Każdy z nas zna sposoby, aby choć na krótką chwilę przenieść się w przeszłość. Niekiedy dzieje się to za pomocą odtworzenia swojego ulubionego przepisu z okresu dzieciństwa, który od wielu lat widnieje na papierze pożółkłej kartki z zeszytu. Dla innych zaś, podróż w przeszłość rozumiana jest jako wyprawa do swoich ukochanych miejsc na ziemi – wakacyjnych kurortów, górskich ścieżek czy lśniących taflą wody jezior. Miłośnicy zabytkowej motoryzacji mają natomiast jeden niezawodny sposób, który sprawdza się od lat. Polega on na przekręceniu kluczyka w stacyjce klasycznej maszyny. W momencie czas, uwierzcie mi, naprawdę zwalnia swoje tempo, a w radioodbiorniku na nowo rozbrzmiewają hity sprzed kilku dekad…
Do tej ostatniej grupy osób wręcz idealnie wpasowują się entuzjaści jednego z najpiękniejszych, europejskich kabrioletów epoki lat sześćdziesiątych – MGB Cabrio. Samochód ten posiada dosłownie wszystkie cechy idealnego wozu sportowego, za którego sterami każdy pokonany kilometr będzie niewątpliwą ucztą dla zmysłów.
MGB Cabrio zadebiutowało w 1962 roku jako następca równie legendarnego MGA, choć konstruktorzy z Wielkiej Brytanii nad jego budową pracowali już od 1958 roku. Model ten był jednak w pełni nowoczesną i jak na tamte czasy rozwiniętą technologicznie konstrukcją, wyposażoną w czterocylindrowy silnik o pojemności 1,8-litra. Agresywnie mrucząca jednostka dysponowała mocą ponad 90 KM, co dawało się wyczuć w trasie, jak i podczas szybkiego wyprzedzania. Ponadto, samochód wyposażono w ulepszoną, czterobiegową skrzynię, która była ulepszoną wersją skrzyni biegów stosowanej u poprzednika. Był to zaledwie 920-kilogramowy roadster o niezwykle sportowej pozycji za kierownicą. Zawieszenie w MGB nie było wyjątkowo twarde, choć w żaden sposób nie pogarszało to charakterystyki prowadzenia.
Przyciągająca jak magnes odmiana cabrio z początku oferowała miejsce jedynie dla dwóch osób (dodatkowa „ławeczeka” stosowana zamiast tylnej półki bagażowej dostępna była w ofercie dopiero po jakimś czasie), to zarówno kierowca jak i pasażer nie mogli skarżyć się na zbyt mało miejsca na nogi, co w segmencie podobnych wozów było wręcz na porządku dziennym. Pośrodku deski rozdzielczej znajdowało się miejsce na opcjonalnie montowane radio. Drążek zmiany biegów znajdował się dosłownie na wyciągnięcie ręki. Doskonale skrojona była też trójramienna kierownica z przepięknym emblematem marki wkomponowanym w przycisk klaksonu. Wozy te nie były również przesadnie doposażone w niepotrzebne gadżety typu: elektrycznie podnoszone szyby. Podróżującym osobom w pełni musiały wystarczyć chromowane korbki.
MGB Cabrio dosłownie z każdej strony prezentowało się zjawiskowo. Z przodu od razu w oczy rzucały się osadzone w eleganckich wnękach klosze świateł przednich, które świetnie komponowały się z chromowaną atrapą grilla i nie tak małym zderzakiem. Zamontowane zazwyczaj na przednich błotnikach lusterka, szprychowe koła oraz dyskretna listwa rozpościerająca się na całej długości bocznej wozu dodawały tylko prawdziwego smaku do jakże pięknej całości. Tył samochodu, a w szczególności egzemplarzy z początku produkcji, śmiało można byłoby zaliczyć do kanonu piękna tamtych lat. Smukłe klosze tylnych lamp oraz niemalże płaska pokrywa bagażnika świetnie się prezentowały. W końcu za design nadwozia odpowiedzialne było studio, którego założycielem był sam Pietro Frua – projektant takich konstrukcji jak chociażby legendarne Renault Floride.
Wersje z otwartym dachem można było zamówić w dwóch wariantach. Najpopularniejszym z nich była odmiana z miękkim, czarnym i przede wszystkim brezentowym pokryciem dachowym, które było dosyć trwałe. Dla osób pragnących jednak podróżować pod twardym dachem dostępna była odmiana z eleganckim, wykonanym z włókna szklanego hardtopem, który na niektóre kraje wyposażony był w dodatkowe, maleńkie szybki. Co ciekawe, MGB jako pierwsze MG w historii otrzymało zamki obu drzwi jak i bagażnika.
Dzisiaj śmiało można stwierdzić, że najpiękniejszą odmianą MGB była pierwsza seria. Z nadejściem lat siedemdziesiątych rozpoczął się proces co kilkuletnich modyfikacji, które według wielu miłośników tych brytyjskich roadsterów – coraz bardziej zubożały wygląd niegdyś sztandarowego samochodu sportowego. Dyskretne chromy zastąpiły tandetnie wyglądające elementy z czarnego plastiku.
Pomimo debiutującego w 1965 roku MGB GT, czyli nieco obszerniejszego coupe, wariant cabrio wciąż był jedną z ulubionych odmian klienteli z całego globu. Samochody te, już w pierwszych latach produkcji, zyskały ogromną popularność w Stanach Zjednoczonych, pozostawiając za sobą nawet o wiele większą i na pozór lepiej wyposażoną konkurencję. Również poprzez wymagane na rynku amerykańskim przepisy, oferowane przez MG samochody straciły trochę w kwestii prowadzenia oraz mocy. Zmiany nie ominęły też wyglądu wnętrza, które pod koniec lat siedemdziesiątych już prawie w ogóle nie przypominało w niczym środka z pierwszej generacji wozu.
Z początkowych założeń ówczesnych przedstawicieli koncernu wiadomo było, że MGB Cabrio miał być produkowany zaledwie przez 7 lat. Stało się jednak inaczej, gdyż ostatni egzemplarz niezwykle licznej serii został złożony w październiku 1980 roku, czyli po 18 długich latach od rozpoczęcia produkcji! Niewiele jest samochodów, które przez cały okres swojego „trwania” mogą poszczycić się niemalże takim samym wyglądem jak na początku.
W przypadku ustalenia średnich cen, najlepszym rynkiem odniesienia są Niemcy.
Ceny tego modelu w Niemczech (w Euro):
MG B, 1800, MK I, cabrio, 1962-67: Stan 1: 28 500 , Stan 2: 18 500, Stan 3: 12 500, Stan 4: 6 200, Stan 5: 2 500. Ceny na przestrzeni ostatnich 5 lat są na stabilnym poziomie, wzrosły tylko o 1%.
MG B GT, 1800, MK I, coupe, 1965-67: Stan 1: 26 500 , Stan 2: 17 500, Stan 3: 10 700, Stan 4: 5 500, Stan 5: 2 000. Ceny na przestrzeni ostatnich 5 lat wzrosły o 8%.
Zdjęcia: Car brochures&adverts, materiały prasowe MGB