Bytomska Parada Pojazdów Zabytkowych odbyła się już po raz dziesiąty. Jak zawsze we wrześniu i jak zawsze w sobotę. W tym roku padło na 21.września. Na parking pod Urzędem Miejskim przyjechało ponad 90 pojazdów, głównie aut, ale parę jednośladów też było na okrasę. Organizatorzy dobrze wiedzieli co potrzeba człowiekowi rano w pochmurny dzień.
Każdy dostał kawę lub herbatę na obudzenie i krepla z lukrem. Dla tych co nie wiedzieli co to krepel przygotowali Słownik Gwary Śląskiej, który razem z innymi gadżetami dali, ale dopiero na Bytomskim Rynku. Pewnie bali się, że uczestnicy zjedzą, wezmą fanty i pojadą z powrotem. Tymczasem program był zupełnie inny.
Auta zostały pod Magistratem, a ludzi wsadzili do zupełnie współczesnych autobusów i zawieźli na przystanek Górnośląskiej Kolei Wąskotorowej. Byłem tyle razy na Bytomskim Dworcu i nigdy nie zwróciłem uwagi na skromny peronik, przy torach o wyraźnie mniejszym rozstawie niż te z PKP.
Jedynym usprawiedliwieniem mego gapiostwa jest to, że dojście do peronika jest z zupełnie innej strony.
Nawet nie zdążyliśmy za bardzo się wychłodzić, jak z za krzaków wyjechał skład osobowy, turystyczny, czyli z dachem, ale bez bocznych ścian. Wagony wyglądały na stare, ale lokomotywka była zdecydowanie nowsza.
Nie sapała, tylko warczała dieslem. Dymiła jak parowozik, tylko dym był niebieski i śmierdział niedopaloną ropą.
Po sprawdzeniu, że całe towarzystwo zajęło miejsca w wagonach, a jakże był konduktor, żeński ale z gwizdkiem, ruszyliśmy w krzaki, z których wcześniej wyjechał ten pociąg. No i odbyliśmy podróż po śląskiej aglomeracji linami wąskotorowymi, których jeszcze niedawno było więcej niż normalnotorowych, bo cały transport towarowy pomiędzy licznymi, śląskimi zakładami odbywał się wąskim torem.
Po przejechaniu kilku kilometrów i po obejrzeniu jak wygląda śląski pejzaż od tyłu, tfu.., od toru, niestety w wielu miejscach są to współczesne potiomkinowskie wioski, wjechaliśmy na teren Parowozowni, gdzie grupa pasjonatów próbuje przywrócić do życia tabor kolei wąskotorowych.
Na razie mają obiekty do reanimacji, ale są mocno zmobilizowani przykładem Rud Raciborskich, gdzie podobna grupa doprowadziła pod parę śliczny „czajniczek”.
Okazało się, że nadal jest połączenie z Rudami Raciborskimi i w tę sobotę parowozik prowadził pociąg z Bytomia do Suchej Góry. Myśmy mogli zaglądać w każdą dziurę, słuchać kompetentnego przewodnika, to od niego jest moja wiedza o kolei wąskotorowej, jeździć drezyną, a odważni mogli poprowadzić lokomotywę.
Oczywiście pod czujnym okiem prawdziwego maszynisty, stąd żadna nie wypadła z szyn. Pod Magistrat wróciliśmy znowu autobusami.
Tam już na nas czekali mundurowi, którzy poprowadzili kolumnę klasyków na Bytomski Rynek. Obecny układ komunikacyjny Bytomia jest taki, że aby dojechać z Magistratu na Rynek trzeba objechać prawie całe centrum dookoła. Jechaliśmy więc zgodnie ze znakami, tyle, że nie musieliśmy się przejmować sygnalizacją świetlną. Na Rynku czekały na nas tłumy widzów, pogoda się poprawiła, nawet słońce wyglądało zza chmur.
Dziewczyny z zespołu fikały zgrabnymi nogami, inni jeździli na jednym kółku – rowerowym. Ponoć to się nazywa monocykl. Nawet robili na tym kole figury i rzadko z niego spadali. Swoją drogą koło to w śląskiej gwarze rower. Jeszcze odważni mogli poznać jakie to uczucie jest przy dachowaniu, bo był taki specjalny pojazd.
Można było sobie zrobić zdjęcie z dziewczynami ubranymi w zabytkowe stroje, urodziwe były to panny, więc miały wielkie wzięcie.
No i tak czas minął do rozdania upominków, wszak była to jubileuszowa parada. Puchar był jeden, poszedł w ręce przedstawiciela zespołu, który odrestaurował Peugeota 201 z 1930 roku. Reszta wybrańców dostała fajne modele retro aut, ręcznie zrobionych z drewna i blachy, przecież to były kiedyś podstawowe materiały do budowy auta.
Kto ciekawy listy obecności zapraszam tutaj: http://veteran.mojeforum.net/viewtopic.php?t=2039&postdays=0&postorder=asc&start=2