BMW Isetta, Peel P50, Fiat 600 Multipla… Styliści już od dawna uwielbiali szokować swoimi twórczymi pomysłami, które z pomocą konstruktorów były realizowane w rzeczywistości. Przez ostatnie 25 lat byliśmy świadkami naprawdę odważnych propozycji samochodów, które u niektórych wywoływały uśmiech politowania, a dla innych było to coś na co czekali od dawna – oderwanie się od ziemi i możliwość przejechania się wozem prosto z kosmosu.

Przedstawiamy Wam ranking pięciu samochodów, bez których powstania, byłoby dzisiaj po prostu nudno.

1. Fiat Multipla 1998 – wiecznie na świeczniku

Odwiecznie wyśmiewana, lecz niezwykle śmiała propozycja Fiata z roku 1998. Z pewnością nie da się jej pomylić z żadnym innym samochodem, czego dowodem jest niezwykle wysoka sylwetka, układ świateł, a nawet specyficzne klamki drzwi. Gdy zajrzymy do wnętrza, naszym oczom ukaże się jedyna w swoim rodzaju deska rozdzielcza (która inspirowana była wyglądem zastawionego, domowego biurka), masywne uchwyty drzwi oraz rozległe siedzenia – a szczególnie to, które znajduje się pomiędzy fotelem pasażera i kierowcy. Ten przypominający nieco kanapę w amerykańskich samochodach zabieg, okazał się być strzałem w dziesiątkę! Dla tego udogodnienia została nawet stworzona specjalna wersja poduszki powietrznej pasażera, który w razie kolizji, „obejmuje” dwie osoby. Po złożeniu środkowego siedzenia otrzymujemy praktyczną podstawkę pod kubek, telefon czy talerz, z którego będziemy korzystać jeśli wybierzemy się naszą Multiplą na biwak. Dość nietypowym rozwiązaniem jest umieszczenie dźwigni hamulca ręcznego tuż przy lewej krawędzi fotela kierowcy. Nie jest przecież przedwojenna wyścigówka startująca w wyścigu Mille Miglia, no ale czegoż się nie robi ze względu na sztukę, którą z pewnością reprezentuje ten poczciwy model Fiata. W bogatszych wersjach można było spotkać nawet dwa oddzielne szyberdachy – podobnie jak w starym Renault Scenic.

A jak Multipla radzi sobie w codziennym użytkowaniu? Zaskakująco dobrze! Duże lusterka ułatwiają obserwację wokół auta, a przez przeszklone nadwozie zauważalny jest nawet najmniejszy fragment chodnika. Ceniony przez lata silnik JTD jest naprawdę mało awaryjny, a jego„klekot” nie odbiera nic od uroku całci. Prowadząc ten samochód naprawdę wyróżniamy się z tłumu, a w dzisiejszych czasach chyba o to właśnie chodzi!

2. Smart ForTwo – mały w świecie wielkich

Gdy pojawił się na rynku, ludzie patrzyli na niego z pewną dozą niepewności. Z biegiem lat możemy stwierdzić, że eksperyment Mercedesa, który odpowiadał za realizację projektu powstania auta naprawdę małego i do bólu miejskiego, wyszedł temu koncernowi na plus! Można narzekać na zbyt ospałą, automatyczną skrzynię biegów lub wylewać swoje żale na trwałość niektórych materiałów wykonanych z tworzywa, lecz to nic. Podróżowanie Smartem i oglądanie zza zabawkowej kierownicy (na pozór zwykłego) centrum miasta jest niesamowitą przygodą. Prowadząc ForTwo problem parkowania w ciasnych zakamarkach praktycznie znika nam z głowy, gdyż w nawet zastawionej większymi samochodami uliczce, możemy ustawić go jak skuter (co do dzisiaj jest praktykowane w dużych, włoskich miastach). Dlatego właśnie pierwsza, jak i późniejsze generacje Smartów widoczne są często jako „dodatek” do ogromnego, wakacyjnego campera. Ba, niektóre z nich mogą bez problemu zmieścić w sobie tak mały środek transportu!

Samo nadwozie auta osadzone jest na dość wytrzymałej klatce bezpieczeństwa, którą sprawdzano w setkach testów i licznych programach telewizyjnych związanych z motoryzacją.
Ironią losu jest to, że samochód tak bardzo kontrowersyjny, aktualnie nie powoduje kompletnego zamarcia przechodnia na ulicy. Wręcz przeciwnie, po latach użytkowania go w roli samochodu do nauki jazdy kategorii B1 oraz wykorzystywania ForTwo jako jeżdżącej reklamy pobliskiej kwiaciarni, samochodzik stał się obiektem pożądania w głównej mierze… hipsterów. I to też ma swój urok.

3. Honda Insight I – przybysz nie z tej ziemi

Po prezentacji małej Hondy na tokijskich salonach w roku 1999 świat już nigdy nie pozostał taki sam. Sylwetką przypominający owada samochód, posiadał elektryczno-benzynową jednostkę napędową, która potrafiła sprytnie odzyskiwać swoją energię – podczas hamowania silnikiem oraz podróżowania ze stałą prędkością. Model ten z pewnością był odpowiedzią japońskich inżynierów na trendy, które związane były z nachodzącą erą XXI wieku. Kosmiczne nadwozie wyposażone zostało w nietypowe osłony kół tylnych, co mogło z jednej strony przypominać popularny dodatek, który występował w amerykańskich krążownikach szos z lat 50-tych. Pierwsza generacja Hondy Insight oferowana była na 3 rynkach – amerykańskim, kanadyjskim oraz japońskim.

