Mercedes Benz W123 Coupe
Rok produkcji: 1983
Silnik: benzynowy, czterocylindrowy, rzędowy, chłodzony cieczą
Pojemność : 2.3 l
Moc: 136 KM

Od najmłodszych lat zwracałem uwagę na samochody.
Pamiętam, że w rodzinie były różne… ale jednak te z gwiazdą najbardziej utkwiły mi w pamięci. Połowa lat 80-tych a ja stojąc okrakiem nad tunelem środkowym za przednimi siedzeniami i trzymając się mocowań zagłówków wpatruję się w drogę.. drogę którą określa celownik na masce. Był to czterodrzwiowy Mercedes W123 (200 D z tego co pamiętam). Niestety, tak się zdarzyło, że Mercedes miał wypadek i trafił w nieciekawym stanie do garażu.
Właściwie tu historia mogłaby się zakończyć, ale jednak ma ona swoją wieloletnią kontynuację.

Otóż ten rozbity Mercedes jest dla mnie najlepszym miejscem do zabawy! Często podbieram magiczne (w oczach kilkulatka) klucze do garażu, wsiadam do auta i wyobrażam sobie, że to ja prowadzę. W głowie słyszę dźwięk silnika, a trzymając za kierownicę i gałkę zmiany biegów.. jadę w przyszłość… Był to rok 87 może 89. Jeśli mnie pamięć nie myli, potem pojawił się kolejny egzemplarz, niestety czas zaciera mi różnice pomiędzy autami, gdyż były bardzo podobne – nawet kolorystycznie.

Po wielu, wielu latach i ścieżce zawodowej związanej z zabytkami pojawia się myśl, aby stać się właścicielem jakiegoś klasycznego auta… właściwie wybór jest prosty – tak! Poszukam Mercedesa W123. Ale dla urozmaicenia jednak w wersji Coupe – ta linia nadwozia podoba mi się bardziej. Myślą o zakupie podzieliłem się z najbliższymi.. i po niedługim czasie zaczęły się poszukiwania. Przeglądanie ogłoszeń, wyjazdy… czyli standardowa selekcja rynku.

Któregoś dnia, mój przyjaciel dzwoni i oznajmia, że niedaleko w komisie widział stojącą pod śniegiem „coupetę”. Od razu mobilizacja! Trzeba jechać, zobaczyć zanim zniknie.
Jestem na miejscu, oglądam, faktycznie jest. Wymarzone auto. Ciężko na pierwszy rzut oka ocenić stan, generalnie wygląda nieźle. Widać pewne mankamenty, ale nie są przeszkodą. Mimo wszystko, projekt „zakup” zakłada w przyszłci podjęcie generalnego remontu. Ale to bardzo dalekie plany.. a auto jeszcze nie kupione. Po wielu bojach z myślami, czy relacja ceny do stanu jest odpowiednia, decyduję się na zakup…. tym samym w marcu 2007 roku Mercedes staje się moją własnością i….. trafia do tego samego garażu, w którym jakieś 20 lat temu wyobrażałem sobie prowadzenie i posiadanie Mercedesa…..

Po zakupie, Gwiazda jadąc na lawecie trafiła do starego garażu, w którym wiele lat wcześniej stał Mercedes W123 mojego Ojca. To było niezwykłe uczucie… wprowadzić tam własne auto, o którym marzyłem będąc jeszcze dzieckiem. Wtedy dopiero zacząłem odkrywać Moją Gwiazdę. Nie była jeszcze zarejestrowana, stała w garażu, za oknem śnieg… więc zaglądałem w każdy zakamarek auta by go poznać jak najlepiej. Równolegle załatwiałem kwestie formalne, tłumaczenia dokumentów, i inne sprawy niezbędne do rejestracji. Na szczęście w ciągu kilku dni śnieg stopniał i jeszcze przed zarejestrowaniem udało mi się wyjechać autem, obejrzeć go w świetle dziennym a nawet zrobić pierwsze dokładne mycie! Przyznam, że umyty prezentował się świetnie. Oczywiście widoczne były pewne mankamenty… odstający przedni lewy błotnik, rdza na kielichu po tej samej stronie, “purchle” pod listwą na błotniku przednim prawym. Nawet nie chciałem myśleć, co dzieje się pod chromowanymi tzw.”cyrklami” na błotnikach. Wiedziałem, że tam może być kiepsko dlatego nie odważyłem się ich zdjąć. Jeszcze w komisie weryfikacja podłogi wypadła względnie dobrze, dlatego zdecydowałem się na zakup. Po pierwszym solidnym myciu, wypolerowaniu i nawoskowaniu lakieru pojazd nabrał nowego wyglądu.

Zaraz po odebraniu tablic rejestracyjnych Mercedes trafił do warsztatu na niezbędną obsługę. Wymiana oleju, filtrów, sprawdzenie zawieszenia, hamulców itp. Okazało się, że zawieszenie oraz hamulce są w znakomitym stanie. To mnie uspokoiło i pozwoliło bezstresowo przemierzać nasze pierwsze kilometry. I gdy Mercedes był już zarejestrowany zacząłem nim jeździć codziennie do pracy aby się nim nacieszyć! Wiosna temu sprzyjała a każdy kilometr pokonywany autem sprawiał mi wiele radości. W między czasie udało się nawet wieźć młodą Parę do ślubu, wybrać się na mały rajd klasyków, naprawić niedziałające wietlenie pokręteł na desce rozdzielczej i pojechać na majówkę do Zakopanego. Uczestniczyliśmy też w różnych spotach klubu MB/8 w Warszawie. Tak minął pierwszy sezon z Gwiazdą :).

