Historia kultowej 911-tki rozpoczęła się we wczesnych latach sześćdziesiątych. Mimo, że dzisiaj jest uważana zarówno przez specjalistów, kierowców wyścigowych, pasjonatów motoryzacji, jak i młodych ludzi, którzy dopiero zaczynają poznawać historię motoryzacji, za najlepszy samochód sportowy, to wcale nie miała łatwego startu.


Podczas Międzynarodowego Salonu Samochodowego we Frankfurcie we wrześniu 1963 roku, „nowe” Porsche 901 zostało przedstawione szerokiej publiczności i spotkało się z umiarkowanym entuzjazmem. Dodatkowo Peugeot szybko zaczął rościć sobie prawa do oznaczeń z zerem w środku, co spowodowało, że już w 1965 roku oznaczenie przemianowane zostało na 911. Stosunkowo trudny start, głównie ze względu na duży sukces poprzednika, modelu 956, od którego nowy model odziedziczył kilka rozwiązań technicznych, jak np. silnik typu bokser chłodzony powietrzem umieszczony z tyłu,  spowodowało, że dzisiaj 911-tki stały się samochodami kultowymi a o ich superlatywach można by opowiadać bez końca. 

Nasz dzisiejszy bohater pan Michał, właściciel 911 –stki, mówi krótko: „Jak już raz zasiądzie się za jego kierownicą, to nie chce się wysiadać.”
Pasją do motoryzacji zaraziłem się od mojego taty, który jest mechanikiem i który swoją przygodę z naprawą aut zaczął, gdy miał 15 lat. Od kilkunastu lat prowadzi warsztat samochodowy cieszący się bardzo dobrą reputacją. Niestety, ja nie poszedłem w jego ślady i nie naprawiam samochodów, ale przyznam, że nie brakuje mi podstawowej wiedzy z zakresu mechaniki. Może dlatego, że od najmłodszych lat przyglądałem się mojemu tacie, jak naprawia samochody. Męczyłem go pytaniami: „jak to działa?”, „do czego to służy?”, „dlaczego tak, a nie inaczej?”. Później zacząłem uzupełniać wiedzę czytając książki, katalogi, czasopisma motoryzacyjne. A gdy dostałem pierwszy samochód zaczęła się praktyka: wymiana klocków hamulcowych, oleju, filtrów, elementów zawieszenia itp.

Przy samochodzie mogłem siedzieć godzinami. Moje auta zawsze były bardzo czyste i zadbane. Dla mnie auta mają duszę. Może nie wszystkie, ale są takie marki i modele, które zawsze będą zapierać dech w piersiach, o których myśli każdy fan motoryzacji, na widok których ludzie oglądają się za siebie. Takim autem jest z pewnością porsche 911. Model, który wywoływał i wciąż wywołuje wiele emocji. Ja zawsze o takim marzyłem i moje marzenie się spełniło.

Moja przygoda z tym modelem i w ogóle ze starymi samochodami zaczęła się w 2008 roku. Siedzieliśmy z moim tatą w domu i oglądaliśmy w internecie zabytkowe samochody. Ale nie takie lśniące, wychuchane, które wyjeżdżają z garażu raz na pół roku. Szukaliśmy auta w kiepskiej kondycji. A to dlatego, że naszym celem było jego odrestaurowanie. Nigdy wcześniej nie mieliśmy zabytkowego samochodu, ani nie zajmowaliśmy się restaurowaniem. Dlatego też było to dla nas dodatkowym wyzwaniem. 

Po przejrzeniu kilkuset pozycji na stronach motoryzacyjnych naszym oczom ukazało się Porsche 911 carrera, rocznik 1974. Wersja amerykańska, sprowadzona z Kalifornii. Podobno stała tam nieużywana przez osiem lat. Na zdjęciu wyglądała bardzo źle, ale o to właśnie nam chodziło. Umówiliśmy się ze sprzedającym i następnego dnia pojechaliśmy obejrzeć auto. Zdjęcia nie kłamały. Auto było w bardzo kiepskim stanie. Powiedziałbym nawet, że w tragicznym. Pamiętam reakcję ludzi, którzy go zobaczyli. Pytali się, czy z tego w ogóle da się coś zrobić. Nie zniechęciło nas to jednak i podjęliśmy decyzję o kupnie. 

