Był pośmiertnym triumfem włoskiego wizjonera Pio Manzù, który z miejsca zastąpił nieco przestarzałego już Fiata 850. Przyjemna dla oka i ucha konstrukcja stała się wielkim hitem, który zawitał także do peerelowskiej Polski.
Tragiczny początek
26 maja 1969 roku miał być wielkim dniem w karierze utalentowanego projektanta. W turyńskiej siedzibie Fiata planowane było podpisanie zgody na produkcję jednego z największych dzieł Manzù – Fiata 127. Mężczyzna zmierzał na to wydarzenie pożyczonym od swojej żony Tiny Fiatem 500. Nie było mu jednak dane bezpiecznie dotrzeć do celu. Zaledwie 10 kilometrów przed Turynem, jego samochód zjeżdża na przeciwległy pas ruchu i czołowo zderza się z pędzącą z naprzeciwka ciężarówką. Za oficjalną przyczynę tragedii uznaje się zmęczenie, które młody projektant chciał za wszelką cenę oszukać. Niestety, było to tragiczne w skutkach. 30-letni Pio Manzù umiera w drodze do szpitala, a wraz z nim odchodzą wielkie pomysły, które wiele razy miały zatrząść światem motoryzacji…
Sukces za sukcesem
Oficjalna prezentacja „idealnego samochodu miejskiego” przypadła na marzec 1971 roku. Zaraz potem jego huczna kampania reklamowa ogarnęła całą Europę. Co ciekawe, udział brał w niej także znany zespół Middle of the Road, który wizerunek nowego modelu Fiata przemycał nawet w swoich teledyskach. Z początku dostępny wyłącznie w dwudrzwiowej wersji nadwoziowej samochód był zachwalany za swój innowacyjny, przedni napęd. Dobrym posunięciem było też zastosowanie hamulców tarczowych na przednich kołach.
Zaprojektowana z pasją karoseria mieściła aż 5 osób, choć kierowca mógł narzekać na typowo „włoską” pozycję za kierownicą. 47-konny silnik o pojemności 900 cm3 potrafił rozpędzić auto do 140 km/h, przy czym nie miał dużego apetytu na benzynę. Design wnętrza jak i walory zewnętrze pojazdu były wzorcowe w tej klasie. Szczególną uwagę przykuwały poziome klosze świateł tylnych. Nikogo więc chyba nie zdziwi fakt, że zaledwie rok później Fiat 127 zwyciężył plebiscyt na Europejski Samochód Roku 1972! Manzù byłby dumny.
Polski wątek
Wykup włoskiej licencji na produkcję Polskiego Fiata 127p był jedną z lepszych decyzji ówczesnego rządu w Polsce. Z nadejściem słonecznego sierpnia 1973 roku, w halach żerańskich zakładów FSO rozpoczęto montaż pierwszych egzemplarzy „większego brata” popularnego Malucha. Z początku polegał on głównie na zmianach czysto kosmetycznych, gdyż polskie zakłady otrzymywały z Włoch praktycznie gotowe do jazdy samochody. Montaż części produkowanych w naszym kraju podzespołów nastąpił dopiero jakiś czas później. Samochód był również montowany w Bielsku-Białej. Jednymi z pierwszych szczęśliwców, którzy mieli okazję przetestować Polskiego Fiata 127p byli dziennikarze. W ozdobionych kolorowymi fotografiami raportach rozpisywali się oni o przemyślanej konstrukcji włoskiego auta, jego parametrach i fantastycznym prowadzeniu. Niektórzy już na samym starcie wróżyli mu świetlaną przyszłość. Czy tak się jednak stało?
Nie ma róży bez kolców?
„Fiat 127 jest samochodem bezpiecznym i to w obu znaczeniach tego słowa. Przy konstruowaniu tego wozu uwzględniono wszystkie dotychczas znane prawdy i osiągnięcia z dziedziny tzw. bezpieczeństwa biernego. A więc wóz ma sztywną kabinę pasażerską i łatwo odkształcalny „nos”, a także tył. Pozwala to pochłaniać duże ilości energii w przypadku zderzenia z przodu czy z tyłu.” – pisano we fragmencie tygodnika „Motor”, nr 16/1973.