Następny sezon to kolejne wyjazdy, krótkie weekendowe pikniki. Oczywiście nie jeździłem na nie sam. Towarzyszyła mi poznana dużo wcześniej osoba. Chyba tak zbliżyły nas te podróże, a może też pasja i upodobanie do Gwiazdy, że.. osoba ta stała się później moją żoną :).

Na szczęście żona podziela moje hobby, co było niezwykle ważne i pomocne podczas wieloletniego remontu auta :) (dziękuję!)

Po tych dwóch sezonach jazdy, zapadła decyzja o remoncie. Bo jak robić, to raz a porządnie i całciowo, a nie „łatać niedociągnięcia” bo to spowoduje, że auto nigdy nie będzie skończone. Taka dewiza przyświecała mi przy remontowych założeniach. Historia remontu to właściwie też odrębna „bajka”, ale skrócę ją, by Was nie zamęczać.

Kiedy postanowiłem rozpocząć remont, dowiedziałem się co i jak, popytałem i trafiłem z polecenia kolegi do blacharza, który zrobił już jakieś W123, ale też W114/115 a więc miał jakieś pojęcie. Po oddaniu auta, uzgodnieniu zakresu i ceny… rozpoczął się okres oczekiwania na rozpoczęcie prac i kolejne informacje. Jako osoba cierpliwa czekałem na odzew. Po dobrych kilku miesiącach .. odebrałem telefon od tegoż blacharza, który oznajmił mi, że właściwie to mu się nie chce robić (!!), rozebrał trochę auto, ale mam je zabrać. Bo on już nie ma siły, problemy z kręgosłupem a jego młody pracownik nie ogarnie takich prac.

Moje wkurzenie sięgnęło zenitu, ale przecież nie będę na siłę namawiał go na remont, bo wiadomo że nic dobrego z tego nie wyjdzie. Pojechałem, odebrałem i auto znów trafiło do garażu. Sądziłem, że o tej porze będę cieszył się zrobionym autem, a tu niestety – auto nawet nie ruszone, a do tego częściowo zdemontowane. Chwilę zajęło podejście do drugiego remontu… ale było coś, co zmobilizowało mnie do ponownych działań.

Jak to w życiu bywa, pojawiają się poważne „życiowe decyzje”. Tym właśnie było postanowienie o zakupie mieszkania. Spowodowało to szybkie przemyślenie i reakcję: Mercedes musi trafić do remontu! Bo jak teraz nie trafi, to po zakupie mieszkania już będzie to raczej mało realne.

Znów burza myśli i właściwie jedyna słuszna droga. Telefon… i moje słowa „Piotrze, chciałbym wstawić Ci auto do remontu. Czas nie ma tu znaczenia, zaczniesz kiedy będziesz chciał i mógł”. W odpowiedzi usłyszałem.. „Jasne, przyjeżdżaj”. I tym sposobem, następnego dnia Mercedes trafił na generalny remont.

Remont auta na początku miał pokonać wszystkie korozyjne problemy – skończyło się na remoncie “ do ostatniej śrubki”. Wszystkie nakrętki, podkładki, sprężynki itp itd zostały ocynkowane. Elementy zawieszenia albo wymienione albo piaskowane i malowane proszkowo. Pełen lakier, renowacja felg, nowe elementy zawieszenia… i auto jest w stanie fabrycznym. :)

Jaka była/jest dostępność części zamiennych? Czy można kupić części oryginalne? Gdzie je kupowałeś i ile kosztowały?
Dostępność części dobra, niektóre tylko w ASO co miało wpływ na cenę ( np uszczelki!). Części eksploatacyjne takie jak tarcze, klocki, el. zawieszenia kupowane były w dużym sieciowym sklepie z częściami.
http://czescizamienne.mercedes-benz.pl/

Czy podczas remontu były potrzebne specjalistyczne narzędzia / umiejętności? Jakie?
Właściwie nie potrzeba było specjalistyczny narzędzi.

Czy podczas renowacji wprowadzono jakieś modyfikacje i dlaczego?
Nie wprowadzono modyfikacji do auta poza montażem niewidocznego centralnego zamka elektrycznego – dla komfortu użytkowania.

Co w całym remoncie było najtrudniejsze?
Najtrudniejsze było doczekać do końca.. prawie 5 lat bez użytkowania auta!.. a więc cierpliwość.

Ile kosztowała renowacja/naprawa? Jak długo trwała?
Całość prac trwała prawie 5 lat. Szacunkowy koszt całci to ok 50 tyś zł.

Co byś doradził tym, którzy by chcieli kupić taki samochód? Czy warto go remontować, czy lepiej kupić już samochód po renowacji?
Samochód jest wspaniały – bezawaryjny, z dobrą dostępnością części. Trudno doradzić czy lepiej kupic zrobione auto czy robić renowację – ja robiłem ze względów sentymentalnych i dla siebie aby znać auto w każdym calu! Zapewne w kupionym po remoncie też zawsze coś trzeba będzie zrobić Puszczam oczko

Piotr Mady z Warszawy