W latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku symbol TD wcale nie oznaczał turbodiesla. Był to czwarty model serii T małych aut sportowych, produkowanych przez brytyjską firmę Morris Garages, znaną lepiej przez skrót MG. Zaczęli te auta produkować w 1936 roku i robili je do 1955 z przerwą na wojnę, kiedy to zasilali armię brytyjską sprzętem wojskowym.


MG serii T było to dwuosobowe auto klasycznej konstrukcji. Czyli na stalowej ramie było blaszane pudło wzmocnione drewnianym szkieletem. Podłoga w tym aucie jest z arkusza sklejki. Silnik umieszczony z przodu napędza poprzez czterobiegową przekładnię tylną, sztywną oś. Jest ona zawieszona na dwóch podłużnych półeliptycznych resorach piórowych.

Do modelu TC również przednia oś była sztywna i też była zawieszona na podłużnych resorach piórowych. Dopiero w modelu TD produkowanym od 1950 do 1953 wprowadzono z przodu niezależne zawieszenie na wahaczach z centralną sprężyną śrubową. Dodano też chromowane zderzaki z przodu i z tyłu oraz poszerzono nadwozie o 50 mm co pozwoliło schować łokieć do wnętrza auta.

W poprzednich modelach ta sztuka udawała się tylko szczupłym osobom. Zachowano ten sam kształt chłodnicy i pokrywy silnika, jak również tylne mocowanie zbiornika paliwa. Na zbiorniku było zamocowane koło zapasowe. Pewnie po to, aby choć trochę chronić go w przypadku kolizji z tyłu.

W odróżnieniu od poprzednich modeli i ostatniego modelu o symbolu TF auto fabrycznie było wyposażone w blaszane felgi z perforacją, chociaż opcjonalnie można było założyć mu szprychowe koła z innych modeli tej serii. Wprowadzenie tych kół ponoć wymusili klienci, którzy nie mieli czasu na utrzymanie w czystości felg szprychowych. Pewnie coś w tym jest, bo większość produkcji tego modelu poszła za ocean, a w Ameryce życie toczy się szybciej niż na Wyspach, no i jest problem ze służbą.

Na Wyspach to auto upodobali sobie młodzi ludzie ze średnio majętnymi rodzicami, których stać było na wydanie w 1953 roku 753 funtów, 19 szylingów i 2 pensów. Co ciekawe 1/3 tej kwoty to podatek od luksusu. A my narzekamy, że państwo nas łupie podatkami. Sądzę, że był jeszcze jeden powód zapewniający sukces handlowy modeli T. Auto mocno przypomina Jaguara 100, który w latach trzydziestych ubiegłego wieku jeszcze nazywał się SS 100 i właściwie z zewnątrz różnił się tylko średnicą przednich reflektorów. Reszta różnic była schowana pod maską no i też wychodziła jak przychodziło do zapłaty.

Autko napędza czterocylindrowy, rzędowy silnik o pojemności 1 250 ccm. Jest chłodzony syfonowo. Nie ma pompy wody, ale jest elektryczna pompa paliwa. Mieszankę wytwarzają dwa gaźniki SU. Powietrze oczyszcza mokry filtr. Silniki w autach do USA miały sprężanie 8,0:1, na Wyspach było obniżone do 7,25:1. Wszystko przez brak dobrej benzyny, a właściwie przez jej cenę.

Silnik w amerykańskim aucie rozwijał moc 57 KM przy 5.200 obr/min. Przy obrotach 2 600 dawał moment 64,5 lb/ft /*. Rozpędzał ważący 940 kg pojazd do prędkości 77 mph. Na galonie benzyny przejeżdżał 26,7 mili. Na rozpędzenie się do prędkości 60 mph potrzebował 18,2 sekund.

