Mój youngtimer. Rok produkcji:1982
Mogę śmiało stwierdzić, że była to miłość od pierwszego wejrzenia. Biała piękność z pazurem. Zobaczyłam ją na aukcji internetowej i się zakochałam. Potem była podróż, 200km w jedną stronę po samochód, którego stan techniczny może budzić spore wątpliwości. Na szczęście droga powrotna okazała się sukcesem, choć później jej niedoskonałości i foszki zaczęły dawać mi w kość. Mojemu portfelowi także. Nie traciłam jednak nadziei, ponieważ wiedziałam, że Zastava jest tego warta.
Dziś, w pełni sprawna, odwdzięcza się z nawiązką. Jak na auto ze schyłku komuny, z bloku komunistycznego, bryła nadwozia prezentuje się wyjątkowo dobrze. Chromowane detale wyostrzają i podkreślają dynamiczny charakter tej jugosłowiańskiej maszyny. Co więcej, pod maską ryczy 55 koni mechanicznych. Przy tak lekkiej konstrukcji nadwozia śmiało konkuruje z nowoczesnymi samochodami średniej klasy. Na spalanie także nie można narzekać…od 6 do 8 litrów na 100 km czyni Zastavę dobrym towarzyszem podróży zarówno tych krótkich jak i dalekich.
Niezbitym dowodem są nasze wspólne wyjazdy na zloty klasyków w Polsce i za granicą. Ponadto, przestronne wnętrze Zastavy, wygodne fotele oraz pojemny bagażnik sprawiają, że każda trasa jest przyjemnością, nawet w większym gronie.
Oczywiście, dużo można jeszcze napisać o niezwykłej historii tego modelu: o jej włoskim pochodzeniu, o wyprawie na Kilimandżaro, o produkcji w żerańskiej FSO, lecz nic nie odda wrażeń i emocji za kierownicą.
Serdecznie pozdrawiam Sympatyków portalu
Renata Grządziel