Produkowany od 1953 roku model Eldorado był istną „wisienką na torcie” wśród licznych i przepełnionych luksusem odmian amerykańskiego Cadillaca. Jego „jedenaste” wcielenie było sporym przełomem w historii amerykańskiej marki z tradycjami, której naczelnictwo niezbyt lubiło diametralne zmiany.
Czym jednak się ten przełom wyróżniał? Po raz pierwszy od 33 lat produkcji Cadillaca Eldorado, nowy model był dostępny tylko i wyłącznie jako zgrabne, dwudrzwiowe coupe. W odróżnieniu do poprzednich generacji auta – tym razem w ofercie nie pojawił się stylowy kabriolet. Kolejną rzeczą był o wiele nowocześniejszy design, który stanowczo zrywał z wygaszaną powoli stylistyką lat siedemdziesiątych. W nowym Eldorado dominowało już o wiele więcej elementów wykonanych z tworzywa. Cadillac został oparty na zmodyfikowanej i skróconej płycie podłogowej poprzednika, którą wciąż ekskluzywny samochód dzielił z ówczesnym Buickiem Rivierą, Oldsmobilem Toronado czy innym modelem ze stajni „Caddy’iego” – Seville. Cadillac Eldorado Mk. XI pierwszy raz w historii amerykańskiego giganta nie był dostępny w wersji osiągającej około 5 metrów długości, co dla niektórych koncernów było już mocno przestarzałym zabiegiem. Nowy produkt amerykańskiego giganta motoryzacyjnego dostępny był aż w 19 kolorach nadwozia.
Kultowymi elementami, które pomimo nieubłaganemu upływowi czasu wciąż posiadały w sobie swój dawny charakter były szeroka atrapa grilla z przodu oraz coraz mniejsze, choć nadal zauważalne płetwy z tyłu. Tradycyjne, pionowe klosze świateł z tłu również były na swoim miejscu. Nowy kierunek w stylistyce miał też upodobnić nieco świeższego Eldorado do równie kuszącego Cadillaca Allanté – jednej z amerykańskich ikon połowy lat osiemdziesiątych. Nowy model Cadillaca zrezygnował także z odmiany hardtop, zastępując ją wersją coupe.
Prawdziwą świątynią amerykańskiego klimatu było jednak wnętrze. Popularne wówczas kolory szarego i niebieskiego obicia tapicerki i obszycia z kaszmiru stanowczo ustępowały miejsca krwistej czerwieni, która potrafiła zdominować niemalże każdy miękki element w środku. Ostre i prostokątne kształty dodawały tylko uroku przy cyfrowym prędkościomierzu i głównym komputerze wyświetlającym swoje komunikaty w zielonej barwie. Łatwy w obsłudze automat sprawiał, że kierująca pojazdem osoba bez problemu mogła pogodzić trzymanie w jednej ręce markowego cygara z Hawany ze zmianą stacji radiowych w oryginalnym odbiorniku. Nawet na samym panelu kierownicy znajdowało się kilka osobno umieszczonych przycisków. Czysta kwintesencja prestiżu!
Samochód bardzo żwawo reagował na wciśnięcie pedału gazu. W gamie silników dostępne były jednostki V8 o pojemnościach 4,1-litra (132 KM), 4,5-litra (183 KM) oraz najmocniejszej 4,9-litra o mocy 203 KM. Niezależne zawieszenie czterech kół oraz dość precyzyjny układ kierowniczy niewielkiego Cadillaca dawało się wyczuć już po pierwszych kilku metrach. Tradycją marki była też naturalnie odmiana Biarritz, która była najbardziej prestiżową wizją Eldorado od wielu lat. Wyróżniał ją szereg udogodnień zarezerwowanych tylko dla najbardziej wymagających kupców takich jak zmodyfikowane mechanizmy zawieszenia, bardziej luksusowe fotele, eleganckie wykładziny oraz elementy wykończenia. Jednym z najdroższych dodatków znajdujących się na liście wyposażenia był ukryty w przednim podłokietniku, kompatybilny z głośnikami i radiem telefon marki Motorola. Jak na tamten okres – szczyt prestiżu!
