Aston Martin DB5 z filmu „Goldfinger”, należące do Jamesa Deana Porsche 550 Spyder czy chociażby jeden, oryginalny egzemplarz polskiego CWS-a… Zaginione samochody do dzisiaj rozpalają wyobraźnię fanów motoryzacji z całego świata, którzy z niedowierzaniem czytają coraz to nowsze doniesienia z samochodowego świata. Zapraszamy Was na pierwszy artykuł o niezwykłym samochodzie jakim jest Chrysler Norseman. Dlaczego jednak mówimy o nim w czasie teraźniejszym? Tego i o wiele więcej dowiecie się już poniżej. A więc zaczynamy!

Wszystko zaczęło się od wizji, której autorem był Virgil Exner – designer samochodów pracujący dla koncernu Chrysler w latach pięćdziesiątych. Jednym z głównych po Exnerze projektantów był także utytułowany Bill Brownlee, który odpowiedzialny był w dużej mierze za wygląd zewnętrzny samochodu. Prace nad stworzeniem Norsemana trwały aż 15 miesięcy. Niezwykle futurystyczny koncept miał być głównym punktem odbywającej się w 1957 roku w Turynie wystawy samochodowej. Kosmiczne wręcz kształty karoserii zaprojektowanej przez studio Ghia w stylu „Fordward look” miały być przełomem w dziedzinie sztuki designu. Co ciekawe, Chrysler ten nie był tylko „samochodopodobną makietą”, ale normalnym wozem wyposażonym we wszystkie działające elementy, jak automatyczna skrzynia biegów Powerflite czy sam silnik, który był zmodyfikowaną, 5,4-litrową jednostką napędową typu Hemi o mocy 235 KM.

Prawdziwą rewolucją był jednak specjalny dach osadzony tylko i wyłącznie na słupkach C. Jego konstrukcja zapewniała kierowcy perfekcyjną wręcz widoczność w czasie jazdy, która wówczas (naturalnie poza kabrioletami) była praktycznie nieosiągalna u konkurencji amerykańskiej marki. Ponadto, koncepcyjny Chrysler posiadał także automatycznie otwierane reflektory przednie (przypominamy, był rok 1956!), wykonany ze szkła, przesuwny panel dachowy.

Aby znaleźć się w obszytym czerwonymi (bądź zielonymi – nigdy tego nie potwierdzono) skórami wnętrzu i usiąść tuż za cieniutką kierownicą trzeba było wcisnąć okrągły przycisk znajdujący się na panelu drzwi. Zastępował on tradycyjną i wystającą klamkę. W przypominającym pojazd Jetsonów środku znajdowały się cztery oddzielne fotele, a także nietypowo ulokowane pasy bezpieczeństwa. Ich rolki bowiem ukryte były w boczkach drzwi, tak aby po ich rozciągnięciu jeden pas mógł objąć dwójkę pasażerów za jednym razem.

Zjawiskowo było również na zewnątrz. Na temat oryginalnych barw Norsemana krąży wiele teorii, których autorami byli inżynierowie, garstka dziennikarzy, a nawet odpowiedzialni za załadunek auta włoscy marynarze. Wspomagana aluminiowymi panelami karoseria według niektórych miała kolor perłowo-miętowy. Dla innych była zaś pomalowana na dwubarwny, metaliczny, zielony kolor. Z założeń Virgila Exnera wynika jednak, że fabrycznie Chrysler miał występować w kolorze srebrnym z niewielkim, czarnym akcentem w górnej części nadwozia. Obfity w dystyngowane chromy przód samochodu był silnie inspirowany sylwetką drapieżnego rekina. Z tyłu natomiast pięły się wysokie płetwy przypominające nieco morską mantę. Czy nie wydaje Wam się dziwne, że wóz ten już od samego początku miał jakiś związek z oceanem?

Pachnący nowością Chrysler Norseman był już gotowy do podróży morskiej prosto na amerykańskie ziemie, a dokładniej do Nowego Yorku. Dostarczenie wozu na teren jednego z włoskich portów niespodziewanie się przedłużyło.  Przez to małe zamieszanie, trzymany w kontenerze samochód musiał zaczekać na kolejny statek płynący w kierunku Stanów Zjednoczonych. Okazała się nim być pechowa SS Andrea Doria. Zapakowany po burty liniowiec zapuszcza silnik i rusza w rejs…

25 lipca 1956 roku, chwilę przed północą, w kadłub Andrea Dorii wbija się swoim dziobem statek pasażerski „Stockholm”. Na dodatek „wrogi” punkt na radarze okazuje się być specjalnie wzmocnioną jednostką do żeglugi w niesprzyjającym załogom tego typu maszyn lodach. Podobno przyczyną były źle sporządzone obliczenia kapitana Andrea Dorii, z których wynikało, że płynące we mgle statki zdołają się wyminąć na dystansie zaledwie jednej mili. Niestety tak się nie stało. W katastrofie giną 52 osoby, a zaledwie 11 godzin później legendarna Andrea Doria wędruje na samo dno Atlantyku wraz ze znajdującym się na pokładzie, unikatowym na skalę światową Chryslerem.

