We wrześniu 2013 roku redakcja Klassikauto.pl miała przyjemność uczestniczyć w I Śląskim Zlocie Pojazdów Zabytkowych w Rudzie Śląskiej. Podczas imprezy mieliśmy okazję porozmawiać z Panem Antonim Szczerbowskim z Oświęcimia, właścicielem Skody Octavii Super z 1960 roku.
Auto kupiliśmy w 2000 roku w Oświęcimiu, gdzie był od samego początku. Jestem jego drugim właścicielem. Posiadam wszelkie dokumenty, książkę gwarancyjną, instrukcje obsługi, które potwierdzają, że auto było kupiona w Krakowie oraz potwierdzają wszystkie przeglądy wykonane przez pierwszego właściciela.
Gdy go kupiłem był w stanie powiedzmy „-4”. Jego stan nie był najgorszy, widoczna była korozja, dlatego w 2000 roku został na nowo polakierowany. Odnowiłem też chromy i tapicerkę.
Przebieg w momencie, gdy go kupiłem miał 65 tys km i był oryginalny. Ja w ciągu tych kilkunastu lat zrobiłem nim 10 tys km, także ma teraz prawie 75 tys km.
Samochodem jeździ się dobrze, jednak jest dość głośny. Wiadomo, że jest to samochód starej generacji, ale dobrze się nim jeździ, dobrze się go prowadzi. Nie można nim jeździć szybko, ponieważ są to bardzo wywrotne samochody – jest wąski i wysoki, dlatego trzeba bardzo uważać na zakrętach. Ponadto dużo pali, jak na Skodę jest to 9 l/100 km. Te samochody zawsze słynęły z tego, że mało paliły – niestety nie da się zmniejszyć tego wyniku.
Skodę przemalowaliśmy z koloru piaskowego na kolor, który bardziej rzuca się w oczy. Uwydatnia to kontrast w połączeniu z chromami, a trzeba przyznać, że chromu jest tutaj dużo. Listy aluminiowe są polerowane i dają taki zbliżony połysk do chromu.
Oprócz lakieru i wymiany tapicerki wszelkie prace mechaniczne przy tym samochodzie wykonywałem sam. Trwało to niespełna trzy lata.
Wszystko pod maską jest oryginalne. Numer silnika zgadza się z numerem w dowodzie rejestracyjnym.
Ewenementem jest zawór do ogrzewania wnętrza. Jeżeli jest zimno trzeba zatrzymać się na jezdni, odkręcić go mechanicznie i dopiero idzie ciepło do wnętrza. Jak jest za ciepło trzeba zrobić to samo, żeby je wyłączyć. Są to dość archaiczne rozwiązania, ale na tamte czasy to było coś.
Hamulec ręczny to dźwignia, która wygląda jak klamka, linka przy niej ma prawie 3 metry długości. Taka była zasada – im większa dźwignia, im dłuższa linka, tym lżej chodziła, a hamulec był skuteczniejszy.
Czasami jeszcze zdarza się, ze zapalamy go z korby, szczególnie gdy pojawia się problem z akumulatorem. Dlatego tablica rejestracyjna jest na zawiasach, a korbę wozimy zawsze w bagażniku.
Z innych ciekawostek dotyczących tego pojazdu to oczywiście biegi usytuowane przy kierownicy, brak pasów, jak również oryginalny mechanizm otwierania bagażnika – za pomocą linki. Podobnie jest z otwieraniem wlewu paliwa, nie potrzeba kluczyka, nic – taki mały automacik.
Skoda była moim pierwszym nabytkiem, później kupiłem Renault, a na końcu Mercedesa. Muszę przyznać, że zamiłowanie do oldtimerów bardzo wciąga. Z taką pasją, jak tylko zobaczę się jakiś ciekawy model, to od razu chciałbym go mieć. Z drugiej zaś strony żal sprzedać auto, w które włożyłem tyle pracy. Dlatego Skody na pewno nie sprzedam, mimo iż często zgłaszają się do mnie osoby zainteresowane jej kupnem. Praca poświęcona temu pojazdowi, to tak na prawdę nieocenione pieniądze. Póki ma się warunki ku temu by samemu robić te auta (garaż, odpowiednie miejsce i umiejętności), to koszty odrestaurowania można zmniejszyć.
Wszystkie moje samochody obowiązkowo stoją w garażu, inaczej po kilku latach nie wyglądały by tak jak teraz. Po zimie, najczęściej w okolicy kwietnia, odpalamy samochody i z reguły nie ma mamy z tym problemu.
Należymy do Europejskiej Asocjacji Automobilerów oraz Polskiego Związku Motorowego. Naszym zabytkiem jeździmy na różne imprezy, nawet po kilka, kilkanaście razy w roku. Mamy jeszcze dwa inne, zabytkowe samochody: Renault 5 z 1981 roku oraz Mercedesa 123 z 1983 roku. Na imprezy jeździmy tymi samochodami na zmianę. Jeśli zlot jest daleko jedziemy Mercedesem, bo jest w nim wygodniej i też lepiej się w nim czuję..
Skoda nigdy nas nie zawiodła, zawsze wracamy do domu na kołach. Najdłuższą trasą jaką odbyliśmy Skodą był zlot w Kamiannej w nowosądeckim. Stamtąd pojechaliśmy przez wysokie Tatry prosto do Słowacji. Na miejscu przejechaliśmy spory kawałek drogi, zwiedziliśmy kilka zamków i doliczając powrót zrobiliśmy łącznie ok. 870 km w ciągu niespełna trzech dni, a właściwie dwóch. To była nasza najdłuższa trasa tym samochodem.
Do Rudy Śląskiej przyjechaliśmy dlatego, ponieważ jest to pierwszy Śląski Zlot Pojazdów Zabytkowych. Byliśmy już na kilkudziesięciu różnych zlotach, tym razem również chcieliśmy przyjechać i zobaczyć coś nowego. Tym bardziej, że organizatorzy (Kornelia i Krzysiu) przyjeżdżali do nas na zloty. Ja kilka razy organizowałem otwarcie sezonu w Oświęcimiu i oni również zawitali u nas. Chcieliśmy się odwdzięczyć, dostaliśmy osobiste zaproszenie na maila i przyjechaliśmy. Może uda nam się coś podpatrzeć i będziemy mądrzejsi na przyszły rok, kiedy będziemy organizować jakąś imprezę. Żeby nie znudzić ludzi trzeba jakoś urozmaicać kolejne imprezy.
Przejazd z Oświęcimia do Rudy Śląskiej zajął nam ok. 1,5 godziny i to tak spacerowo, natomiast sama trasa była dość przyzwoita. Warto było tutaj przyjechać, impreza jest bardzo udana, a i pogoda nam wspaniale dopisała. Cieszymy się, że mogliśmy wziąć udział w pierwszej edycji tej imprezy.