Nie od dziś wiadomo, że Fiat 128 wielkim przebojem wdarł się na rynek. Zaledwie rok po zajęciu pierwszego miejsca w konkursie na Europejski Samochód Roku 1970, do rodzinnego sedana dołączył sportowy wariant. Nowa wizja Fiata została zamknięta w zgrabnym samochodzie, który do teraz może być uznawany za wzór klasycznego coupé.

Nie od dziś wiadomo, że jedną z przyczyn wdrożenia do produkcji Fiata 128 Sport Coupé była pierwsza generacja Forda Capri. Sukcesy uznawanego za europejskiego Mustanga wozu, jeszcze w 1969 roku zmusiły zarząd Fiata do działania. No i się udało! „Budżetowe GT” z Włoch dedykowane było osobom, dla których słowo „nuda” mogłoby nie istnieć! Nadwozie nowego samochodu ociekało w wiele inspirowanych sportem detali. Największą uwagę skupiały na sobie dyskretne kły zderzaków, idąca ku górze linia okien czy nawet muskularnie zarysowana sylwetka tylnej części karoserii. Ten sam klimat panował również w środku, gdzie standardem były kubełkowe siedzenia. Jedynym minusem była niewystarczająco dobra widoczność, która do dziś jest zmorą tego typu pojazdów.

 

Pod maską było równie ciekawie, co na zewnętrz. Żwawe i lubiące wysokie obroty silniki uchodziły wtedy za świetnie zestrojone, a przy okazji całkiem ekonomiczne. Na plus był też całkiem pojemny, 50-litrowy zbiornik paliwa, który „nie wołał jeść” przy okazji mijania najbliższej stacji benzynowej. Standardowa jednostka o pojemności 1,1-litra mogła wykrzesać z siebie 65 KM. Prosty motor zastąpiono później generującym już moc 76 KM silnikiem, którego pojemność wzrosła do 1300 cm3. Co ciekawe, agresywnie pobrzmiewający wóz polubił też bardzo sam Enzo Ferrari, który chętnie wystąpił w jednej z jego kampanii reklamowych!

Włoskie samochody były też montowane w Polsce jako Polski Fiat 128p Sport. To właśnie w naszym kraju model ten, już na dobre zapisał się w  historii polskiego filmu. Mowa tu oczywiście o słynnym pościgu z serialu „07 zgłoś się”, gdzie taki właśnie pojazd mistrzowsko uciekał przed goniącym go kordonem milicji. Za kółkiem wyposażonego w specjalny pałąk oraz przyciemnione szyby auta siedział wtedy polski kierowca rajdowy Marek Varisella. Agresywna jazda na planie była dla niego czystą przyjemnością! Uwiecznione na starych taśmach filmowych wyczyny, po latach zostały jednogłnie okrzyknięte „Polskim Bullitem”.

Największe zmiany przyniósł jednak 1975 rok. Poliftingowy wóz z miejsca otrzymał nazwę 3p, która oznaczała, że od tej pory dysponuje on trzydrzwiowym, praktyczniejszym nadwoziem o lekko zmienionych kształtach. Z pasa przedniego już na stałe zniknęły kwadratowe światła. Ich miejsce zajął komplet podwójnych, okrągłych reflektorów, które wyglądały bardziej agresywnie. Podobnie było z tyłu, gdzie na stałe pojawiły się dzielone klosze świateł. Drobnym modyfikacjom zostało też poddane wnętrze.

Późniejsza wersja, Fiat 128 3p również okazała się być strzałem w dziesiątkę!

Zamiłowani w Fordzie Capri brytyjscy dziennikarze, ku dużemu zdziwieniu, ocenili Fiata bardzo pozytywnie. Należy jednak pamiętać, że dostępne na tamtejszym rynku egzemplarze były często lepiej wyposażone, a zainteresowane nimi grono osób kusiły mnogością odmian wyposażenia. W niektórych krajach stosowano też inne nazewnictwo tego modelu, którego nowy wizerunek bardzo chętnie reklamował także niezapomniany Niki Lauda! Prócz Polski, licencję na produkcję bliźniaczego auta otrzymał też hiszpański Seat, który na jego bazie zbudował inny, hiszpański wynalazek – model 1200 Sport. Wraz z upływem lat śmiało można stwierdzić, że ten model Fiata zawojował dekadą lat siedemdziesiątych!

