Druga połowa lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Europa jest przedzielona żelazną kurtyną na strefę demokracji, gdzie dzięki pieniądzom z planu Marshalla społeczeństwa szybko leczą powojenne rany i strefę demokracji socjalistycznej, gdzie władzy raz zdobytej nie ma zamiaru się oddać, a ludzie mają budować jedynie słuszny system społeczny.
Na razie chodzą w płaszczach zwanych prochowcami, z beretami na głowie, prawie wszyscy palą papierosy bez filtra i spora część ich energii jest zużywana na zdobycie podstawowych artykułów żywnościowych. Ale po 1956 roku, jak jeden krwawy Ruski na XX zjeździe KPZR opisał co wyprawiał jeszcze bardziej krwawy Gruzin, o czym i tak wszyscy wiedzieli, w ludziach budzi się nadzieja na inne życie.
Zwłaszcza, że namiestnik pojechał w salonce, a wrócił w jesionce. W Warszawskiej Fabryce Samochodów Osobowych pojawia się idea zbudowania sportowego samochodu. I to w sytuacji, kiedy było wiadomo, że nowy namiestnik, tow. Wiesław był zwolennikiem komunikacji masowej, a indywidualna motoryzacja zdecydowanie mu nie pasowała do wyznawanej ideologii. Jakich to trzeba było wówczas użyć argumentów, aby powstał nie tylko projekt, wszak papier wszystko przyjmie, choć i jego wtedy brakowało, ale pojazd, który mógł samodzielnie jeździć.
Studium rozwiązań konstrukcyjnych i technologicznych to było słowo wytrych, które pozwoliło za społeczne pieniądze zbudować pojazd, który oficjalnie został pokazany publicznie 1 maja 1960 roku. Było to najważniejsze święto ludu pracującego, choć z drugiej strony wtedy pracowała tylko inteligencja. Proletariat zajmował się dyktaturą. W każdym razie jaskrawo czerwony pojazd z czarnym dachem przejechał w pierwszomajowej defiladzie przed główną trybuną i wzbudził taki zachwyt, że reportaż o nim pokazał się nie tylko w prasie codziennej i technicznej, ale też w głównym wydaniu Dziennika Telewizyjnego – wówczas głównej tuby propagandy partyjnej.
Entuzjazm społeczny był taki, że nie można się było na niego obrazić, tak jak na piękny biust znanej wówczas aktorki, który też się nie podobał tow. Wiesławowi. Być może wszystko przez czarno-białą telewizję. Wracając do Syreny Sport, to po telefonie ówczesnego premiera auto jednak schowano w magazynie. No cóż, ten premier wolał jeździł Jaguarem E-type.
W magazynie OBR-u w Falenicy auto kurzyło się do 1975 roku, kiedy to zostało komisyjnie zniszczone. Zrobiono to na tyle skutecznie, że do naszych czasów zachowało się tylko kilkanaście zdjęć, film, który można znaleźć na YouTube: www.youtube.com/watch?v=PZWmatyG3DQ i szczątkowa dokumentacja. No i legenda o najładniejszym aucie z demoludów.
Legenda na tyle silna, że w pół wieku potem, kiedy rodzice nie wiedzą co odpowiedzieć dziecku na pytanie: „co to była egzekutywa?’, pojawili się ludzie i firmy gotowe zbudować za własne pieniądze replikę tego auta. Pierwszą zbudował Mieczysław Mazur. Jest czerwona z czarnym dachem tak jak wg opisów wyglądał oryginał. Pomimo odchyłek wizualnych pod maską jest dość zgodna z oryginałem. Została pokazana po raz pierwszy 1-go maja 2012 – 52 lata po premierze oryginału.
Druga kształtem jest wierna oryginałowi, choć kolor został wzięty ze sztandarowego produktu sponsora. Żołądkowa Gorzka jest bursztynowa. Pod spodem jest Triumph Spitfire. Rama, cztery cylindry i tylny napęd, czyli wszystko inaczej niż w oryginale. Po raz pierwszy została pokazana na Rajdzie Barburki w 2012 roku. We wrześniu 2013 roku przyjechała do Sosnowca na Spotkanie Starych Samochodów i mogłem ją obfotografować.
Wiadomo, że trwają jeszcze prace w kilku miejscach, m.in. fundacja im. Cezarego Nawrota pod patronatem Muzeum Techniki w Warszawie, Muzeum Motoryzacji w Warszawie i Muzeum Techniki i Komunikacji w Szczecinie stara się zbudować replikę najwierniejszą oryginałowi. Jeśli tylko starczy zapału, czytaj pieniędzy, za jakiś czas będzie kolejna replika, a może i więcej. Pół wieku temu mieliśmy własny przemysł motoryzacyjny i jeden prototyp, teraz przemysłu motoryzacyjnego nie ma, za to już są dwie repliki i widoki na dalsze egzemplarze. Ale się pojobiło, jak mawia mój wnuczek.
Leave a comment