W momencie feralnego wydarzenia, główny twórca Norsemana, Virgil Exner przechodził rekonwalescencję po zawale serca. Rodzina jak i jego współpracownicy nie chcieli go z początku informować, że jego dzieło nad którym tak długo pracował – znajduje się obecnie na dnie oceanu. Pan Exner o całej sprawie dowiedział się dopiero kilka dni później. Ku zdziwieniu obecnych przy nim osób, nie zareagował on gwałtownie, lecz wręcz przeciwnie –  miał wtedy ze spokojem przyznać, że choć w nieplanowany sposób, jego samochód i tak już na zawsze stał się nieodłącznym elementem historycznego wydarzenia. Niezwykły wóz na żywo widziało naprawdę bardzo mało osób. Jego premierowy występ w Ameryce miał nie tylko na celu zachwycić odwiedzających targi ludzi, lecz także zaprezentować Norsemana pozostałym inżynierom i stylistom, którzy o samochodzie tym wiedzieli tylko z rozmów i kilku czarno-białych fotografii, do których dostęp miało szefostwo Chryslera.

Prawdziwym hołdem dla niespełnionego marzenia Exnera był zaprojektowany przez Dick’a Teague’a Rambler Marlin. Ogólna stylistyka wyprodukowanego w 1965 roku samochodu oraz jego nisko schodząca linia dachu była niezwykłym nawiązaniem do Norsemana. Dick Teague pracował bowiem jako stylista w oddziałach Chryslera w połowie lat pięćdziesiątych, kiedy to mocno zainspirował się niezapomnianym dziełem swojego kolegi po fachu. Do dzisiaj mówi się, że sporo samochodowych bestsellerów z końca lat pięćdziesiątych czerpało pełnymi garściami z projektu „wozu idealnego” Virgila Exnera.

Lecz to nie był koniec wyjątkowo wciągającej historii. Rozpadający się wrak Andrea Dorii okazał się być miejscem kultu dla wielu nurków pragnących poznać tajemniczy liniowiec, w którym przewożone były także rozmaite dzieła sztuki i drogocenne przedmioty. Niestety, przynajmniej kilkunastu nurków zginęło także podczas eksploracji wraku, który z roku na rok był coraz bardziej pochłaniany przez matkę naturę. Jego niegdyś wytrzymałe piętra z czasem zaczęły się zawalać, przykrywając pod swoim ciężarem coraz to kolejne artefakty nie aż tak odległej przeszłci. Prawdziwy przełom nastąpił w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych kiedy to John Moyer postanowił uratować co nieco z pokładu okazałego niegdyś włoskiego liniowca. Udało mu się jedynie wyciągnąć na powierzchnię zaledwie kilka cennych rzeźb. Podczas swojej wyprawy nie natrafił on jednak na żadną rzecz, która mogłaby przypominać choć w małym stopniu obrastającego w legendy Chryslera Norsemana.

Według niektórych informacji samochód miał być przechowywany w jednej ze skrzyń znajdujących się w dolnej ładowni na statku. Nikt jednak nie był w stanie stwierdzić na sto procent czy Chrysler przetrwał wypadek w całci czy jednak został uszkodzony podczas katastrofy. Nadszedł jednak 1994 rok i niezwykle śmiała ekspedycja Davida Brighta, której owocem było… odnalezienie wraku koncepcyjnego samochodu! Poszukując jednego z zaginionych nurków, Bright zauważył sylwetkę pojazdu na terenie obszaru załadunkowego numer 2. Nie była to jednak lśniąca perełka znajdująca się na dnie, a zjedzony przez korozję wrak. W końcu słona woda przez lata zrobiła swoje.

Ostatecznym potwierdzeniem niesamowitego znaleziska były oryginalne kołpaki i opony, które po tylu latach wciąż znajdywały się na tym samym miejscu w nienaruszonym stanie. Podczas kilku kolejnych zejść na dno wraku, niezwykle odważny nurek monitorował coraz większy rozpad samochodu. Niestety, pierwszy człowiek, który odkrył po latach zaginionego Chryslera – w 2006 roku poniósł śmierć właśnie na Andrea Dorii, która powoli zaczynała przybierać miano przeklętej. Kilka zapaleńców z USA chciało również odtworzyć dawne kształty wozu, tworząc jego replikę w skali 1:1. Niestety, póki co finalny projekt ograniczył się do wykonania kilku części zewnętrznych oraz bardzo dobrze odzwierciedlających piękno Chryslera makiet.

Od tamtego czasu nikt inny nie odnalazł jakiejkolwiek pozostałci po Norsemanie. Obecnie, mocno skorodowany samochód koncepcyjny wciąż znajduje się gdzieś pod wodą. Podobno wraz z nim miało znajdować się kilka innych pojazdów. Zdaniem kilku naukowców badających wraki znanych statków – stan Andrea Dorii coraz bardziej się pogarsza, a sama konstrukcja coraz bardziej się rozpada, przysypując jednocześnie swoimi przerdzewiałymi częściami kolejne parte liniowca. Czy znajdujący się na nim wóz zostanie kiedyś ponownie odnaleziony? Może uda się wyciągnąć choć jeden jego element lub zrobić mu zdjęcie pod wodą? Czas pokaże…

Zdjęcia: archiwum prywatne autora, Wikipedia.org, autoevolution.com, favcars.com, amazon.pl