Witam Państwa!
Przedstawiam Wam mojego youngtimera. Opiszę przygody z jednym z Mercedesów – jest to Mercedes-Benz W123 z silnikiem 240 diesel z 1981 roku. Samochód ten dostał mój syn od swojego dziadka na 10 urodziny. Było to w 2008 roku. Po kilku kosmetycznych poprawkach Mercedes był używany do przejażdżek, raczej w ładne i suche dni. Kilka razy był na „Warkocie” w Mińsku Mazowieckim, zaciągnął też przyczepkę z motocyklami na parę rajdów. I tak to wyglądało do 2016 roku.
Pewnego słonecznego dnia w wakacje 2016 roku byliśmy w Zamościu (niestety nie Mercedesem). W trakcie zwiedzania miasta, a były to już godziny mocno popołudniowe, na rynek zaczęły wjeżdżać samochody klasyczne i zabytkowe, między innymi był też tam nasz kolega Bogdan z synem. Okazało się, że był to rajd charytatywny „Drynda” (na kilku zdjęciach jest jeszcze numer startowy na drzwiach), który właśnie wystartował z Jarosławia, a celem jest Tallinn.
Szybka decyzja – bierzemy udział – szybki powrót do domu, pakowanie Mercedesa i ruszamy. Dogoniliśmy ekipę rajdową w Białymstoku. Dalej jechaliśmy już w tandemie z Bogdanem. Na pierwszym kempingu okazało się, że śpiwory leżały po złej stronie w bagażniku (ta druga strona nie przeciekała), w czasie większych opadów (a te towarzyszyły nam prawie przez cały wyjazd) zaczęła przeciekać przednia szyba. Później znaleźliśmy dziurę w podłodze. Ale rajd ukończyliśmy – Merc dał radę. Po powrocie podjęliśmy decyzję o remoncie naszego W123 – bardziej tu przemawiały chyba względy sentymentalne (prezent od dziadka) niż ekonomiczne.
Założenie było takie, że zajmie nam to rok. W 2017 roku planowana była kolejna edycja „Dryndy”. Niestety remont W123 nie został do tego czasu zakończony (2 tygodnie przed rajdem kupiliśmy Mercedesa S124 z uszkodzonym silnikiem i po szybkiej naprawie dał radę dojechać nad Como i wrócić – ale to już oddzielna historia). Mercedes W123 jest w tej chwili po remoncie blacharskim, lakierowaniu całego nadwozia i czeka na złożenie. Niestety w ferworze walki z przeciwnościami dnia codziennego (i małymi remontami innych pojazdów w międzyczasie) jest to odkładane w czasie.
Mamy nadzieję, że w przyszłe wakacje już wróci na drogi. Samochód jest kompletny, raczej oryginalny. Dość mocno miał skorodowane progi, nadkola i podszybia. Praktycznie wszystkie prace blacharsko – lakiernicze wykonaliśmy we własnym zakresie. Naprawa tapicerki została zlecona już tapicerowi. W trakcie remontu nie wprowadzaliśmy modyfikacji. Nawet do naprawy tapicerki fotela kierowcy kupiliśmy tylna kanapę w takim samym kolorze na dawcę materiału. Ile godzin poświęciliśmy (pracowały trzy osoby: Dziadek, mój syn i ja) nie wiem – nie liczyliśmy. Tak samo nie jestem w stanie podać kwoty jaką wydaliśmy na części, prace zlecone i chemię wszelaką.
Podejrzewam, że przeliczając to na godziny pracy jakiegoś profesjonalnego warsztatu plus cena materiałów, to mogłoby się okazać, że można w tej cenie znaleźć taki samochód w stanie praktycznie gotowym do jazdy. Ale tak jak napisałem, auto ma dla nas wartość sentymentalną… Dostępność części do tego modelu jest bardzo duża, zarówno blacharskich, jak i mechanicznych. Oczywiście jak wszędzie jakość zależy od ceny. Lakierowanie tego samochodu było nie lada wyzwaniem dla mnie – lakiernicy, z którymi miałem do czynienia przy tym projekcie albo dawali bardzo, bardzo odległe terminy, albo ceny były po prostu zaporowe. Daliśmy radę.
Pozdrawiam serdecznie KlassikAuto.pl
Arkadiusz Zowczak
Od Redakcji: Zapraszamy Wszystkich do podzielenia się informacjami na temat swojego zabytkowego auta. Przykładowe pytania do wywiadu: https://klassikauto.pl/zapraszamy-do-udzielania-wywiadow/ Odpowiedzi na pytania prosimy przesłać e-mailem na adres Redakcji: [email protected] W załączeniu do wywiadu: kilka zdjęć. ZAPRASZAMY.