• Od klasycznych kluczyków do inteligentnych pilotów i systemów autoryzacji napędu.
• Współczesne klucze są wyposażone w jednostki komputerowe i komunikują się z pojazdem.
Bogata stała ekspozycja Muzeum Mercedes-Benz liczy 160 pojazdów i, łącznie, 1500 eksponatów. Szczególną atrakcją są dodatki, które od dekad współtworzą motoryzacyjną kulturę i przyciągają uwagę swoją zaskakującą historią. Przybliża je muzealny newsletter. W dzisiejszym odcinku – samochodowa stacyjka.
Wygoda dla użytkownika: już pojazdy sprzed 100 lat były wyposażone we włącznik zapłonu. Wystarczyło włożyć kluczyk do stacyjki i go przekręcić, a rozrusznik „budził” spalinowy silnik. Wcześniej elektryczny rozrusznik – który nierzadko stanowił opcjonalne wyposażenie – musiał być aktywowany za pomocą oddzielnego przełącznika. Klucz pełnił funkcję „upoważnienia” do korzystania z pojazdu.
Autonomia: kluczyk do uruchamiania zapłonu szybko stał się standardem – i swego rodzaju symbolem nowoczesnej, indywidualnej mobilności, zwłaszcza że pozwalał nie tylko na uruchomienie silnika, ale też zwalniał blokadę kierownicy.
Prostota: dawniej osobny kluczyk służył do uruchamiania zapłonu, a inny – do zamków drzwi. Dopiero po II wojnie światowej popularność zaczął zyskiwać klucz uniwersalny.
Jeden impuls, wszystkie drzwi: kluczyk do stacyjki po raz pierwszy stał się nadajnikiem sygnału wraz z wprowadzeniem centralnego zamka – począwszy od lat 60. XX wieku. Pozwalał otwierać nie tylko drzwi kierowcy, ale także pozostałe drzwi oraz tylną pokrywę. Pierwszym Mercedesem wyposażonym w centralny zamek był 300 SE z długim rozstawem osi (W 112).
Za naciśnięciem przycisku: przez lata funkcjonalność samochodowego kluczyka była systematycznie doskonalona. W latach 90. kluczyki stały się pilotami do odblokowywania i blokowania drzwi. Następnym krokiem było wyeliminowanie grota. Mała plastikowa obudowa kształtem przypominała kluczyk i miała wbudowany system elektroniczny, który komunikował się z pojazdem: samochód przyjmował polecenie uruchomienia silnika po rozpoznaniu włożenia prawidłowego „kluczyka” do stacyjki i przekręceniu go. Tradycyjny grot nadal był dołączony do zestawu – pozwalał otworzyć drzwi kierowcy w przypadku awarii centralnego zamka.
Ewolucja: i choć w wielu samochodach nadal używało się kluczyków z metalową końcówką, to plastikowa główka w większości przypadków mieściła już elektronikę, pozwalającą dezaktywować immobilizer i realizować zdalne sterowanie. Z czasem pojawił się tzw. dostęp bezkluczykowy: w zależności od wyposażenia samochody pozwalały użytkownikom na pozostawienie elektronicznej jednostki w kieszeni lub torebce – odblokowanie drzwi i ich blokowanie następowało automatycznie. Mercedes-Benz wprowadził bezkluczykowy dostęp KEYLESS-GO w 1999 r., w ówczesnej Klasie S (seria 220). To samo dotyczyło uruchamiania zapłonu. Aby „zapalić” lub „zgasić” silnik, w wielu autach wystarczy dziś nacisnąć przycisk start/stop na desce rozdzielczej. Nie trzeba już przekręcać kluczyka w stacyjce – ostatniej pozostałości po uruchamianiu jednostki napędowej za pomocą korby, czyli wyczerpującym procesie sięgającym początków pojazdów mechanicznych.
Cyfrowy świat: obecnie rośnie popularność kompaktowych, inteligentnych kluczy z zapisanymi profilami użytkowników pojazdu. Albo smartfonów wyposażonych w wirtualny klucz do samochodu. Czujniki w samochodzie identyfikują urządzenie i udzielają dostępu do pojazdu.
Pozdrawiam miłośników klasyków
Tomasz Mucha, e-mail: [email protected]