Słowa te, trzy lata później znalazły potwierdzenie w surowym teście zderzeniowym, którego rezultaty zostały opublikowane na łamach magazynu „Auto Motor und Sport”. Posiadający strefy kontrolowanego zgniotu Fiat zostawił w tyle nawet tak popularne wtedy konstrukcje, jak Renault 4 czy Fiat 126. Konstrukcja 127p nie była też naturalnie pozbawiona wad. Testujące fabrycznie nowe egzemplarze osoby wytykały w nim zbyt wysoki poziom hałasu w kabinie, który nasilał się przy wyższych prędkościach. Krytykowano też zbyt słabo świecące reflektory, mało precyzyjną skrzynię biegów oraz niezbyt dobre zabezpieczenie przed korozją, która swoje boje zaczynała zazwyczaj od strony progów, nadkoli i podszybia.
Fura dla badylarza
Polski Fiat 127p w naszym kraju uważany był za wóz z wyższej półki, który jako nowy był dostępny za dewizy w Pewexie. Fakt jego posiadania często świadczył o nieco wyższym, niż w przypadku statystycznego Polaka, statusie majątkowym jego właściciela. Dużym zainteresowaniem cieszyły się nawet mocno używane egzemplarze tego modelu. Kilkuletnie wtedy egzemplarze co jakiś czas pojawiały się na organizowanych pod gołym niebem giełdach samochodowych.
Z fabryk na salony
Niezawodny Fiat szybko wypełnił lukę pomiędzy modelem 126p, a 125p. Był dumą polskiego przemysłu motoryzacyjnego, a jego wdzięki potrafił docenić każdy, kto chociaż raz miał okazję się nim przejechać – nawet w roli pasażera. Samochód często pojawiał się też na dużym ekranie. W 1976 roku wystąpił u boku Anny Jantar w programie muzycznym „Wakacje z Anną”, innym razem pojawił się w jednym z odcinków serialu „07 zgłoś się”. Identyczny wóz należał też kiedyś do Marka Grechuty. Jego pojazd doskonale zapamiętała Krystyna Janda:
„Którejś nocy Marek Grechuta poprosił mnie, abym go jak najszybciej zawiozła jego samochodem – ekskluzywnym wtedy Fiatem 127 – z Krakowa do Warszawy, na nagranie zaczynające się rano w telewizji. Marek zasnął na bocznym siedzeniu, a mnie w tej podróży raziła jakaś lampka paląca się uporczywie na tablicy rozdzielczej, więc ją sobie zakleiłam plasterkiem z samochodowej apteczki, a jak dojechaliśmy do Warszawy, to się okazało, że to była lampka kontrolna oleju… już teraz nie pamiętam czy zatarłam wtedy silnik czy nie.” – wspominała na łamach jednego ze swoich dzienników aktorka.
Widmo przyszłości
Choć produkcja dostępnego na wielu kontynentach Fiata trwała do roku 1995, jego polski montaż trwał do 1978 roku. Łącznie, na naszych ziemiach powstało 6200 egzemplarzy. Zauważalny spadek cen tego modelu nastąpił w końcówce lat dziewięćdziesiątych XX wieku. Większość wyniszczonych przez korozję i nieumiejętne naprawy blacharskie samochodów masowo kończyła wtedy swoją podróż na złomowiskach. Nikt wówczas nie zaprzątał sobie głowy myślą, że kilkanaście lat później, nawet mocno wyeksploatowane sztuki Polskiego Fiata 127p z wpadającymi do środka kielichami uchodzić będą za istny obiekt pożądania. Niejeden pasjonat zgodzi się ze stwierdzeniem, że za widniejącą na tylnym emblemacie literkę „P” trzeba dziś słono dopłacić.
Zdjęcia: Archiwum autora tekstu, Krystian Tomala, FIAT, Wikipedia.org, archiwalne materiały reklamujące Polskiego Fiata 127p