Ekranizacja jednego z największych bestsellerów Stephena Kinga pt. „Christine” była prawdziwym strzałem w dziesiątkę. John Carpenter w sposób idealny przeniósł niecodzienną historię nawiedzonego Plymoutha na wielki ekran. Film debiutował w 1983 roku, czyli w tym samym czasie, kiedy do amerykańskich księgarni trafiły pierwsze egzemplarze książki.

Do produkcji filmu użyto ponad 20 egzemplarzy Plymouthów z roczników 1957 i 1958. Był to egzemplarze w różnych wersjach, a przeważającym na planie wariantem był model Belvedere, którego bardzo łatwo można było upodobnić do tytułowego Fury. Na ich zakup wygospodarowano około 15% funduszy przeznaczonych na produkcję filmu. Dlaczego jednak wybór padł na Plymoutha? Dla autora mrocznej książki, samochody tej marki od zawsze miały w sobie coś wyjątkowego i stanowiły wielką inspirację. Sam King wielokrotnie podkreślał, że zaprezentowany w końcówce lat pięćdziesiątych model Fury był iście szatańskim z wyglądu pojazdem. W końcu jednym z filmowych sloganów szybko stało się powiedzenie: „Body by Plymouth, Soul by Satan” („Karoseria Plymoutha, Dusza Szatana”). Wątek pojazdów tej marki wielokrotnie gościł też w jego innych bestsellerach.

Powróćmy jednak do filmu. Tuż po zakończeniu zdjęć, kilka wykorzystanych na planie filmowym samochodów zostało wykupionych przez Bill & Ed’s Auto Dismantling – zlokalizowaną 50 minut drogi od Los Angeles firmę, która zajmowała się złomowaniem pojazdów. Mniej więcej w tym samym czasie, miejsce to postanowił odwiedzić 15-letni wówczas Aaron Kahlenberg, który razem ze swoim ojcem posiadali Plymoutha Fury z 1957 roku. Zjawili się tam w celu znalezienia odpowiadającego im, a przede wszystkim wolnego od korozji, panelu tylnego do ich auta. Gdy młody chłopak przekroczył tylko próg złomowiska – stanął w miejscu jak wryty.

Widok był jak nie z tej ziemi. Na głównym placu, wśród dziesiątek rozbitych samochodów znajdowało się około dziesięciu oryginalnych egzemplarzy Christine! W większości były to samochody, które odgrywały „najcięższe” role w filmie, przez co każdy z nich posiadał liczne uszkodzenia. Co najmniej trzy samochody były przecięte w pół, na specjalne potrzebny niektórych ze scen. Prawdziwy fan filmowej wersji „Christine” nie miał najmniejszego problemu z rozpoznaniem wozów, które pojawiły się w konkretnych scenach. Szybko wyjął aparat i zaczął robić zdjęcia.

Z racji tego, że w miejscu tym roiło się w ręcz od krwistoczerwonych krążowników szos, poszukiwana przez ojca i syna część bardzo szybko się znalazła. Zachwyceni nietypowym miejscem panowie zaczęli nawet zastanawiać się, czy z kilku wraków nie udałoby zbudować się kompletnej i do tego oryginalnej Christine. Problemu nie było nawet ze strony obsługi złomowiska, która jak najbardziej chciała pozbyć się zalegających na placu wraków. Niestety, praktycznie każdy ze stojących tam Plymouthów był kompletnie zdemolowany. Były to też zupełnie inne czasy…

Stał tam nawet egzemplarz, który pojawił się w pierwszych scenach filmu, kiedy to Arnie (Keith Gordon) wraz z Dennisem (John Stockwell) natrafiają na mocno wyeksploatowany wrak – własność tajemniczego Georga LeBay’a (Roberts Blossom). Egzemplarz ten nadal był w równie fatalnym, co na filmie stanie. Wprawne oko Aarona zauważyło, że na jego tylnych siedzeniach znajdowała się nawet wykorzystana na filmie tabliczka z informacją dotyczącą sprzedaży auta. Stał tam również specjalny Plymouth, którego części były wykonane z tworzywa sztucznego i stanowiły łatwą formę do wykonywania potrzebnych części na wzór oryginału.

Niektóre z samochodów wciąż posiadały świetnie zachowane poszycia tapicerek, nadające się do ponownego montażu panele kokpitów oraz opony z białym paskiem – znak rozpoznawczy „demona na czterech kołach”. Spore wrażenie sprawiał przede wszystkim Plymouth, który został zmiażdżony przez buldożera w jednej z ostatnich scen filmu. Gdy oglądało się go na żywo i każdy jego element był na wyciągnięcie ręki – można było dostać niemalże gęsiej skórki! Ponadto, wokoło leżało też sporo części ze słynnego, całkowicie spalonego egzemplarza, który pomimo swojego stanu – wciąż poruszał się o własnych siłach i gonił swoje ofiary. Krążący przez 3 godziny w nietypowym miejscu Aaron uznał, że był to prawdziwy raj dla fanatyków Christine.

Finalnie, z kilku zdewastowanych sztuk jednego z najsłynniejszych samochodów w historii kina udało uratować się parę części. Pozostałymi rzeczami zainteresowało się też inne grono osób, więc nie można jednoznacznie stwierdzić, że wszystko poszło na zmarnowanie. Do dzisiaj wiadomo tylko o dwóch istniejących egzemplarzach klasycznych Plymouthów z filmu, którym udało się przetrwać w nienagannym stanie.

 

Artykuł powstał za zgodą Aarona Kahlenberga, który jest też autorem zmieszczonym w nim zdjęć.

Dodatkowe źródła: Filmweb.pl, Forwardlook.net