W 1934 roku na salonie samochodowym w Paryżu firma Citroen pokazała nowy model. Traction Avant tak go nazwała, co po naszemu jest „przedni napęd”. To tak jakby psa nazwać Pies. Ale tak się wabił ukochany czworonóg Marszałka Piłsudskiego. Czyli takie to były czasy.
W każdym razie model tak trafił w gusta, że był produkowany przez 23 lata praktycznie bez zmian, stając się najbardziej rozpoznawalnym francuskim autem tamtego okresu. No ale jego kształt powstał spod ręki bardzo utalentowanego Flaminio Bertoniego i to dosłownie.
Bo Bertoni najpierw wyrzeźbił go w glinie, a dopiero potem rozrysowano go na papierze. Ciekawe, czy tak jak Michał Anioł Bertoni ujrzał jego kształt w bryle gliny i tylko go uwolnił. Ale sam kształt to nie wszystko. Auto było pełne zupełnie nowych rozwiązań. Silnik wylądował pod przednią szybą, skrzynia biegów była zaraz za atrapą.
Gdzieś w głębi przedniej komory ulokowano chłodnicę. Przedni napęd i samonośne nadwozie pozwalało obniżyć podłogę. Środek ciężkości był blisko jezdni, co w połączeniu z dobrym zawieszeniem, zaprojektowanym zresztą przez Ferdynanda Porsche, szerokim rozstawem kół, zwłaszcza przednich, spowodowało, że auto trzymało się drogi jak przyklejone.
Citroen wyposażał go w całą gamę silników czterocylindrowych, o pojemnościach 1,3, 1,5, 1,6 i 1,9 litra, a nawet był silnik sześciocylindrowy o pojemności 2,9 litra. Ponieważ podatki we Francji zależały od pojemności silnika to kupowano taki, na jaki było stać. Co ciekawe, właściwości jezdne, a zwłaszcza zwrotność powodowały, że w mieście każdy model tego Citroena mógł zgubić pościg poruszający się dużym autem.
Traction Avant szybko stało się ulubionym wozem tych, co woleli uciekać niż być skontrolowanym przez policję. Nawet pojawiło się określenie Gangstalimuzine. Drugą kategorią klientów były służby różnych państw, nawet tych za Żelazną kurtyną. W Polsce epoki stalinowskiej takie auto kojarzyło się jednoznacznie ponuro z typami z Urzędu Bezpieczeństwa. Ale normalni obywatele też kupowali takie auto, ponieważ Citroen produkował nie tylko w wersji Berlina, ale też Familiare i Commerciale oraz Coupe i Cabrio.
Tych ostatnich było mało. Tak mało, że obecnie bardzo trudno spotkać na zlocie takie Traction Avant. Najwięcej wyprodukowano wersji BL, które były lekko skróconą wersją Normal. Fotki pokazują Citroena B11, czyli w nadwoziu Normal umieszczono silnik o pojemności 1911 ccm. Przy 4000 obrotach na minutę generował moc 56 koni mechanicznych, które pozwalały rozpędzić auto ważące około 1100 kg do prędkości 132 km/godz. Silnik zadowala się 8-10 litrami normalnej benzyny na 100 kilometrów.
O skuteczne hamowanie dbają hydraulicznie sterowane hamulce bębnowe umieszczone w kołach. W przeniesieniu napędu bierze udział skrzynia biegów o trzech przełożeniach i z biegiem wstecznym. Pierwszy bieg można włączać tylko przy stojącym aucie, bo nie jest synchronizowany. Skrzynia biegów jest piętą achillesową tego auta, ponieważ jest wysunięta do przodu i przy każdym najechaniu na przeszkodę, która pokona opór zderzaka ulega uszkodzeniu.
W oryginale napięcie instalacji było 6V. Z ciekawostek to wycieraczki przedniej szyby miały napęd elektryczny, ale lewą można było napędzać ręcznie. Taki brak wiary w niezawodność ówczesnych silników elektrycznych.
Jeszcze wymiary tego auta: długość 4,63 m, wysokość 1,54 m, szerokość 1,76 m. Rozstaw osi 3,009 m.