z lat 90-tych jest coraz mniej widywane na skupach złomu. Dla grona młodych kierowców „oczkiem w głowie” są Sportingi, które nierzadko bywają jeszcze zarejestrowane na czarnych tablicach rejestracyjnych. Inni zaś, którzy od oryginalności auta (oraz niebieskiej naklejki dealera Fiata na tylnej szybie) wolą coś bardziej ekstremalnego, obniżają i modyfikują swoje „CC”, aby wraz z kompletem szerokich felg i starym bagażnikiem dachowym, mogli powoli pojawiać się na rozmaitych spotach stuningowanych maszyn.


Warto nadmienić, iż części do Cinquecento są nadal w dobrej cenie, a praktycznie każdy kto chociaż raz miał w ręce klucz „szesnastkę” poradzi sobie z drobnymi naprawami i awariami (które i tak nie powinny pojawiać się zbyt często).


Oczywistością jest to, że „czinkuś” nie dzieli swojej płyty podłogowej i silnika z Mitsubishi Lancer czy Subaru Imprezą. Zbudowany został po to, aby cieszyć swoją prostotą oraz móc nim przyjemnie przemieszczać się z punktu A do punktu B. Manewrowanie nim w zakorkowanych miastach sprawia kierowcy nie lada przyjemność, kiedy ten może przysłowiowo „objechać” o wiele większe od swojego samochody. Zwrotność czy praktyczne parkowanie w nietypowych miejscach to jego chleb powszedni. Warto zastanowić się na ponownym zakupem takiego malca, bowiem leżakujących w cieniu garażu, „dziewiczych” egzemplarzy będzie ubywało z roku na rok. Taka to już proza życia małego Cinquecento ;)

Zdjęcia: archiwum autora, Przemysław Sipiński, Natan Karpowicz, Maciej Kawka, Automóviles para el recuerdo, Robert Brykała, fanpage Prospekty samochodowe (http://www.carbrochures.cba.pl).