Auto kupiliśmy jako Porsche 911 carrera z silnikiem 2,7 litra i 210 KM. Mamy nawet opinię rzeczoznawcy, która o tym świadczy. Odnawiając auto cały czas byliśmy przekonani, że to faktycznie carrera. Nawet części kupowane były do takiego właśnie modelu. Później jednak mechanik, który robił silnik, powiedział, że nie jest to silnik 210 KM tylko 150. A na jednym ze zlotów starych samochodów w Sosnowcu podszedł do mnie jeden z uczestników i po dłuższej rozmowie wytłumaczył, że to jednak nie carrera, ale zwykła 911 i najwyraźniej ktoś chciał ją wcześniej przerobić na carrerę.

Niestety nie byliśmy z tatą na tyle zorientowani w temacie, żeby to stwierdzić przy zakupie. Jeśli chodzi o przeróbki to są tylko dwie. Po pierwsze auto jest trochę szersze niż seryjne i wyglądem przypomina 911 produkowane po 1977 roku, ale takie już kupiliśmy. Najwyraźniej ktoś w Stanach chciał dokonać kilku przeróbek. Po drugie, tylny spoiler. Jest z carrery z lat 80-tych. Poza tym chcieliśmy zachować jak najwyższy stopień oryginalności, więc nie wprowadzaliśmy żadnych przeróbek. Również części staraliśmy się kupować oryginalne, nowe bądź używane.

Auto zostało odrestaurowane w całci. Wymagał tego jego stan. Po prostu jedna wielka ruina. Żaden, najdrobniejszy nawet szczegół nie został pominięty. Karoseria, zawieszenie, tapicerka, elektryka. Wszystko odnowione, tak aby dać temu autu drugą młodość, aby mógł przejeździć kolejne kilkadziesiąt lat. Jeśli chodzi o silnik, to na szczęście był w bardzo dobrym stanie, więc wymagał tylko wyczyszczenia i wymiany uszczelek. Skrzynia biegów również była w dobrej kondycji i skończyło się tylko na wymianie oleju.

Oczywiście wymienione zostały wszystkie części, których nie dało się odzyskać, wszystkie uszczelki, opony, przewody hamulcowe, paliwowe, gumowe elementy zawieszenia itp. Auto dostało nowe życie. Wszystko w nim działa i nie ma obaw, aby się nim poruszać po drodze. Przejechałem nim już ponad 10 tysięcy kilometrów w dwa lata i nigdy nie było z nim żadnych problemów.

Auto restaurowane było zarówno przez nas, jak również przez pracowników mojego taty i osoby trzecie. Ja z tatą rozebraliśmy auto na części pierwsze, zrobiliśmy zawieszenie i hamulce oraz wyczyściliśmy niektóre elementy karoserii. Następnie auto przejęli pracownicy i zaczęły się prace blacharskie i lakiernicze. Poza firmą robiliśmy silnik, tapicerkę i elektrykę. Niestety nie obyło się bez przygód. Gdy auto trafiło do tapicera zapewniano nas, że usługa zostanie wykonana w ciągu miesiąca. Tak się jednak nie stało i auto odebraliśmy dopiero po trzech miesiącach. Co tydzień były tłumaczenia właściciela zakładu, że mają pilną robotę, ale już od następnego tygodnia biorą się za nasze auto. I tak przez ponad dwa miesiące. Na szczęście dobrze wykonali zlecone zadanie, więc nie było więcej powodów do narzekań.

Cały proces restauracji od momentu wjechania do garażu do momentu wyjechania na drogę zajął 2 lata. Muszę jednak podkreślić, że auto nie było robione codziennie, a tylko w wolnych chwilach. Dużo czasu zabrało również kompletowanie części.

Jakichś wyjątkowych rozwiązań technicznych samochód nie ma, ale mogą zaskakiwać podgrzewane lusterka, płynna regulacja pracy wycieraczek, czy czujnik nie zapiętych pasów bezpieczeństwa. Przyznam, że to też jest urok tego auta. Nie miało być naszpikowane najnowszymi rozwiązaniami technicznymi, jakie można by spotkać np. w samochodach amerykańskich. Miało sprawiać radość z jazdy, tzn.: świetnie się prowadzić, znakomicie przyspieszać i oczywiście pięknie wyglądać. Jest to auto z innej epoki, na które patrzy się pod zupełnie innym kątem. Obecnie nie służy wyłącznie do przemieszczania się, ale raczej do sprawiania kierowcy jak największej radości. Wystarczy, że się na nie popatrzy i już poprawia się humor, pojawia się uśmiech na twarzy. Już chce się do niego wsiąść, odpalić silnik i wyruszyć przed siebie nie planując nawet trasy podróży. Jak już raz zasiądzie się za jego kierownicą, nie chce się wysiadać.

