Moja przygoda z Velorexem 16/350 rozpoczęła się w wieku trzech lat w roku 1968, kiedy to mój wujek, będący inwalidą górniczym z paraliżem nóg, otrzymał z kopalni te czechosłowackie cudo, jako wózek inwalidzki.
Od tego czasu największą frajdą był dla mnie przejazd po okolicy Velorexem. Jest on pojazdem dwuosobowym, więc z przodu siedzieli zazwyczaj wujek z ciocią, a ja zajmowałem miejsce z tyłu „w bagażniku”. Do dzisiaj posiadam fotkę w tym Velorexie. Inną pamiątką z tamtych czasów jest oryginalny dokument eksportowy z roku 1967.
Lata szybko biegną, dzieci dorastają, więc i ja przestałem mieścić się do bagażnika. Wujek też z czasem coraz mniej wychodził z domu, więc Velorex stał w garażu i „podupadał na zdrowiu”. Pomagali mu w tym częściowi wnukowie wujka, wyprowadzając go od czasu do czasu z garażu i urządzając przejażdżki po okolicznych polach i bezdrożach.
Być może dzisiaj Velorex byłby już na złomie, a może stałby dalej w starej, drewnianej szopie, gdyby nie mój siostrzeniec, miłośnik starej motoryzacji, który próbował odkupić go od wujka, a po kilku nieudanych podejściach zaczął mnie do tego namawiać. Nie ukrywam, że ja nie jestem jakimś wielkim fanem motoryzacji i gdyby nie sentyment do „tego” Velorexa, to pewnie nie zainteresowałbym się nim. Powoli jednak sentyment zwyciężył, wujek także dał się przekonać, więc któregoś dnia, z początkiem XXI wieku Velorex zmienił właściciela i bagażówką pojechał do Rybnika.
Tam kolejne kilka lat spędził w garażu, aż przyszedł czas na remont. W tamtym czasie nie miałem jeszcze o tym zbyt wielkiego pojęcia. Internet dopiero raczkował, więc jedyną pomocą były rady siostrzeńca. Po kilku latach zabawy, udało się powoli wyjechać z garażu. Był rok 2008, w maju nie udało się jeszcze pojechać nim na tradycyjny wiosenny zlot do Boskovic w Czechach, ale wybraliśmy się samochodem.
Musze powiedzieć, że „Boskovice”, jest to jeden z kultowych zlotów Velorexa, odbyło się ich już prawie 20 , a na taki zlot przyjeżdża corocznie z początkiem maja pomiędzy 100 a 200 różnego rodzaju „hadraków”, nie tylko trzykołowych, ale i czterokołowych z Czech, Słowacji, Węgier, Niemiec, Holandii i … Polski. Tam zrozumiałem, że jest więcej takich „wariatów”, jak ja. Poznałem wtedy chyba największego z nich – Mirka „bolka” z Gostynia i „Achima” ze Strzelec Opolskich.
Udało mi się tam również nawiązać kilka znajomości z czeskimi kolegami z okolic Ostrawy i Cieszyna. Od tego czasu nie miałem już wątpliwości, że remont Velorexa ma sens. Na następny zlot w okolice Gór Sowich w sierpniu 2008 pojechaliśmy już z Rafałem z moim Velorexem, chociaż jeszcze na przyczepce (tylko część drogi pokonał na własnych kołach). Jeszcze w dniu wyjazdu naprawialiśmy głowice po zerwaniu gwintu, więc nie zdecydowaliśmy się jechać na kołach. Od tego czasu nie używam już przyczepki, chociaż ostatnio zmuszony byłem wracać na przyczepce ze zlotu z powodu braku czasu.
Od pamiętnego zlotu w roku 2008 minęło kilka lat, a mój Velorex przejechał na kołach ponad 12 000 km. Zaliczyliśmy wspólnie kilka zlotów w Boskovicach, w Blansku oraz kilka innych mniejszych (Dobre w Górach Orlickich, Rychvald koło Ostravy, Zabełków). Samemu udało mi się zorganizować dwa zloty: w Górkach Wielkich w 2009 roku i w Rybniku 2010 roku. Na pierwszy zlot przyjechało 7, a na drugi już 14 Velorexów.
Udało mi się poznać osobiście jednego z braci Stransky’ch, konstruktorów Velorexa – Mojmira. Było to nasze jedyne spotkanie, drugi raz pojechaliśmy już tylko na pogrzeb pana Mojmira. Zmarł w czerwcu 2011, w wieku 87 lat. W Górach Orlickich dotarliśmy także Velorexami do Solnic, jednego z miejsc, gdzie te pojazdy powstawały.
Szkoda jedynie, że w Polsce jest nas tak mało i mieszkamy tak daleko od siebie. Regularnie w zlotach bierze udział ok. 5-6 polskich kolegów. Spotykamy się głównie na czeskich zlotach, ale udało się także zorganizować kilka spotkań zimowych, poza sezonem, bez Velorexów. W czasie jednego z takich spotkań w roku ubiegłym postanowiliśmy zorganizować coś swojego. I tak powstał pomysł zlotu „VELOREX POLSKA – Pobierowo 2014” w sierpniu 2014r.
Impreza udała się głównie dzięki naszej koleżance – Iwonie, która zorganizowała zlot i udzieliła nam gościny. Udało nam się namówić do udziału w zlocie kilku czeskich kolegów i wyruszyliśmy w drogę. Z Czech przyjechało do Rybnika 5 pojazdów i w dalszą drogę wyruszyliśmy w kolumnie 6 pojazdów, plus samochód osobowy. W okolicach Poznania dołączyło do nas dwóch kolegów, później jeszcze jeden, a na miejscu czekała na nas gospodyni ze swoją „papugą”. Tak więc we zlocie wzięło udział 10 Velorexów oraz kilkanaście innych pojazdów zabytkowych.
Przejazd na zlot zajął nam 3 dni, a niektórzy czescy koledzy w drodze powrotnej pojechali na zlot do Blanska, więc byli w drodze przez dwa tygodnie. Nie tylko zlotami żyje Velorex, często podróżujemy po Śląsku, albo po Czechach. Zimę spędza Velorex zwykle w garażu, ale ostatnio, korzystając z bezśnieżnej pogody, wzięliśmy wspólnie udział w Rybniku w mikołajkowej imprezie charytatywnej dla dzieci z Domu Dziecka.
Dzisiaj nie wyobrażam już sobie życia bez Velorexa. Jest to drugie, obok pisania po śląsku, jako „Fojerman” moje hobby.
Więcej informacji o Velorexach można znaleźć na Facebooku, pod adresem: https://www.facebook.com/groups/129912283845709/ lub na stronie: www.velorexpolska.pl
Pozdrawiam Społeczność KlassikAuto.pl
Stanisław Neblik