Jesienią 1992 roku, za zarobione podczas wakacji pieniądze, kupiłem swój pierwszy samochód. Była to Syrena 105L z 1980 roku, o pojemności 842 ccm i 40 KM mocy, a ja byłem wtedy w ósmej klasie szkoły podstawowej. Samochody interesowały mnie od zawsze. W rodzinie zawsze było jakieś auto. Chociaż Syrenki nie mieliśmy nigdy, to zawsze mnie fascynowała. To brzmienie silnika, zapach wnętrza, charakterystyczny zapach spalin, no i ten kształt… Syrenkę chciałem po prostu mieć i udało się.

Pytaliśmy wśród znajomych i po niedługim czasie, w pobliskiej wsi, znalazła się moja Syrenka. Autko stało w stodole pod grubą warstwą kurzu, przykryte kilkoma kocami. Po podłączeniu akumulatora, uzupełnieniu płynu w chłodnicy, sprawdzeniu kilku drobiazgów udało się Ją uruchomić. Nie miałem o czym dłużej myśleć. Wiedziałem, że musi być moja.

Kowal, od którego Ją kupiłem był Jej pierwszym właścicielem. Niewiele nią jeździł, bo przebieg miała około 17 000 km. Samochód był w 100% kompletny. Były jeszcze plomby na silniku, tapicerka nic nie zniszczona, tylko trochę zaniedbana. Ale jednym słowem była piękna.

Niewiele jeździłem Syreną do 1995 roku, kiedy to zrobiłem prawo jazdy i mogłem oficjalnie prowadzić MÓJ samochód, który towarzyszył mi i moim przyjaciołom podczas przeróżnych wyjazdów i biwaków, a w 2005 roku zawiózł mnie i moją żonę do ślubu.

W 2015 roku nadszedł czas na remont. Syrenka została rozebrana na części pierwsze, wszystko zostało wypiaskowane, sprawdzone, kilkakrotnie pomalowane, zabezpieczone i ponownie zamontowane. Jedynymi częściami nowymi są cylinderki i przewody hamulcowe, pas tylny, uszczelki szybek trójkątnych oraz progi.

W podłodze było kilka dziur, które zostały „załatane”, a progi zostały wymienione. Błotniki przednie i tylne po wstawieniu reperaturek (wykonanych samodzielnie) zostały zabezpieczone antykorozyjnie i zamontowane ponownie. Rama po piaskowaniu została pomalowana okrętową farbą podkładową, lakierem i warstwą antykorozyjną. Nadwozie również zostało odpowiednio zabezpieczone a kolor bazowy (dobrany wg wzoru z palety FIATa) został pokryty lakierem bezbarwnym.

Samochód wyremontowałem sam (z pomocą mojego Taty) od początku do końca. Prace spawalnicze, szpachlowanie, szlifowanie, lakierowanie. Jednymi pracami zleconymi były piaskowanie, chromowanie trójkątnych, uchylnych szybek oraz naprawa tapicerki siedzeń. Podsufitkę po zakupie również zamontowałem samodzielnie. Na szczęście większość uszczelek po umyciu mogła zostać zamontowana ponownie.

Syrenka po remoncie pozostała nadal tym samym samochodem, który zjechał z taśmy produkcyjnej w 1980 roku, bez żadnych dodatków, czy modyfikacji. Może poza jednym – cała podłoga została wyłożona matą wygłuszającą.

Renowacja Syrenki trwała około dwóch lat. Całkowity koszt remontu nie jest znany – znam jedynie kwotę, którą wydałem na piaskowanie, chromowanie oraz części, które wymagały wymiany – było to około 5 000 zł (kosztów pracy własnej nie jestem w stanie wyliczyć) i niczego bym nie zmienił.

Moim zdaniem warto i należy szukać i remontować takie wspaniałe samochody dawnej motoryzacji jak Syrena. Jest ich już bardzo mało i należy je chronić. Przed zakupem należy się jednak przygotować na wiele niespodzianek przy pracach blacharskich. Ważne są nieograniczone pokłady cierpliwości (również najbliższych). Jeżeli ktoś posiada umiejętności i zaplecze warsztatowe pozwalające na wykonanie różnych prac, to watro zająć się tym samemu. Jeżeli nie, to lepiej oddać Syrenkę w ręce specjalistów. Jest jeszcze opcja pośrednia: prace trudniejsze zlecić fachowcom, a prostsze samemu.

Pozdrawiam i ratujmy Syrenki od zapomnienia,
Damian Naworol