W 1963 roku Lancia po raz kolejny zaskoczyła swoich nabywców wspaniałym modelem. Fulvia Berlina była dowodem tego, że nawet rodzinny sedan nie musi być nudny. Już w podstawowej specyfikacji, wóz dostarczał sporo frajdy z jazdy, zachowując przy tym swój nienaganny styl. Lecz czym byłaby Lancia bez iście sportowej wersji w swojej gamie?
Narodziny kultowego modelu – Lancia Fulvia Coupé
Na taki wóz nie trzeba było długo czekać. Dwa lata później zadebiutowała Lancia Fulvia Coupé. Małe, sportowe auto urzekało swoim wyglądem autorstwa Piero Castagnero, który odpowiedzialny był m.in. za design modelu Flavia. Młody i figlarny duch samochodu był nieco okrzesany przez eleganckie elementy z drewna, chromu i skóry. Przy zachowaniu wzorowych proporcji nadwozia, autem podróżować mogły cztery osoby. Podobnie jak cała gama modeli Lancii z tamtych czasów, Fulvia otrzymała pięknie prezentujący się emblemat, który przypominał odręczny podpis. Sama nazwa miała została zaczerpnięta ze znajdującej się na północy Włoch rzymskiej drogi.
Silnik HF
Zgodnie z zapoczątkowaną w tamtym okresie tradycją Lancii, coupé posiadało napęd na przednie koła. Silniki, z których korzystała pierwsza generacja wozu charakteryzowały się pojemnością 1.2 litra i były ciągle udoskonalane. Wraz z utworzeniem zespołu rajdowego w 1965 roku, Lancia z miejsca pretendowała do pełnoprawnego samochodu rajdowego. Odchudzona wersja HF z mocą 88 KM była początkiem nowej tradycji, która ewoluowała później do stworzenia wersji Rallye z motorami 1.3 oraz 1.6 litra. W 1967 roku załoga Sobiesław Zasada/Zenon Leszczuk wystartowała na takiej maszynie (HF) w 36. Rajdzie Monte Carlo.
V4 i rozwój z biegiem lat
Z nadejściem roku 1970, Fulvia Coupé doczekała się drugiej serii. Subtelny lifting wizualny nie zatracił, lecz dodatkowo „podbił” walory cenionego w Europie samochodu. Jedną z zauważalnych rzeczy były gumowe nakładki zderzaków, które zapobiegały przed ewentualnymi zarysowaniami. Pięciobiegowa skrzynia typu Dog-leg oraz legendarny motor V4 były tym, czego pragnęli klienci, a zwycięstwa w imprezach takich jak IMC czy Rajd Monte Carlo były dodatkowym atutem przy zakupie nowej Fulvii, która w tamtym momencie zdążyła już wyrobić swoją unikalną pozycję rynkową. Tłumiące drgania fotele, fabryczne miejsca do montażu pasów, doskonały układ hamulcowy oraz bezpieczna kolumna kierownicy były jednymi z kilku zalet nowego modelu włoskiego producenta.
Ostatnie wcielenie
Finalne wersje Fulvii Coupé 3 posiadały już znacznie więcej elementów wykonanych z tworzywa. Drewnianą obręcz kierownicy zastąpiono plastikową, która przypominała nieco tą z Lancii Bety Montecarlo/Scorpion. Nie wpływało to jednak na ogólny odbiór samochodu, którego dziedzictwo stanowiły liczne zwycięstwa w największych rajdach świata. To niesamowite, że zasiadając za kierownicą egzemplarza z lat 1974-1976, jego kierowca nadal mógł poczuć się tak samo, jak wielcy mistrzowie, którzy dekadę wcześniej piastowali to samo miejsce. Sprzedawane na rynek brytyjski modele posiadały specjalnie zmodyfikowane reflektory przednie, które musiały być zgodne z panującymi tam przepisami.
Naszym zdaniem. A Wasza opinia?
Niełatwe zadanie spadło na Betę Coupé, która w 1976 roku zastąpiła wyjątkową Fulvię. Podobnie jak w przypadku swojej poprzedniczki, jedną z wad Bety była wysoka podatność na korozję, która przy sprzyjających warunkach mogła naprawdę szybko postępować. Był to już jednak zupełnie nowy rozdział w historii Lancii, która dużymi krokami zbliżała się do równie intrygującej epoki lat osiemdziesiątych. Dziś Fulvia Coupé jest jednym z najbardziej kultowych samochodów rajdowych wszechczasów – jej sylwetka została nawet uhonorowana w serii gier DiRT Rally. Rozważając zakup sportowego wozu z tamtych czasów, naprawdę warto wziąć ją pod uwagę. Nawet bazowe odmiany z końca produkcji są warte uwagi ze względu na wspaniałe prowadzenie i mnogość dystyngowanych akcesoriów. Kto wie, może i dla odwiecznych fanów napędu RWD będzie to miła odmiana?
Zdjęcia: archiwum
Źródła dodatkowe: archiwalne materiały reklamowe Lancii