Każdy kraj ma swojego mistrza kierownicy. Szwecja Steringa Moss’a, Austria Nikiego Laudę, a Stany Zjednoczone dobrze pamiętają wyczyny Herb’a Thomasa, który startował na Hudsonie Hornecie. W Polsce motoryzacja rozwija się już od ponad 100 lat. Pionierami wyścigów samochodowych byli m.in. Jan Ripper czy Aleksander Mazurek. Do ich grona należy także kierowca rajdowy, Pan Longin Bielak – zdobywca 21 tytułów Mistrza oraz Wicemistrza Polski w wyścigach samochodowych, który jako jeden z pierwszych zapoczątkował w Polsce erę amatorskich pojazdów wyścigowych.

Zamiłowanie do motoryzacji żyło w Panu Longinie odkąd pamięta. Tuż po II wojnie światowej, pracując jako kierowca zawodowy, przyglądał się licznym wyścigom motocyklowym. Ten rodzaj sportu odbywał się wtedy na ulicach miast będących w trakcie powojennej odbudowy. Wtedy właśnie postanowił, że też będzie się ścigał. Był to okres, kiedy wszystkie koła i związki motorowe połączono w słynny Automobilklub Polski.


Pierwsze kroki w polskich wyścigach Pan Longin stawiał na wypożyczonej, amerykańskiej limuzynie, którą był Chevrolet Fleetmaster. Dzisiaj potężna i piękna maszyna, wtedy nie była specjalnie zwrotna. Jej podzespoły również nie były stworzone z myślą bicia rekordów prędkości, ale wygodnego przemieszczania się z klasą. Pod koniec 1949 roku tzw. „Szewroleta” została zamieniona na poczciwego Citroena 11BL. Wóz ten był jednym z pojazdów spółdzielni, w której pracował Pan Longin. „Samochód ten pełnił dwie najważniejsze role – auta cywilnego oraz wyścigowego. Właśnie na tym Citroenie zdobyłem swój pierwszy tytuł Mistrza Polski” – wspomina Pan Longin.

W latach 50-tych na polskich drogach poruszało się wiele przedwojennych maszyn. Najczęściej były to montowane w Polsce Chevrolety, Polskie Fiaty 508, rozmaite modele Opli czy zajeżdżone „dekawki”. Wiele z takich egzemplarzy posiadało przeróbki, które umożliwiały funkcjonowanie pojazdu w ruchu ulicznym. Automobilklub Polski w tych czasach również nie dysponował wyszukanymi samochodami. Podczas wyścigów startowały znane, przedwojenne „Bugatki” czy rasowe BMW – „Były to czasy, kiedy Sobiesław Zasada ścigał się na dzisiaj unikatowym BMW 328, a Tadeusz Tabencki jeździł na wiekowym, czerwonym Bugatti. Była też Tatra 600 Tatraplan Zygmunta Skoczkowskiego”.

Rzadziej można było spotkać maszyny typu Lancia Aprilia (samochód wyścigowy Mariana Wierzby) czy wysłużoną Alfa Romeo z końca lat 30-tych. Były to lata, kiedy wkraczała moda na amatorskie samochody, tzw. „SAM-y”. Jednymi z pierwszych amatorskich pojazdów stały się więc kultowy pojazd Pana Longina oraz inna, śmiała konstrukcja z Katowic – o nazwie SAM „MN”, którą zbudował inny wielki kierowca wyścigowy Śp. Michał Nahorski. „SAM-y” bardziej cywilne, często stylizowane na zachodnie wynalazki, propagowane były przez tygodnik „Motor” oraz WFDiF.


Pojazd Pana Longina napędzał silnik (który w tamtych czasach nie był tak łatwo dostępny) od popularnego Fiata 1100. Duża ilość podobnych części dostępnych była w tym czasie… na złomowisku! „Owy silnik był jednak zupełnie nowy. Przeczekał wojnę w bezpiecznym miejscu. Natomiast karoseria mojego egzemplarza wykonana była z aluminium. Do tego wozu mam największy sentyment. Samo spawanie ramy, używanie nitów, tworzenie zupełnie nowej, a przede wszystkim wyróżniającej się konstrukcji było dla mnie czymś niezapomnianym. Dzisiaj takich samochodów już nie będzie. Wyprzedzałem nim rozmaite maszyny, nawet Bugatti. Jedyną osobą, której zdarzało się mnie wyprzedzić był sam Jan Ripper (!)” – z nostalgią wspomina Pan Longin. W późniejszym czasie „fiatowską” jednostkę napędową w pojeździe wymieniono na żwawszą – 1300 z Simki. W niektórych zachowanych źródłach prasowych owa wyścigówka widnieje pod nazwą „SAM Simca Flash”.


