Złotą epoką filigranowych kabrioletów z charakterem był przełom lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Prym w tej dziedzinie wiodły europejskie koncerny. Wszak tego typu samochodami wspaniale podróżowało się po szosach nadmorskich kurortów, gdzie styl i szyk był jedną z ważniejszych rzeczy jeśli chodzi o codzienne środki transportu.

Pewnego razu w Mediolanie

Przodownikami w projektowaniu i budowaniu sportowych kabrioletów bez wątpienia byli (i wciąż są!) Włosi. W 1954 roku o Alfie Romeo było głno praktycznie w każdym piśmie motoryzacyjnym. Wszystko to za sprawą wypuszczenia na rynek zgrabnej Giulietty Spider. Dwuosobowe cabrio z miejsca stało się wielkim hitem i było świetnym urozmaiceniem gamy modelowej Giulietty tworzonej przez rodzinnego sedana (Berlina) i zadziorne coupé (Sprint).

Elektryzujący samochód był ucieleśnieniem słów „Dolce Vita”, które zresztą pewnie nie raz padały z ust ich szczęśliwych właścicieli. Idealne proporcje, niska sylwetka oraz chromowane „Scudetto” na samym przedzie były przez nich uznawane niemal za dobro narodowe. Wnętrze Alfy zarezerwowane było wyłącznie dla dwóch osób, dlatego też wieczorna przejażdżka z otwartym dachem mogła być oryginalnym pomysłem na randkę.

Powiew francuskiej świeżci

Cztery lata po rynkowej premierze otwartej wersji Giulietty, Renault zaprezentowało światu zjawiskowe Floride. Posiadający delikatne linie i wysublimowane przetłoczenia wóz mógł przypominać poniekąd luksusową motorówkę. Wrażenie to potęgował dość wyraźny zwis przedniej części nadwozia, które było dziełem Pietro Frua – wybitnego stylisty nadwozi, który dorzucił do projektu Floride trochę włoskiej magii, choć całość była w pełni zgodna z koncepcją amerykańskich kabrioletów. Charakterystycznym elementem wozu były chromowane „skrzela” znajdujące się przed tylnymi nadkolami. W czasie jazdy zasysały one powietrze, które pomagało schłodzić umieszczony pod tylną klapą silnik.

Choć autem najprzyjemniej podróżowało się w dwójkę, w razie potrzeby tylna półka mogła zamienić się w maleńką kanapę. Wygodnie mieściły się na niej jednak tylko dzieci, choć i na krótki dystans, awaryjnie mogła wcisnąć się tam drobna, dorosła osoba. Z racji umiejscowienia jednostki napędowej, jedyny bagażnik znajdował się z przodu.

„Serca” schowane pod maską

Choć oba samochody posiadały napęd na tylne koła, ale rzeczą różniącą je od siebie było umiejscowienie silnika.

W Renault, spokrewniony z modelem Dauphine silnik umieszczono za tylną osią. Dzięki dużej przestrzeni komory dostęp do niego był bardzo łatwy. Jednostka o 956 cm³ pojemności (z początku wóz oferowany był ze słabszym silnikiem o pojemności 845 cm³) i mocy 45 KM mogła rozpędzić się do 137 km/h, choć jej użytkowanie sprawiało znacznie większą przyjemność przy nieco niższych prędkościach. Popisową jazdę Renault Floride mogliśmy natomiast obejrzeć w trzeciej odsłonie filmowych przygód francuskiego żandarma („Żandarm się żeni”, reż. Jean Girault), w którego rolę wcielał się Louis de Funès.

 

W Giuliettce Spider, 1,3-litrowy motor umieszczono z przodu. Rozwijał on moc 80 KM oraz zdecydowanie wolał wyższe obroty. Prędkość maksymalna małego kabrioletu wynosiła 163 km/h, przez co doznania za jej kierownicą były niezapomniane. Alfę chętnie wykorzystywano w sporcie samochodowym. Jej torowe wersje były specjalnie odciążone oraz posiadały zapewniającą niższy opór powierza szybę i pałąk ochraniający kierowcę podczas dachowania. Otwartą wersję Alfy Romeo można było też nabyć w wersji 1600, która dysponowała 92 KM.

Gwiazdy, gwiazdy!

Kampania reklamowa Renault Floride była jedną z ważniejszych w historii francuskiej marki. Do promocji urodziwego kabrioletu zaangażowano wtedy ikonę francuskiego kina Brigitte Bardot! Zdjęcia pozującej przy samochodzie artystki w mig obiegły światowe media i znacząco wpłynęły na sprzedaż wozu, z którego kształtów emanowała miłość do zabawy, stylu i frajdy z jazdy.

Dużą popularnością cieszyła się też naturalnie zgrabna Alfa Romeo. Wersję Spider mogliśmy podziwiać w dziesiątkach włoskich produkcji filmowych takich jak „Dzień szakala” (reż. Fred Zinnemann) lub „Osiem i pół” (reż. Federico Fellini). Jej wiecznie młode, zaprojektowane przez Pininfarinę linie sprawiły, że nawet po upływie kilku dekad, zgrabny wóz pojawia się w wielu nowych dziełach kinematografii. W towarzystwie zjawiskowych Alf Romeo z tamtych czasów widywana była też najsłynniejsza włoska gwiazda kina Sophia Loren.

Garść informacji

  • Jednym z założeń sprzedażowych obu samochodów był ich dostęp na rynku amerykańskim. Otwarte modele w szczególności upodobali sobie mieszkańcy cieplejszych stanów, gdzie słoneczny klimat pozwalał niemalże przez cały rok użytkować stylowe kabriolety. W momencie, gdy nazewnictwo Alfy Romeo pozostało takie samo jak w Europie, model Floride został w USA przemianowany na Caravelle.
  • Samochody można było nabyć w wersji ze zdejmowanym, twardym dachem (w przypadku Renault była to odmiana oznaczona symbolem „S”).
  • Niektóre z dostępnych w Alfie Romeo i Renault elementów pochodziły z popularniejszych odmian samochodów tych marek. Przykładowo: dwubarwne koło kierownicy Floride zostało przejęte z późniejszego Dauphine. Wyposażona w ring i wypukły emblemat kierownica Giulietty była bliźniacza z wersją Berlina/Sprint.

Produkcja Giulietty Spider trwała do 1962 roku, a następnie została zastąpiona przez niemalże identyczny model o nazwie Giulia Spider. Renault Floride/Caravelle powstawało nieco dłużej, bo aż do 1968 roku. Dzisiaj, Alfa oraz Renault są idealną wręcz propozycją dla osoby, która ponad wszystko ceni sobie styl oraz oryginalność. Warto zainteresować się nawet mocno zmęczonymi, wymagającymi kompleksowej renowacji egzemplarzami obu samochodów, gdyż bez wątpienia są one jedynymi z najbardziej kultowych kabrioletów w historii motoryzacji.

 

Zdjęcia: Krystian Tomala