Pomysł na ten artykuł zrodził się w mojej głowie już jakiś czas temu. Wszystko stało się za sprawą archiwalnego nagrania, które pojawiło się w serwisie YouTube… Kilkunastominutowy film był relacją z przygotowań do jednego z rajdów Janusza Kuliga. W jednym z jego fragmentów mogliśmy przyjrzeć się niektórym uczestnikom, którzy przebijając się przez tłumy kibiców oraz ich samochodów, dopiero co docierali na miejsce imprezy. Wielu (zwłaszcza zagranicznych) zawodników przyjeżdżało w pełni wyposażonymi busami, ciągnącymi za sobą przyczepy z gotowymi do zażartej rywalizacji „rajdówkami”. Inni, zręcznie wymijali niektórych proszących o autograf fanów, by jak najszybciej dotrzeć do boksu i przygotować się przed startem.
W całym tym zamieszaniu nagle pojawiło się bordowe Renault Scénic z przyczepionymi do szyb osłonami przeciwsłonecznymi w kształcie „uśmiechniętych miśków”. Rodzinny minivan powoli toczył się po asfaltowej dróżce. Nagle, zza opuszczonej szyby kierowcy wychyliła się uśmiechnięta postać, która z miejsca zaczęła nawiązywać sympatyczne relacje z fanami.
Utalentowany kierowca rajdowy
Osobą tą był nie kto inny jak Janusz Kulig – jeden z najbardziej utalentowanych polskich kierowców rajdowych. Jego wyczyny z zapartym tchem obserwowały tysiące osób. Niejednokrotnie oblegając pobocza rajdowych tras. Bacznie śledzący karierę Janusza fani uwielbiali go nie tylko za jego wspaniałe wyczyny na OS-ach, lecz również za wyjątkowe podejście do nich samych. Nie było chyba imprezy, na której Janusz Kulig choć na chwilę nie przystanąłby przy swoich kibicach, by zamienić z nimi kilka słów czy podpisać kolorowy plakat, który przez następne kilka lat wisiał na ścianie jego szczęśliwego posiadacza. Do dziś uważa się, że wraz z nagłym i zupełnie niespodziewanym odejściem Janusza – nastąpił pewien kres epoki. Rajdowej epoki wszechczasów.
Samochody Janusza Kuliga
Postać Janusza Kuliga od lat kojarzona jest z żółto-niebieskim Renault Maxi czy utrzymanym w stylistyce New-Edge Focusem WRC. Czy jednak nigdy nie zastanawiało Was jakimi samochodami polski mistrz kierownicy poruszał się prywatnie?
Złote początki
Pierwszym samochodem Janusza Kuliga był Fiat 126p, czyli poczciwy maluch. To właśnie za jego sterami odnosił on swoje pierwsze sukcesy sportowe. Wyprodukowany w Tychach Fiat został specjalnie dostosowany do niełatwych startów w KJS-ach.
Zestaw składający się z przyczepki i podrasowanego malucha nieraz był ciągnięty przez niezawodnego Mercedesa 190 – samochód rodziców Janusza. Były to czasy, w których nie każdy już na samym starcie mógł pozwolić sobie na markowy zespół serwisowy. W karierę Janusza angażowali się zarówno jego najbliżsi oraz przyjaciele. I miało to swój wyjątkowy, niepodrabialny urok! Przy tej okazji warto wspomnieć, że Janusz w młodości posiadał też własny motocykl. Był nim produkowany w dawnym NRD Simson – ikona lat osiemdziesiątych.
Japońskie wynalazki i niemiecka solidność
Po jakże owocnej przygodzie z polską motoryzacją przyszedł czas na coś z „wyższej półki”. Nowym wozem w garażu Janusza była Toyota Corolla Twin CAM 16V w przyciągającym niczym magnes, wpadającym w zieleń odcieniu nadwozia. Szybki i zrywny wóz pełnił rolę tzw. „treningówki”, czyli samochodu, za którego kierownicą rajdowiec mógł zapoznać się z każdym kawałkiem trasy przed oficjalnym startem. Sympatia Janusza do motoryzacji z kraju kwitnącej wiśni na pewno miała znaczenie przy wyborze kolejnego auta. A była nim… przednionapędowa Toyota Celica – jeden z najlepszych japońskich pojazdów lat dziewięćdziesiątych oferowanych na rynku europejskim. Pewnie wielu z Was kojarzy ten model Toyoty z jego rolą w kultowej polskiej komedii pt. „Chłopaki nie płaczą” (reż. Olaf Lubaszenko) z 2000 roku. Po dwóch Toyotach Janusz Kulig zdecydował się przesiąść na wóz niemieckiej produkcji. Był nim Opel Kadett GSI, czyli usportowiony prekursor Opla Astry. Tak jak w przypadku Corolli, Kadett używany był w charakterze samochodu treningowego.
Francuski kontrakt
W drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych Janusz Kulig nawiązał kontrakt z firmą Renault. Od tego momentu zasiadał już za kierownicą superszybkiego, bo aż 280-konnego Megane Maxi. Polski rajdowiec wielokrotnie wspominał, że to właśnie do tego pojazdu miał szczególny sentyment. Z racji tego, że swoimi osiągnięciami promował on wizerunek lubianej w Polsce marki z Francji, wybór jego codziennego samochodu padł na rodzinnego Scénica. Bazujący na podzespołach innowacyjnego Mégane minivan królował w swojej klasie. Przestronne wnętrze, miękkie fotele, a przede wszystkim pojemny bagażnik (1800 litrów po złożeniu tylnych siedzeń!) były mocnymi argumentami przemawiającymi za wyborem tego auta. Wielką zaletą Renault Scénic był też wysoki poziom bezpieczeństwa.