Po wielu zwycięstwach i próbach sportowych odniesionych za białą kierownicą SAMA, przyszedł czas na bardziej znane rajdy.
„Na pierwszy Rajd Monte Carlo pojechaliśmy z Adamem Wędrychowskim na kultowym dzisiaj wśród zbieraczy samochodzie. Była nim francuska Simca Aronde. Byliśmy przekonani, że umiemy jeździć i że wszystkim damy radę. Było jednak nieco inaczej. Nie wygraliśmy rajdu, nasza skrzynia biegów uległa awarii, dlatego też linię mety przekroczyliśmy… jadąc tyłem.” Pan Longin Bielak dwukrotnie startował też w Rajdzie Monte Carlo polską Syreną (w całej historii tego rajdu, na tym modelu wystartowało prawie 10 załóg). Tamta Syrena była specjalnie podrasowana i zajęła blisko setne miejsce, z czym zakwalifikowała się do pierwszej grupy. „Wiele innych aut padało wtedy na trasie. Głównym tego czynnikiem było zróżnicowanie górskiego terenu oraz kiepskiej jakości dróg, które przykładowo podczas Rajdu Akropolis wyeliminowały wiele na pozór solidnie wyglądających samochodów, w tym także nasze BMW 700”.


Lecz nie tylko o tych wyczynach było głno. Polski mistrz wraz ze Stanisławem Stolarskim zasiadał także w rasowym Renault 8 Gordini (Rajd Dolnośląski) jak i we wczesnym Morrisie Mini Cooper (ikonie rajdu Akropolis).
Wróćmy na chwilę do wymienionego wcześniej Renaulta. Skąd wśród tylu licznych, zjawiskowych samochodów wyścigowych pojawiają się też pojazdy z francuskim „rodowodem”? Według Pana Longina auta francuskie były bardziej innowacyjne oraz nieco łatwiej dostępne jak na lata 60-te. Startował też na Renault 4CV (pierwszy udział w niezwykle upalnym, greckim rajdzie Akropolu). Były to czasy kiedy Polski Związek Motorowy sprowadzał również Simki Aronde dla Motosportu Polskiego.


Sport motorowy to nie tylko wielkie skupienie i rozwaga podczas jazdy, ale także niezwykłe historie. Na pewno jedną z nich była ta podczas rajdu Akropolu. „Wtedy na starej, greckiej szosie mieliśmy postój. Tamtejsze drogi były jednymi z najgorszych w Europie. Gdy staliśmy przy rozgrzanym przez słońce samochodzie nagle, w zupełnej pustce kibic przyniósł mi butelkę Coca-Coli. To było wielkie zaskoczenie, bowiem w promieniu 200 metrów otaczały nas tylko skały”. W zagranicznych rajdach załoga Longin Bielak i Jerzy Dobrzański startowała też na wcześniej wspomnianym, małym, bawarskim wynalazku, jakim było zgrabne BMW 700. Jak wspomina Pan Longin: „BMW 700 należała do rodziny Jerzego Dobrzańskiego. Nie zostało ono jednak w kraju (miało być prezentem dla kogoś z rodziny Pana Jerzego), ale brało udział z nami w kilku rajdach. Była to połowa lat 60-tych. Warto też wspomnieć fakt, że ówczesny kierowca musiał dobrze znać się na mechanice i swoim samochodzie. Wtedy takie rzeczy jak chociażby usportowiony silnik Wartburga lub pakiet paru części kupionych za odłożone wcześniej diety były dla wielu czymś! ”. Jedno z poniższych zdjęć ilustruje zmagania „siedemsetki” podczas Rajdu Akropolu w 1965 roku.


Pan Longin był też pilotem Pana Sobiesława Zasady. Obaj wystartowali wtedy na małym Fiacie 600 z silnikiem Abartha (Fiacie Abarth 1000), pokonując trasę z Warszawy do Monako, gdzie odbywał się Zjazd Gwieździsty. „Włosi są niezwykłym narodem. Gorąco kibicowali naszej polskiej załodze jak i poczciwej, włoskiej maszynie jaką był nasz Fiat. Próbowali nam uchylić nieba, abyśmy tylko wygrali i dojechali do Monako. Częstowali nas kawą, przynosili posiłki i zaopatrywali nas w paliwo. Było to zaskakujące!” – z sentymentem wspomina Pan Longin. Parę lat później ten sam skład wyruszył w nieco inną, testową podróż zupełnie nowym Polskim Fiatem 126p trasami legendarnego Rajdu Monte Carlo. Było to nie lada śmiałe wyzwanie dla polskiego malucha jak i naszych kierowców!
Fot. 19 – Opis do tego zdjęcia: Wspomniany Fiat 600, startujący w Rajdzie Monte Carlo na jednej z górskich tras. Fotografia z 1964 roku.

