Polska Ludowa, Polska komunistyczna, PRL, ale także lata młodości moich rodziców i dziadków. Choć urodziłem się w 2002 roku, to ze wspomnień osób mi najbliższych usłyszałem wiele o tamtej Polsce. Polsce, w której brak było internetu, smartfonów. Polsce, którą dziś wielu wspomina z wielką radością, a wydarzenia mniej ciekawe są przysłonięte przez radość i beztroskie życie w świecie dzieci – mojej mamy i mojego taty, babci i dziadka.


Przejdę jednak do sedna, czyli samochodu, który według mnie stał się ikoną PRL-u. Jednogłnie mogę powiedzieć, iż uważam, że ikoną epoki Polski Ludowej jest FSO POLONEZ 1500. Następca słynnego kanciaka, kredensu, czyli Fiata 125p. Większość ludzi uważa, że to maluch, czy właśnie duży Fiat należy okrzyknąć tym najsłynniejszym samochodem, ale nie zapominajmy, że były to samochody produkowane na licencji włoskiej. Polonez to polska konstrukcja. Chyba każdy wie, jak ten samochód wygląda. Dlaczego ja wybrałem właśnie ten samochód? Odpowiedź jest bardzo prosta. Mój wujek miał właśnie takiego „poldka”. Pamiętam jak dziś jego jasną, świecącą się czerwoną jak puszka Coca Coli karoserię. Może nie przyszło mi zasmakować epoki PRL-u, bo jak już wspomniałem urodziłem się w 2002 roku, to jednak mogłem rozkoszować się tym klimatem siedząc w tym samochodzie.

Niestety samochodu już dawno nie ma. Z tego co pamiętam, to trafił na złom w 2009 roku. Mam z nim wiele wspomnień i dzięki temu konkursowi mogę je znowu przywrócić w swojej świadomości. Za każdym razem jak przyjeżdżałem odwiedzić dziadków i wujka na wieś, to zanim przywitałem się ze wszystkimi, od razu po wyjściu z samochodu rodziców biegłem do Poloneza. Zawsze stał przed wiatą, obok garażu, w którym dziadek trzyma swojego Ursusa C-328 (1964 rok), którego darzę równie ogromnym sentymentem.

Ale przejdę jednak do samochodu… A więc zawsze wysiadałem z samochodu rodziców i biegłem do „czerwonej błyskawicy”. Wskakiwałem do środka Poloneza, zamykałem drzwi od środka i lekko uchylałem szybę kładąc na nią tzw. zimny łokieć. Czasami w środku wujek zostawiał kluczyki, więc po kryjomu przekręcałem je o jedną pozycję, aby podziwiać zapalające się na czerwono i zielono kontrolki na desce rozdzielczej. W środku panował typowy zapach dla samochodów z epoki PRL-u. Kto siedział kiedyś w takim samochodzie, dobrze wie o jaki zapach mi chodzi. Pamiętam również, że z tyłu na półce bagażnika siedział piesek z ruchomą główką – niezbędny element wyposażenia każdego POLONEZA. W samochodzie siedziałem często godzinami, dopóki Słońce nie zaczęło prażyć tak, że nie dało się oddychać. Wtedy musiałem już wysiąść, bo robiło się zbyt gorąco.

Wujek ma maliny, więc pamiętam jak z braćmi ciotecznymi jeździliśmy za stodołę, aby przewieźć zerwane już owoce do łubianek na podwórze. Siadaliśmy na tylnym siedzeniu, a najstarszy z nas prowadził samochód. Dźwięk silnika to było coś…. Wrażenie nie do opisania. Ta nostalgia równała się w moich wspomnieniach z dźwiękiem kombajnu Bizon wchodzącego w obroty przy wieczornym koszeniu zboża, które do dziś rośnie obok domu dziadka.

Któregoś dnia ponownie przyjechałem w odwiedziny, ale ku mojemu zdziwieniu Poloneza nie było na podwórku. Zapytałem wujka o to, gdzie jest samochód. – „Na złomie”. Po tej odpowiedzi coś we mnie pękło. Zamknął się wręcz rozdział moich wspomnień. Rozpłakałem się i nie wiedziałem co powiedzieć. Jakoś doszedłem do siebie. Wujek pokazał mi to, co zostało z Poloneza. Była to kierownica, kluczyki, skrzynia biegów i kilka elementów elektroniki. Pewnego dnia gdy znowu odwiedziłem wujka i dziadków, po kryjomu poszedłem do komórki, gdzie leżały resztki Poloneza i zabrałem kluczyki, które schowałem do kieszeni. W głowie do dziś mam ten dźwięk ich przekręcania. Jednak wujek zorientował się, że kluczyków nie ma i prosił, żebym je zwrócił, bo wiedział, ze na pewno ja je wziąłem.

Tak oto do dziś czerwony FSO Polonez 1500 budzi we mnie piękne wspomnienia. W lipcu kończę 18 lat i mam nadzieję, że małymi kroczkami uda mi się kupić takiego samego poldzika, aby ponownie cieszyć się i miło wspominać wspaniałe chwile dzieciństwa. Dzwoniłem do córki wujka, która znalazła na płycie zdjęcie moje i Poloneza. Stoję przy nim wraz z jednym z braci ciotecznych. Wiem, że jest również gdzieś jeszcze zdjęcie, jak siedzę za kierownicą Poloneza wujka. Mam nadzieję, ze uda mi się je odnaleźć.

Dziękuję państwu, że dzięki temu konkursowi mogłem na nowo przypomnieć sobie te wspaniałe chwile, które pozostaną już tylko w mojej pamięci i do których już nie wrócę. To była dla mnie nostalgiczna podróż w czasie do beztroskiego życia bez obowiązków…
Pozdrawiam serdecznie!
Karol Paprocki