Auto ma klasyczną linię, a nawet można powiedzieć, że wręcz prostą. Pininfarina postawił na elegancką prostotę, i chyba ten jego pomysł oparł się próbie czasu.


Przednia szyba jest w cienkiej ramce. Lusterko zamocowano na dole, tak jakby ramka szyby nie była w stanie unieść jego ciężaru. Górna krawędź szyby jest nisko. Czubek głowy wystaje ponad górną krawędź i to pomimo tego, że siedzi się prawie na podłodze auta.

Na przednim pasie nadwozia jest charakterystyczna tarcza, po której już z daleka można rozpoznać auto z drugiej turyńskiej firmy. Mając za sąsiada Fiata trzeba się czymś od niego odróżnić i to na pierwszy rzut oka. Oczywiście tak wtedy, jak i obecnie nie ma gdzie umieścić pełnowymiarowej tablicy rejestracyjnej. To tylko Włosi mieli przednie tablice mniejsze niż reszta świata.

Na przedniej masce jest przetłoczenie, które imituje wlot powietrza do gaźnika. To jest charakterystyczny element, po którym można rozróżnić Giulię od starszej Giulietty. No i pozwala zmieścić większy silnik. I właśnie silnik jest najważniejszym elementem tego auta.

Czterocylindrowy, rzędowy silnik z dwuwałkową głowicą i blokiem z lekkich stopów. W oryginale był zasilany dwugardzielowym gaźnikiem Solex, który pozwalał na wyciagnięcie 95 koni z pojemności 1570 ccm.
W tym egzemplarzu zrobiono krok dalej i założono dwa dwugardzielowe gaźniki Webera, które dają moc około 112 KM. Przy masie własnej 960 kg to auto w swojej młodości potrafiło przegonić Porsche 356, a i teraz potrafi zostawić w tyle większość współczesnych aut. Tylko zastanawia mnie, dlaczego silnik jest tak „fikuśnie” umieszczony w komorze. Bo nie tylko jest pochylony do tyłu, ale też i na bok. Koszmar dla blacharza przy odbudowie tego auta.

Pięciobiegowa ręczna skrzynia pozwala spokojnie jeździć z prędkościami do 170 km/godz. Oczywiście, aby to sprawdzić trzeba się wybrać na niemieckie autostrady gdzie nie ma limitów szybkości. Co ciekawe przy legalnej jeździe krajowej silnik zadowala się 9 litrami na setkę. Takimi mistrzami to mogli być tylko włoscy konstruktorzy. Tylko benzyna musi mieć swoje oktany bo sprężanie jest wysokie – 9,7:1.

Hamulce hydrauliczne bez wspomagania, tarczowe z przodu i bębnowe z tyłu są na tyle skuteczne, że da się jeździć tak szybko, jak pozwala silnik. Dwa siedzenia z czarnej skóry z czerwoną lamówką wyglądają niezwykle elegancko. Do pełni wrażeń mamy trójramienną kierownicę i nie przeładowaną wskaźnikami tablicę. Na wprost są trzy okrągłe zegary, z których obrotomierz zajmuje centralne miejsce. Poczesne miejsce zajmuje też radio z epoki. A dopełnieniem stylu jest nożny przełącznik świateł głównych.

Składany dach ze stelażem mieści się za oparciami foteli. Na wyposażeniu samochodu jest też stylowy pokrowiec kokpitu, dla którego przewidziano specjalne uchwyty wokół. Pod tylną klapą o kobiecych krągłciach mieści się dość pokaźny bagażnik. Całość uzupełniają chromowane zderzaki i inne błyszczące elementy, których jest dość dużo. Takie były w tamtych latach kanony eleganckiego auta. Wnikliwy obserwator zauważy licznik wyskalowany w milach i czerwone tylne kierunkowskazy.

Ten egzemplarz kiedyś został wyeksportowany za ocean i jeździł po amerykańskich drogach. Na emeryturę wrócił do Europy w takim sobie stanie i po kilkuletniej restauracji może teraz cieszyć właściciela. A i oglądanie takiego auta na drodze to też przyjemność dla innych.

Parametry techniczne:
Długość/szerokość/wysokość = 3,9/1,54/1,31 [m.].
Rozstaw osi: 2,25 m.
Zawieszenie z przodu niezależne na podwójnych wahaczach ze sprężynami śrubowymi, z tyłu tylny sztywny most prowadzony wahaczami podłużnymi i sprężyny śrubowe.

Powstało wtedy 9250 sztuk tego samochodu.