W 1968 roku Longin Bielak uczestniczył też w Rajdzie Polski. „Musiałem zrezygnować wtedy z wyjazdu do Bułgarii, na rzecz kręcenia przez WFDiF filmu pt. „Rajd Polski”. Na jego potrzeby podstawione zostały dwa Fiaty 125p 1300, w których poza rajdowcami podróżować mogli kamerzyści (specjalnie umiejscowieni z tyłu)”. Załoga Automobilklubu Warszawskiego zajęła wtedy 4 miejsce. Relacja z tego wydarzenia zachowała się do dzisiaj. Dzięki niej możemy choć na chwilę przenieść się w realia wyścigów z lat 60-tych i zetknąć się z wielkimi mistrzami kierownicy oraz legendarnymi maszynami, które widujemy dzisiaj głównie na zlotach. Były to m. in. NSU Prinz, Volvo Amazon, Skoda 1000 MB, Porsche (modele 911S, 912), Moskwicz 408 (który dojechał do mety z rozbitym lewym bokiem) oraz zagraniczne modele Forda, takie jak Taunus załogi z Węgier.


„W dzisiejszych czasach wyścigi samochodowe diametralnie się zmieniły. Kiedyś dobre osiągi należały do Szwedów. Aktualnie spore grono uczestników popularnych kjs-ów startuje na dobrze wyposażonych samochodach. Wzrosło przede wszystkim bezpieczeństwo, które było kiedyś znikome. Z dzisiejszych rajdowców bardzo cenię sobie Roberta Kubicę oraz Kajetana Kajetanowicza”.


Poza wielkimi, europejskimi wyścigami Pan Longin startował w latach 60-tych również w Formule 3 ścigając się kilkukrotnie z najlepszymi kierowcami tej dyscypliny sportowej. Duży sukces polskiego zawodnika przejawiał się chociażby w słynnym rekordzie ustanowionym w Częstochowie.

„Osiągnąłem wtedy zawrotną prędkość około 140 km/h! Startowaliśmy też na specjalnie dostosowanych samochodach Formuły 3 w Czechach. Pamiętam, że na torze w Brnie po przekroczeniu prawie 200 km/h, jadąc prostym odcinkiem obserwowałem stan zegarów na konsoli głównej. W tym momencie moją uwagę przykuły też opony, które od wysokich prędkości i wpływu siły odśrodkowej stawały się… stożkowate! Była to wina ich ówczesnej jakości, która dopiero później się poprawiła. Dzisiaj jest to nie do pomyślenia”.


Jego dziesięciokrotne uczestnictwo w rajdzie Monte Carlo oraz pięciokrotne w rajdzie Akropolu z dumą zapisały się na kartach polskiej historii sportów samochodowych, a po zakończeniu kariery sportowej pod koniec lat 70-tych aktywnie zajął się działaniem dla dobra rozwoju sportu samochodowego w Polsce.

Pan Longin Bielak jest posiadaczem wielu odznaczeń sportowych min. Zasłużonego Mistrza Sportu, Członka Honorowego Automobilklubu Polski oraz odznaczenia nadanego przez Prezydenta RP – Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Ciekawostką jest to, że wydana pod koniec lat 40-tych legitymacja Automobilklubu Polskiego nosi numer 025. Dziś jest to jedna z wielkich motoryzacyjnych pamiątek.


Bohater artykułu do dziś jest wielkim i uznanym człowiekiem polskiego motosportu. Między innymi to dzięki jego zasługom polska historia wyścigów istnieje do dzisiaj, a wiele osób z dużym sentymentem wspomina dawne rajdy, wyścigi jak również niezwykłe samochody. Nie były to skomputeryzowane bolidy, ale prawdziwe auta, których wiele cywilnych wersji jeździło wtedy po europejskich drogach. Bohater naszego artykułu do dzisiaj uwielbia prowadzić samochód – i to w jakim stylu!


Zwycięstwa Pana Longina są idealnym przykładem tego, że nie tylko mocny samochód jest podstawą wygranej. To także niezwykły talent i miłość do motoryzacji, która jest w człowieku od najmłodszych lat. Dla wielu młodych osób taka postawa jest wzorem stylu jazdy i zachowania zasad fair-play.
Bardzo dziękuję za możliwość rozmowy. Pozdrawiam bardzo serdecznie!

Autorzy zdjęć: archiwum Pana Longina Bielaka, archiwum Pana Tomasza Osterloffa, Tomasz Szczerbicki, archiwum autora.