W tym aucie nie chodzi o przyspieszenie, prędkość maksymalną, dobre hamulce, czy niskie spalanie. Chodzi o frajdę jaką sprawia jazda nim. To jest największa zaleta tego samochodu. Jeśli chodzi o wady, to podobno ciężko go było opanować w poślizgach. Osobiście nie sprawdzałem, więc nie wiem, ale może kiedyś będzie okazja, żeby sprawdzić i  się o tym przekonać.
Samochód używany jest rzadko. Choć zależy jak kto rozumie to pojęcie. Wiem, że są ludzie, którzy jeżdżą takimi samochodami parę razy w roku, ale są też tacy, którzy w ogóle nie wyjeżdżają nimi na ulicę. Ja nie mam takiego podejścia. Po to mam to auto, żeby się nim cieszyć, a najbardziej cieszy jazda nim. Co prawda nie używam go do codziennej jazdy, ale gdy akurat mam wolną chwilę i pogoda dopisuje, to wówczas chętnie zasiadam za kierownicą. Nie mam jakichś konkretnych tras, którymi zawsze jeżdżę. Raczej wszystko wychodzi spontanicznie. Byłem już nim w górach, na jurze krakowsko-częstochowskiej, a nawet w okolicach Zielonej Góry, ale najchętniej wybrałbym się tym autem w podróż po Europie.

Bardzo lubię każdego rodzaju imprezy związane z motoryzacją, nie tylko zabytkową. Niestety, jak dotąd nie brałem udziału w wielu takich wydarzeniach. Powodem jest najczęściej brak czasu. Marzy mi się, aby kiedyś wziąć udział w rajdzie pojazdów zabytkowych. Tym lub innym autem.

Przy naszej eksploatacji samochodu koszty nie są duże. Najwięcej oczywiście kosztuje  paliwo. Auto pali w granicach 13-15 litrów po mieście. W trasie, przy spokojnej jeździe, można się zmieścić w 9 litrach. Jeśli chodzi o dostępność części to m.in. serwis Porsche, serwisy aukcyjne, ale raczej zagraniczne oraz niezależne sklepy handlujące częściami do Porsche. Jeśli chodzi o ceny, to jest naprawdę duży rozrzut. Od ekstremalnie drogich, po bardzo tanie. Ciekawe jest to, że dużo części zakupionych w serwisie Porsche wcale nie było bardzo drogich.

W 911-stce najbardziej podoba mi się to, że mogę nim jeździć. Poza tym sama sylwetka tego samochodu. Kształt karoserii, te wielkie oczy patrzące na drogę i oczywiście dźwięk sinika. Coś pięknego. Sześć cylindrów ułożonych przeciwstawnie do siebie wynosi moje uszy w akustyczne niebiosa. Tego dźwięku można słuchać godzinami, a i tak się nie znudzi. Nie potrzebne jest radio, wystarczy ryk silnika. Podoba mi się również to, że jest takie proste. Nie ma wspomagania, ABS-u, kontroli trakcji i innych bajerów, które są normą we współczesnych samochodach. Tutaj jest czysta mechanika, kierownica chodzi ciężko, biegi lepiej redukować z „międzygazem”. I oto właśnie chodzi, takie samochody są dla kierowców, którzy czerpią radość z mocniejszego wciśnięcia pedału sprzęgła, huku sinika i wydechu, dochodzącego do nie wyciszonego wnętrza, czy twardego jak kamień zawieszenia. To auto dla ludzi, którym znudziła się współczesna motoryzacja.

Dane techniczne:
Silnik w układzie bokser, chłodzony powietrzem, 6 cylindrów, pojemność 2687cc, moc 150 KM przy 5700 obr/min., max. moment obrotowy 235Nm przy 3800obr/min., manualna 5-cio biegowa skrzynia, wymiary: dł. 4290mm, szer. 1610mm, wys. 1320mm, waga 1750kg, poj. zbiornika paliwa 80l.
Przyspieszenie 0-100km/h: 8,5 s, prędkość max. 210 km/h

Foto: Michał Olszak