Raczej oczami pięknych dziewczyn! Ale przeczytajcie i zobaczcie sami!


Przez sześć dni, na przełomie kwietnia i maja Ford Capri z mieszaną załogą, bo był pies na tylnym siedzeniu, przemierzył trasę Kurozwęki – Pińczów – Bochnia – Białka Tatrzańska – Zakopane. Była to trasa XII Tatrzańskiego Rajdu Pojazdów Zabytkowych.

No i jeszcze trzeba było dojechać z, i do Gliwic. W imprezie wzięło udział około 25 pojazdów, które przejechały całą trasę. Doliczając te, które brały udział w paradzie po Krupówkach było w sumie prawie czterdzieści aut, z których najstarsze było z 1924 roku, a najmłodsze z 1987 roku.

Pogoda przez cały czas przestawiła się na Wielkie Słońce i zmuszała nas do używania kremów z wysokim filtrem. Kto tego nie zrobił, już po pierwszym dniu przypominał czerwonoskórego i potem musiał chodzić w długich rękawach. Tylko przedostatniego dnia w Zakopanem pokropiło nas, ale tak, że tylko spaprało nasze auta. No i trzeba było je umyć.

Do tej pory wystarczyło przecieranie z kurzu. Program imprezy był pokazowo-turystyczny, ze wskazaniem na pierwszy człon tego określenia. Na każdym rynku były prezentowane nasze pojazdy, wzbudzając ogromne zainteresowanie mieszkańców. Co ciekawe, największą „oglądalność” miały auta najstarsze, te z lat dwudziestych ubiegłego wieku i auta z PRL-u. Pierwsze wzbudzały ciekawość, drugie wywoływały sentyment.

Wielokrotnie na widok Syrenki, Dużego Fiata czy Wartburga było słychać komentarze: „Miałem takie tylko w innym kolorze”. Dla mnie największą frajdą było oglądanie aut rzadkich, takich których nigdy nie widziałem na żywo. Jaguara XK-140 w wersji Coupe, BMW 326 i BMW 327. Auta miały perfekcyjny wygląd. Szkoda, że mechanika w nich trochę szwankowała. Ale zawsze byli życzliwi, którzy ochoczo pomagali np.: odpalić silnik „na pych”. Niektóre auta nie były jeszcze skończone, bo brakowało w nich detali, ale już mogły się poruszać o własnych siłach, przynajmniej w ramach imprezy.

Część aut przyjechała na lawetach, co w przypadku „staruszków” sprzed 1945 roku jest w pełni zrozumiałe, za to widok Syrenki, czy Fiata 125p wjeżdżającego na lawetę wywoływał, przynajmniej u mnie, ambiwalentne uczucia. Na pewno wygodniej się podróżuje w klimatyzowanej kabinie współczesnego SUV-a niż w kabinie Syreny, w której klimatyzacja jest „okienna”, a i poziom hałasu znacznie odbiega od współczesnych standardów.

Były też ciekawe auta z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Z tego przedziału niezmiennie mój zachwyt wzbudza Citroen DS. Szkoda tylko, że jej silnik już się prosił o remont. Trasa Bochnia – Białka Tatrzańska, przez Limanową, z ostrymi podjazdami i równie ostrymi zjazdami w bezwzględny sposób obnażała wszelkie słabości napędów.

No i tempo narzucane przez prowadzącego naszą kolumnę policjanta też bywało zabójcze, szczególnie dla aut bez elektrycznego wspomagania chłodzenia. No cóż, kiedyś się po prostu jeździło, teraz czasem trzeba się wlec. Ale bez policyjnej eskorty przejazd przez miasta byłby niemożliwy i na pewno wywołałby dużo stresu, szczególnie po przerwaniu kolumny światłami na skrzyżowaniach. Za załatwienie tej eskorty organizatorzy mają dużego plusa.

Program turystyczny też był i w ramach tego zobaczyliśmy wnętrza i podziemia pałacu w Kurozwękach. Ci co przyjechali znacznie wcześniej pojechali na „safari” po zagrodzie z żubrami. Zwiedziliśmy dość dokładnie kopalnię soli w Bochni i Księżówkę w Zakopanem. Obecność psa komplikowała nam życie, bo nie można go było zabrać do kopalni i nie mógł z nami nocować w rodku sanatoryjnym. Również w jednej z restauracji nadgorliwy kelner nie chciał go wpuścić na salę. Skapitulował, jak stwierdziłem, że nie wybieramy się do kuchni tylko na salę konsumpcyjną.

Za to w innym lokalu, inny kelner zapytał się, czy przynieść psu miskę z wodą. Czyli można i tak. Nasz pies był ulubieńcem młodszych uczestników imprezy i nie tylko. Najmłodszy miał niecałe dwa lata i ćwiczył się w chodzeniu. Miał szelki, które przypominały szelki naszego zwierzaka, tylko rozmiar miały inne. Dzięki nim rodzice mogli kontrolować jego przemieszczanie i asekurować w sytuacji kiedy następowała utrata równowagi.

Oczywiście były puchary i nagrody dla uczestników oraz konkursy dla widzów. Muszę powiedzieć, że było duże zainteresowanie publiczności wyborem najładniejszego auta. Co ciekawe, w różnych miejscach były różne preferencje, bo wygrywał coraz to inny pojazd.

Tutaj: http://veteran.mojeforum.net/viewtopic.php?t=1441 można znaleźć fotorelacje prowadzoną dzień po dniu i „listę obecności”.