Choć dzisiaj jedenasta generacja Cadillaca Eldorado może poszczycić się coraz lepiej ugruntowaną pozycją na rynku nieco świeższych klasyków, w pierwszych latach jego produkcji nie było tak kolorowo. Słupki sprzedaży spadały z dnia na dzień. Kanapowy, pachnący poprzednią dekadą design powoli został wypierany przez nowszą konkurencją, a w tym także przez luksusowe samochody z Europy i Azji. Nie pomogła nawet planowana przez zarząd strategiczny marki – obniżka cen nowych modeli. Sporym problemem jak okazało się być wcześniej była całkowita rezygnacja z produkcji kabrioletu. Z pomocą przyszła jednak firma Richard Straman Coachworks, która stworzyła własną wizję Eldorado z otwartym nadwoziem. Oficjalny dealer marki mógł zaproponować tylko odmianę „pół-kabrioletu” ze specjalnym panelem dachowym.
Pierwszy lifting przeszły w roku 1988, który niósł za sobą modernizację zewnętrznych paneli nadwozia oraz polepszenie niektórych układów mechanicznych jak np. zaawansowany system marki Teves zapobiegający się blokowaniu kół podczas gwałtownego hamowania. Prócz tego, oferta została wzbogacona o masę drobniejszych zmian między innymi w wyposażeniu auta, które jednak nie odebrały temu Cadillacowi oryginalnego ducha. Nie próżnowano też w zakresie bezpieczeństwa – nowy system bocznych poduszek powietrznych zawitał na pokład „kompaktowej limuzyny”. Niestety, nawet lepiej wyposażone samochody zostały przyćmione przez konkurencję, także tę krajową, na której czele stał nowy Buick Riviera. Po wielu próbach walki, Cadillac Eldorado Mk. XI zniknął z rynku w 1991 roku z najniższym wynikiem sprzedaży Cadillaca od 1966 roku!
Na całe szczęście czasy się zmieniły i kiedyś niedoceniany samochód doczekał się aktualnie statusu klasyka, który z roku na rok staję się coraz bardziej oczywisty. Jeden z egzemplarzy Cadillaca Eldorado Mark XI był także przez parę lat… prywatnym samochodem Violetty Villas! Dysponująca nieziemską klasą oraz czterooktawowym głosem artystka swój samochód otrzymała w ramach prezentu ślubnego od swojego ówczesnego męża, Teda Kowalczyka. Czarne coupe wyposażone w równie czarny, winylowy dach oraz czerwone niczym klub nocny wnętrze napędzał 4,5-litrowy silnik V8 o mocy 183 KM, który w późniejszych latach został doposażony w instalację gazową. Niezwykle reprezentacyjny wóz budził sporą furorę na podjeździe domu piosenkarki. Jak wynika z treści dołączonych do Cadillaca dokumentów, był on wcześniej rejestrowany w Chicago. Co ciekawe, w schowku długo nieodpalanego auta znajdowała się amerykańska flaga z kompletem patriotycznych gadżetów zza wielkiej wody. Dokładnie ten sam samochód został wystawiony kilka dobrych lat temu na sprzedaż za cenę opiewającą niewiele więcej jak 9000 zł. Choć jego stan ogólny nie był zachwycający – pojeździe należała się sowita odnowa, również ze względu na jego niebanalną przeszłość. Gdzie dzisiaj podziewa się wyprodukowany w 1988 roku egzemplarz? Może wiecie coś na ten temat? Jeśli tak, napiszcie koniecznie do nas!
Zdjęcia: Archiwum autora, Car brochures&adverts, Auto.dziennik.pl, materiały prasowe marki Cadillac