Jej aerodynamiczne walory były często wykorzystywane w amerykańskich produkcjach filmowych, gdzie za kierownicą Hondy zasiadali najczęściej fanatyczni ekolodzy i miłnicy samochodów elektrycznych. Jak na tak zaskakujący samochód, jego wnętrze było raczej spokojne. Nieco plastikowa deska rozdziela w dużym stopniu nie odbiegała od tych, które montowane były w jakże popularnym wówczas w Stanach Zjednoczonych modelu Civic.

Warto dodać także, iż Insight był pierwszą hybrydą dostępną w Ameryce Północnej. Dopiero kilka miesięcy po jego premierze, na ulicach Stanów Zjednoczonych zaczęły pojawiać się pierwsze Toyoty Prius, które z biegiem lat odnosiły wielkie sukcesy. II generacja kosmicznego modelu Hondy była równie udana, lecz już nieco bardziej stonowana. Aktualnie produkowana III generacja Insight może poszczycić się równie zjawiskowym designem, choć nie aż tak odważnym jak w 1999 roku. Niebanalna stylistka, ciekawe rozwiązania oraz niezwykła rzadkość występowania modelu Hondy Insight I sprawia, że prowadząc wóz na pewno wyróżnimy się z tłumu identycznych maszyn.

 

4. Skoda Felicia Fun – zwariowana od opon po sam dach

Nikt pewnie nie spodziewał się, że w rankingu tym ma szansę pojawić się jakiś czeski samochód, a tym bardziej – spokojna Felicia, którą najczęściej kojarzymy ze statecznym oraz lubianym przez osoby starsze samochodem. Pancerne jednostki silnikowe, 5-drzwiowe nadwozie oraz bardzo łatwy dostęp do części zamiennych przez ostatnią dekadę klasyfikował model ten na podium rozsądnych propozycji dla świeżo upieczonego kierowcy. Jednak spośród puli wszystkich hatchbacków, kombi czy wersji dostawczych, wyróżnić możemy magiczną ilość, bo aż 4016 wyprodukowanych sztuk zupełnie innej, wychodzącej poza schemat auta rodzinnego. Na samym początku zaskakiwał już swoim designem. Pomalowane w dwóch odcieniach żółci egzemplarze, intrygowały swoimi masywnymi zderzakami, tylnym spojlerem i wpadającymi w oko alufelgami. Prócz tego, Felicia Fun posiadała przesuwną tylną ścianę, którą niektórzy mogą kojarzyć z równie podobnym gadżetem montowanym w Tarpanie.

Rozwiązanie to powoduje, że podróżujący na dwóch siedzeniach z tyłu mogą poczuć się jak w rasowym kabriolecie. Prócz niemalże koncepcyjnego wyglądu Skody, na jej karoserii możemy znaleźć kilka oryginalnych emblematów z wizerunkiem żaby, a do wnętrza zapraszać nas będą równie jaskrawożółte elementy, do których należy także sama obudowa panelu radia. Posiadanie takiego wozu z pewnością będzie czymś wyjątkowym, a reakcje przechodniów na owy „czeski eksperyment” będą wywoływać szeroki uśmiech na twarzy.

5. Plymouth/Chrysler Prowler – Califronia w każdym milimetrze auta

Nawiązujący do kultowych hot rodów amerykański roadster produkowany był w latach 1997-2002 (z przerwą w roku 1998). Już po usłyszeniu nazwy modelu, przed naszymi oczami maluje się obraz jednej z wyścigówek, którą mogliśmy się ścigać w „Cruis’n Exotica”, kultowej grze dostępnej na automatach do gier. Samochód ten znacząco wybiegał poza wszelkie schematy, a jego po części retro stylistyka nie zestarzała się nawet dzisiaj.

Środek w takim samochodzie jak najmniej ważną rzeczą, bowiem to wygląd zewnętrzny gra tu pierwsze skrzypce. Na konsoli rozdzielczej znajdziemy pomalowany w kolorze nadwozia panel, w którym schludnie wkomponowano wszystkie wskaźniki. Na zewnątrz, wąskie szyby bez ramek okrywa natomiast brezentowy dach. Linia wozu to istny majstersztyk – za rasowo wystające błotniki i wszystkie proporcje projektantom należy się złoty laur za zasługi.

Sercem Prowler’a jest silnik o pojemności 3,5 litra V6, który generuje 214 KM. Jednostka ta, została zastąpiona mocniejszą, bo aż 253-konną odmianą w roku 1999. Zamontowane w wozie, automatyczne, 4-biegowe skrzynie spowodowały, iż Prowler był pierwszym Plymouth’em z napędem na tył od czasów legendarnego Plymoutha Gran Fury. Egzemplarze z rocznika 2001 i 2002 posiadają już emblematy Chryslera. Spośród dwunastu dostępnych wersji malowania, w oczy najbardziej rzucał się odcień „Orange Pearl”, który nawet w burą pogodę kojarzył się z kalifornijskimi wschodami i zachodami słońca. I tak właśnie miało być!

Autorzy zdjęć: Car brochures&adverts, Huntington Honda , Skoda Felicia Fun Pick-up’s UK, Peel Engineering