Jak widać, w świetle obecnych kryteriów jego sportowy charakter sprowadza się do dwóch siedzeń i rozkładanego dachu. Ależ to wtedy były fajne czasy. Teraz wsiadając do niego po raz pierwszy należy uznać za sukces sam fakt zajęcia miejsca za kierownicą. Drzwi, a właściwie drzwiczki są malutkie i można się zaklinować, a na pewno nabić siniaki na kolanach. Dlatego też szykiem było wskakiwanie do niego górą. Ale to mogli robić młodzi i szczupli.

Jak już siedzimy to należy przyjąć do wiadomości, że prawie wszystko jest inaczej niż we współczesnym samochodzie. Kierownicę mamy tuż przed klatką piersiową. Centralny znaczek MG kierownicy jest tylko dekoracją. Klakson włącza się wielkim przyciskiem na desce. Jego dźwięk ma wiele wspólnego z klaksonem TIRów, co oczywiście jest powodem zabawnych sytuacji na drodze, kiedy inni kierowcy szukają źródła dźwięku i znajdują takie małe autko.

Na szczęście w modelu TD przed nosem są dwa zegary. Inne mają je umieszczone na środku deski. Prędkościomierz jest wyskalowany w mph. Oj trzeba uważać, bo 40 mph to jest już 64,8 km/godz i w mieście można się już tłumaczyć, a nawet zapłacić. Za to obrotomierz pokazuje to co trzeba. Temperaturę wody pokazuje termometr na korku wlewu do chłodnicy. Znowu trzeba wytężać wzrok. Ale są egzemplarze w których jest wskaźnik na desce. Ładowanie prądnicy jest pod kontrolą amperomierza.

Najlepsza jest sygnalizacja zmiany kierunku jazdy. Robiło się to rękoma. Pewnie dla takich pojazdów w ostatniej nowelizacji prawa o Ruchu Drogowym zachowano taki sposób sygnalizacji. W pokazywanych na zdjęciach egzemplarzach zamontowano przełącznik. Z modelu MF, aby nie było mowy o „kundleniu” auta. No i dyskretne lampki motocyklowe na końcach zderzaków. Nie ma wskaźnika poziomu paliwa, ale nie trzeba zaglądać do baku, ani wkładać patyczka. Jest lampka rezerwy, która przypomina o konieczności zatankowania. Tankować trzeba dość często bo silnik jest żerny, znowu te współczesne standardy. Pojemność zbiornika równa 57 litrów powoduje, że polecenie na stacji benzynowej: „do pełna” ma swoją cenę.

Silnik odpala od dotknięcia przycisku. Ale za oparciem jest zamocowana korba, i są odpowiednie otwory w zderzaku, aby można było ręcznie uruchomić silnik. Ta łatwość uruchomienia silnika była doceniana w czasie wojny przez pilotów myśliwskich, którzy tymi autami dojeżdżali do swoich samolotów. Silnik ma bardzo przyjemne brzmienie, choć całość jest dość głna. Biegi wchodzą precyzyjnie. Chociaż jedno jest we współczesnym standardzie. Układ biegów i drążek w podłodze. Tylko trzeba pamiętać, że jedynka nie ma synchronizacji. Jadąc z dachem należy zaakceptować fakt, że jego krawędzie są nisko i to dookoła. No i przednia szybka jest też niska.

Za to korek chłodnicy i przednie reflektory znakomicie ułatwiają wyczucie przodu. Wykonując zakręty, zwłaszcza te parkingowe należy uważać na brak przedniego zwisu. Auto zaczyna się praktycznie od kół. Reaguje bardzo precyzyjnie na ruchy kierownicy bo przekładnia kierownicza jest z listwą zębatą. No i bez trudu można zabuksować tylnymi kołami, szczególnie bez bagażu i z pustawym zbiornikiem. Hamulcom nie można nic zarzucić. Są skuteczne. Tylko te lampki z tyłu są tak małe, że trzeba uważać z tym hamowaniem.

/* ——————————-
W jednostkach SI moment silnika to: 86,7 Nm, prędkość maksymalna 124 km/h, zużycie benzyny: 10,6 l/100 km.