Zaraz po II wojnie światowej, Chevrolet Fleetmaster zajął miejsce odchodzącego do przeszłości modelu Special Deluxe. Masywny krążownik szos o opływowym, osadzonym na ramie nadwoziu łączył w sobie wszystkie cechy dużego samochodu za przystępną cenę.
Bogata oferta
Gama modeli Chevroleta na rok 1946 była tradycyjnie bardzo bogata. Każdy samochód, bez względu na wersję nadwoziową, posiadał taki sam front oraz linię błotników zintegrowaną z przednimi drzwiami wozu. Masywne zderzaki, potężny grill oraz chromowana strzała zamocowana na czubku obłej maski były tym, czego oczekiwali ówcześni klienci. Na bocznych listwach z dumą widniał napis Fleetmaster, który był jednym ze znaków rozpoznawczych samochodu.
Oferta Chevroleta dzieliła się wtedy na 3 grupy modelowe – Fleetmaster, Fleetline oraz Stylemaster. Spośród ekstrawaganckich coupé, szarmanckich aerosedanów czy obitych drewnem wersji station wagon wyróżnić można było najbardziej klasyczną, ale jakże trafioną odmianę Sport Sedan. Cechowało ją czterodrzwiowe nadwozie, a także nieziemsko komfortowe wnętrze z fabrycznymi wieszakami na płaszcze czy tapicerką z „oddychającej” tkaniny. Za projekt nadwozia odpowiedzialne było cenione studio Fisher.
Oaza luksusu i wygody
Wnętrze wersji Sport Sedan stanowczo wyprzedzało swoją epokę. Metalową deskę rozdzielczą wypełniały zarówno prostokątne jak i okrągłe zegary z dużymi cyframi. Jej centralną część stanowił ozdobny ornament, pod którym widniał malowany w kolorze czerwonym napis Chevrolet. Dwuramienną kierownicę z ringiem zdobił oryginalny emblemat, w którego logo można było wpatrywać się godzinami.
Za sprawą umieszczonej w kolumnie kierownicy dźwigni od trzybiegowej skrzyni manualnej, przestrzeń dla nóg siedzących z przodu osób była jeszcze większa. Za sprawą przekładni Syncro-Mesh redukcja biegów mogła odbywać się za pomocą dosłownie jednego palca. Ważącego półtorej tony Chevroleta napędzał 3,5-litrowy silnik sześciocylindrowy o mocy 90 KM. Słynął on z łatwości serwisowania, a także wysokiej trwałości podzespołów. Jak na tamte czasy, samochód posiadał bardzo dobrze zestrojone zawieszenie, dobrze zestrojony układ kierowniczy oraz hydrauliczne hamulce.
Za czasów PRL-u
Losy nazywanych w Polsce „Demokratkami” Fleetmasterów były przeróżne. Znaczna ich większość była własnością taboru limuzyn rządowych, którymi w latach czterdziestych i pięćdziesiątych podróżowali dostojnicy państwowi. Po latach służby, niektóre z tego typu wozów trafiały na przetargi. Nieco wysłużone, ale wciąż gotowe do jazdy egzemplarze trafiały wtedy do rąk prywatnych lub były przerabiane na wygodne taryfy. W Ameryce, łatwość mechanicznych napraw Fleetmastera wynikała z pokrewieństwa jego podwozia z konstrukcją sprzed wojny. W peerelowskiej rzeczywistości kwestia ta była nieco inna. Z powodu braku oryginalnych części, niektóre z samochodów wspomagane były nawet elementami z poczciwej FSO Warszawy. Jeśli dobrze wytężymy wzrok – charakterystyczną sylwetkę Chevroleta bez trudu odnajdziemy na wielu polskich fotografiach z epoki.
Produkcja modelu trwała do 1948 roku. Z każdym rokiem jego wygląd przechodził niewielkie modernizacje, które podążały za ówczesnymi modami. Prócz zlokalizowanych w Stanach Zjednoczonych fabryk Chevroleta, samochody te montowano również w Kanadzie, Australii lub Belgii.
Zdjęcia: Krystian Tomala