Bordowe Renault Janusza zagościło na łamach kultowego magazynu „Poznaj Renault”, a dokładniej na okładce numeru 4 z 1997 roku. Pismo można było wówczas znaleźć w salonach dealerskich francuskiej marki. Tuż przed zarejestrowanym na numerach TNF 4832 Scénicu do zdjęcia pozował Janusz Kulig w towarzystwie swojej żony Agnieszki oraz kilkumiesięcznej wtedy córki Pauliny.
Złote czasy Forda
Prawdziwym kamieniem milowym sportowej historii Janusza była jego współpraca z marką Ford. Zaowocowała ona startami na oklejonym w barwach Marlboro Fordzie Escorcie WRC, którego miejsce zajął z czasem kultowy Focus WRC – rasowa odmiana Europejskiego Samochodu Roku 1999.
Jak wspomina Pani Paulina Kulig, córka Janusza: „Gdy Tata współpracował z Fordem w rajdach, to również prywatnie używał samochodów Forda. Jeździł Mondeo (które nawet jeszcze ja pamiętam), kremowym Galaxy. Używał też Explorera”. To właśnie tymi pojazdami polski kierowca rajdowy wybierał się ze swoją rodziną na wakacyjne wyjazdy. Jednym z ulubionych kierunków ich wspólnych podróży były skąpane w letnim słońcu Włochy.
„Przyjaciel Taty, Dariusz Burkat, wspomniał, że był on lojalny wobec sponsorów, tak jak w przypadku m.in Forda. Nie gonił za prestiżem, tylko cenił sobie komfort i funkcjonalność w prywatnych samochodach, tak żeby pojechać z rodziną na weekend, a nie pokazywać się. Chociaż wspomniana Corolla podobno była na tamte czasy taka „szpanerska” :) Wiem, że niektóre samochody Taty znalazły później nowych właścicieli, którzy byli z nich bardzo zadowoleni” – wspomina w rozmowie z nami Pani Paulina Kulig.
Choć prowadząc swoją „rajdówkę” Janusz Kulig nieraz przekraczał barierę 200 km/h, prywatnie był on bardzo spokojnym i opanowanym kierowcą. Momentami zdarzało się, że jeździł nawet zbyt wolno, co często z przymrużeniem oka wypominał mu jego ojciec, śp. Jan Kulig.
Ostatnie samochody mistrza
Iście egzotycznym samochodem, który znajdował się w rękach Janusza było Mitsubishi Lancer Evo 5. W latach dwutysięcznych był to jeden z najlepszych samochodów sportowych świata, którym na pewno wielu z Was ścigało się w kilku odsłonach gry Need For Speed. Białego Lancera można było spotkać na rozmaitych wydarzeniach, na które Janusz był zapraszany jako gość specjalny.
Rok 2004 zapowiadał się dla Janusza bardzo dobrze. Podpisał on wówczas kontrakt z Fiatem. W zbliżającym się sezonie miał startować poliftingowym Fiatem Punto Super 1600 – przystosowanym do startów w rajdach bestsellerem turyńskiego koncernu. Media z dumą publikowały zdjęcia polskiego mistrza testującego nową maszynę na włoskich ziemiach.
W tamtym okresie Janusz Kulig, z Forda Mondeo, którego później zaczął użytkować jego ojciec, przesiadł się do srebrnego Fiata Stilo. Warto też nadmienić, że w posiadaniu Janusza znajdowało się jeszcze kilka innych samochodów, choć to właśnie wymienione wyżej maszyny były dla niego najważniejsze. Często korzystał on też z transportu lotniczego lub wynajmował dany samochód będąc na wyjeździe zagranicznym.
Produkowane w mieście Cassino Stilo zostało odebrane w bielskim oddziale Centrum sprzedaży Fiat Auto Poland. Nazywany włoskim rywalem Volkswagena Golfa IV samochód był wersją Abarth z 2,4-litrowym silnikiem o mocy 170 KM. Niestety, trzydrzwiowy Fiat był też ostatnim samochodem, jakim jeździł Janusz Kulig.
Choć od tragicznych wydarzeń, które miały miejsce feralnego 13 lutego 2004 roku upłynęło już 19 lat, pamięć o Mistrzu Januszu wciąż żyje w sercach wielu z nas – jego wiernych kibiców jak i oddanych fanów, którzy z wielką pasją oglądają jego dawne starty lub czytają archiwalne wywiady.
„Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim…” – Kulig forever.
Artykuł ten nie miałby szansy powstać, gdyby nie wielka pomoc ze strony Pani Pauliny Kulig – jednej z dwóch córek Janusza Kuliga oraz pozostałych osób, które zechciały podzielić się wieloma cennymi wspomnieniami sprzed lat. Jeszcze raz serdecznie dziękujemy za wielkie zaangażowanie z Państwa strony!
Zdjęcia: www.media.stellantis.com, Unsplash.com, Grzegorz Chyła, JOSEF PETRU rally photo service