Przy tej okazji warto poruszyć też pewien inny, choć równie fascynujący, temat samochodów gwiazd. W latach siedemdziesiątych, za kierownicą zarówno polskich jak i zachodnich wersji sportowego Fiata 128 zasiadało też niemałe grono osób z pierwszych stron gazet. Jeździła nim prezenterka Irena Dziedzic, inny był zaś w dyspozycji członków zespołu „Dwa plus jeden”. Swojego Fiata 128 Sport Coupé miał też piosenkarz Jerzy Połomski, przy którego przebojach wciąż do rana potrafi bawić się „cała sala”. Jego ciemnozielony egzemplarz posiadał gaźnikowy, 76-konny silnik o pojemności 1,3-litra oraz dość charakterystyczne numery tablic rejestracyjnych – WR 6262.

Z samochodem piosenkarza związane są jednak nie tylko miłe, ale i mrożące krew w żyłach wspomnienia. Podczas jednego z wyjazdów na Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej, na odcinku prowadzącej do Opola drogi – przed maskę Fiata znienacka wyjechał wóz konny. Artysta w momencie stracił panowanie nad samochodem i wyleciał nim z zakrętu. Rozpędzony samochód z łoskotem wylądował w przydrożnym rowie. Niestety, konieczna była wizyta w szpitalu, a następnie u mechanika… Po latach, Jerzy Połomski wiele razy dziękował Bogu, że nie zabrał wtedy ze sobą  znanej spikerki telewizyjnej Edyty Wojtczak, która początkowo miała być jego pasażerką…

W 1976 roku Jerzy Połomski postanowił sprzedać swojego Fiata ze sportowymi ambicjami. Na zdecydowanego kupca nie musiał on wcale długo czekać. Wozem natychmiast zainteresowała się Maryla Rodowicz, która wówczas pozbyła się pamiętnego, wymagającego rychłego remontu VW-Porsche 914. Jak wielokrotnie wspominała artystka: „Interesował mnie każdy samochód, który w swojej nazwie miał dopisek – sport”, tak więc kilkuletni fiacik doskonale spełniał jej oczekiwania! Po dokonanej transakcji, na skrzynkę Jerzego Połomskiego jeszcze przez jakiś czas przychodziły wystawione na jego adres mandaty za zbyt szybą jazdę, które niestety były „dorobkiem” Maryli.

„Pamiętam, że w tym Fiacie strasznie telepała się rura wydechowa. Później sprzedałam go Markowi Grechucie, który wkrótce zderzył się nim czołowo z maszyną malującą linie na szosie. Podejrzewano, że Marek zasnął” – wspominała na łamach jednej ze swoich książek piosenkarka. Wspomnienie to zawiera jednak małe nieścisłci. Marek Grechuta w kolizji pod Jędrzejowem uczestniczył wtedy za kierownicą swojego Citroena DS. „Wędrującego po artystach” Fiata używał wcześniej i również darzył go wielkim sentymentem. Podobno podczas podróży tym samochodem, w jego głowie wielokrotnie rodziły się pomysły na nowe utwory, co niestety dekoncentrowało uwagę piosenkarza na drodze. Pod wpływem emocji wywołanych przez owego Fiata, Marek Grechuta namalował obraz pt. „W podróży”. Kto wie, może ten samochód miał na tyle szczęścia i przetrwał na „polskim podwórku” do dnia dzisiejszego?


Zdjęcia: Krystian Tomala, archiwum KlassikAuto.pl

Dodatkowe źródła: Maryla Rodowicz – „Niech żyje bal”, Pomponik.pl