Znowu wyjątek? Nie, raczej pretekst aby napisać kilka słów o retro autach. Bo na poligonie, gdzie spotkali się motocykliści z całej Małopolski faktycznie było kilkanaście starych aut.
Zostały zaproszone dla uatrakcyjnienia imprezy motocyklowej. I faktycznie podobały się ludziom w skórach. Było to widać po liczbie oglądających, którzy oderwali się od swoich wspaniałych maszyn i przyszli popatrzeć na nasze ruchome zabytki techniki. Ponieważ poligon, jak każda wojskowa rzecz jest „ściśle tajna” więc też jego lokalizacja była znana tylko wtajemniczonym. Dlatego też organizator zebrał stare auta w miejscu publicznym, bo na parkingu pod krakowską Ikeą. Potem kolumną poprowadził nas na miejsce spotkania.
Podejrzewam, że tylko strach przed wprowadzeniem zagrożenia w ruchu drogowym powstrzymał go przed założeniem nam opasek na oczy. Za to założył nam opaski na rękę. Sprytne to były opaski. Po założeniu nie dało się ich zdjąć bez zniszczenia. Do tego były bardzo mocne, a wyglądały jak z papieru. Do czego prowadzą te nowe technologie? Jadąc w kolumnie dowiedziałem się dokąd prowadzi wąska dróżka wyłożona betonowymi płytami odchodząca w pewnym miejscu trasy Kraków – Olkusz. Oczywiście na wjeździe był znak zakazu wjazdu, ale nas oznakowanych różowymi opaskami nie dotyczył.
Na miejscu zobaczyliśmy morze motocykli i w nim jak wysepka było miejsce naszej zbiórki. Na spotkanie pojechałem Fiatem X1/9. Do spółki z MG Midget zadawaliśmy szyku jako kabriolety. Oczywiście oba auta są czerwone, bo kolor ten dodaje mocy. Były też inne czerwone auta.
Najstarszy, Ford z 1928, nie mógł się zdecydować, czy być wierny tradycji Henry’ego i być w jedynie słusznym kolorze, czyli czarnym, czy dodawać sobie mocy. Wybrał kompromis, czerwono-czarny. Miał piękne wnętrze, całe w miękkich tkaninach. Na co dzień wozi młode pary do stacji z której rusza pociąg zwany „wspólną drogą” więc musi jakoś osłodzić im te chwile.
Jak zwykle najliczniejszą grupę stanowiły Fiaty: poza moim X-sem był 850 Sport Coupe, 128 też Sport Coupe i 128 Sedan, były dwa pojazdy z gwiazdą, bo „bez gwiazdy nie ma jazdy”. Starszy, w wersji 180 cieszył oko pietyzmem odnowienia. Volvo 1800 ES jak zwykłe było nienagannie wymyte i wywoskowane. Największym pojazdem był Cadillac, tylko trochę mniejszym był Chevrolet Monza 2+2 pomysłodawcy imprezy i naszego przewodnika. No i jeszcze Grabi 58 zaszczycił nas swoją obecnością. Nawet był jeden produkt demoludowy z silnikiem inż. Otto, czyli dwusuwowym.
Razem z nami przyjechało też kilka wiekowych jednośladów: Harley-Davidson, pięknie odnowiony, BSA w stanie „ze stodoły”, ale na chodzie, co udowodnił samodzielnie przyjeżdżając na poligon. Miał asystę w postaci dwóch czechosłowackich motocykli: Jawy i CZ-ety.
Na miejscu zostaliśmy poczęstowani wojskową grochówka, co zawsze jest rekomendacją smaku. Poza motocyklami, tymi współczesnymi, mogliśmy pooglądać broń, sztuk kilka, ale był w tym wiekowy Sten. Były naziemne pokazy ze spadochronem, można było sprawdzić swój błędnik na „karuzeli 3D”, na której na co dzień ćwiczą nasi wojacy. Nawet przyjechali fajermani, którzy od razu zaczęli bić pianę, wytwornicą. Strasznie dużo jej wyprodukowali, choć nic się nie paliło. No, może w wyjątkiem kilku serc do siebie, ale to naturalne w młodym wieku.
Wszystko byłoby fajne, gdyby nie nadgorliwość aury, która, wg prognozy, miała przynieść opady dopiero wieczorem. Niestety deszcz zaczął się już popołudniem, do tego zaczęło przenikliwie wiać zimnem. co skutecznie zniechęciło nas do dalszego pobytu. Właściwie to szkoda, bo przecież tak fajnie się zaczynało. Wyjeżdżając pomyślałem sobie, że w naszych pojazdach są dachy: blaszane, plastikowe czy chociaż brezentowe, a na motorze to zostaje tylko strój, jako ochrona przed deszczem. Ale to taki urok pasji.
Kto chce zobaczyć więcej zdjęć niech klika: http://veteran.mojeforum.net/viewtopic.php?t=1434