Rower marki „Ukraina” znaleziony na złomowisku w stanie, któremu daleko do ideału. Rdza znajdowała się niemal na każdym elemencie roweru, a błotniki były tak przegniłe, że aż kruche…. Ale to dobrze, ponieważ dzięki temu, kupiłem ten pełen potencjału zabytek mniej więcej za równowartość jednej nowej dętki do rowerowego koła tj. za 20 złotych.
Pracy było sporo. Wszystko trzeba było rozkręcić, co ze względu na rdzę i stare zapieczone śruby wcale nie było takie łatwe, przeczyścić i przygotować do zakonserwowania oraz malowania.
Przepis na sukces?
- odrobina oleju
- pół litra popularnego napoju gazowanego o ciemnym zabarwieniu
- duża ilość papieru ściernego
- sporo poświęconego czasu oraz szczypta samozaparcia
Potem już poszło gładko. Po wyczyszczeniu całej ramy oraz kół i innych elementów z rdzy (w tym śrub, które również chciałem pozostawić oryginalne) oraz zakonserwowaniu wnętrza ramy przyszła pora na malowanie. Nie obyło się przy tym bez użycia spawarki do przywrócenia dawnej świetności błotnikom, którym czas wyrządził chyba największą szkodę.
Po rozebraniu roweru wyciągnąłem następujące wnioski. Rama roweru Ukraina zdaje się być niezniszczalnym produktem ukraińsko-radzieckiej myśli technicznej. Jej rurki, a raczej rury, wykonane są ze stali i odnoszę wrażenie, że z powodzeniem mogłyby służyć jako element centralnego ogrzewania w domu. Koła również są ciężkie i stalowe, więc jest to czołg wśród rowerów.
Rower malowałem pistoletowo, korzystając z uprzejmości przyszłego teścia, który użyczył mi swój warsztat:
Kilka dni później powtórzyłem malowanie. Przyszedł czas na elementy bez których rower nie byłby rowerem, czyli czyszczenie i malowanie kierownicy, dokładna konserwacja pedałów, zakup łożysk niezbędnych, aby wszystko”hulało” , konserwacja oryginalnego łańcucha wielkością i grubością przypominającego ten stosowany w motorowerach oraz to co najważniejsze dla każdego wprawnego jeźdźca – siodło.
Siodło od Ukrainy to prawdziwy „mercedes” wśród rowerowych siodełek, istna kanapa, marzenie fizjoterapeutów…To moje nie było jednak w najlepszym stanie – sparciałe, kruche i dziurawe, a sprężyny i metalowe elementy powykrzywiane i zardzewiałe. Czyli kolejne dni żmudnej pracy…. :
- wypełnienie ubytków
- wzmocnienie potarganych elementów
- wywiercenie otworów niezbędnych do obszycia siodła nową skórą
- oklejanie siodła płatami skóry i obszywanie dratwą (coś strasznego, koszmar każdej szwaczki…)
Konstrukcja metalowa siodła wymagała całkowitej renowacji.
Jeszcze kilka nitów i siodełko było gotowe.
Później renowacja blaszanej odznaki z charakterystyczną jaskółką i….skrótem CCCP (bynajmniej nie jest to nazwa znanej drużyny kolarskiej sponsorowanej przez jedną z polskich stacji telewizyjnych)
Po około czterdziestu popołudniach i wieczorach spędzonych w warsztacie, przyszła pora na wielki finał. Sam byłem ciekaw jaki będzie efekt…Oto mój rower:
Po rocznej eksploatacji, rower sprawuje się bez zarzutów. Prowadzi się lekko i ze względu na duże koła oraz dość sporą masę pozwala osiągać dość przyzwoite prędkości. Siedzi się wysoko i wygodnie, siodło redukuje wszelkie nierówności.
Rower wzbudza ogromne zainteresowanie na ulicy. Bez porównania z nowoczesną „masówką”. Nigdy nie jeździłem na tak wspaniałym jednośladzie- no chyba, że na „holendrze” mojej narzeczonej, którego restaurowaliśmy równocześnie z Ukrainą w ten sam sposób:
Jeszcze kilka zdjęć:
Opony oryginalne:
Jeśli chodzi o oznaczenia marki na rowerze, to te oryginalne były na rowerze namalowane, ja natomiast zakupiłem komplet naklejek na jednym z popularnych serwisów aukcyjnych za ok.30 zł.-identyczne z oryginałami.
Tekst oraz zdjęcia: Paweł Wróblewski