
Nieoczekiwany, trzydniowy pobyt w Stambule (Turcja) nie wpłynął na realizację dalszych planów naszej wycieczki. A co było dalej? Przeczytajcie poniżej.
Bułgaria
Bardzo dobrymi tureckimi drogami skierowaliśmy się ku granicy turecko-bułgarskiej i po 3 godzinach byliśmy na miejscu. Znacząco różniła się ona od tej z Grecją – skromna, podupadła, pogranicznicy znudzeni brali dokumenty i szybko wbijali pieczątki. Na tym przykładzie dało się zauważyć odwieczne animozje pomiędzy państwami – walka o wpływy i zaszłości historyczne, jak np. sprawa Cypru – powoduje wielkomocarstwowe zapędy, choćby objawiające się budową imponujących obiektów granicznych z Grecją, a całkowite „odpuszczenie” sobie stosunków z przyjazną Bułgarią.
Za to Bułgaria ma chyba inne zdanie o swoim południowo-wschodnim sąsiedzie, ponieważ Bułgarzy – po szczegółowej kontroli dokumentów (być może są tak czujni z powodu wstąpienia 1 stycznia br. do strefy Schengen) – wyznaczyli barierkami trasę prowadzącą do budki, w której należało uiścić 4,00 € za… przejazd przez prysznic odkażający auto. Nie było lipy z tą operacją, ponieważ po wyschnięciu płynu auto było białe…
W kolejnej budce trzeba było kupić obowiązkową winietę za 15,95 €/7 dni. Nieco mnie to zirytowało, ponieważ chciałem (podobnie jak w Słowacji) jeździć drogami niepłatnymi, lecz… w Bułgarii takich nie ma! Nawet polne drogi z dwulitrowymi i pięciocyfrowymi oznaczeniami są opatrzone przez nawigację znaczkiem „€” – czyli są płatne! O tym, że drogi są płatne, bardzo sporadycznie informują tabliczki formatu A4 umieszczone pod co poniektórymi znakami, np. typu D-6…
Paręset metrów od granicy był nasz hotel, który nie tylko wyglądał jak render, ale był przy okazji pełnowymiarowym kasynem, pod którym stało sporo supercarsów – wszystkie z Turcji (chyba hazard jest zakazany w kraju Erdogana).
Nasza podróż nie przewidywała zwiedzania popularnych miejsc Bułgarii, ponieważ popularność swą zawdzięczają temu, że są „niezłe”, jak na Bułgarię, ale obiektywnie – są bardzo słabe (będąc już 2x Unem w tym kraju – wiem, o czym piszę!). Naszym celem były brutalistyczne pomniki z lat 70. i 80. XX w. oraz wioski-nieformalne skanseny, czyli takie, w których czas zatrzymał się 100 lat temu!
Drogi w Bułgarii mają standard tych z Serbii, więc nie robiły już na nas żadnego wrażenia.
Rumunia
Z Bułgarii udaliśmy się do Rumunii. Pomimo iż oba państwa są w Unii Europejskiej i w strefie Schengen, najpopularniejsze przejście graniczne w Ruse/Giurgiu nie zmieniło się chyba od 1954 r., kiedy to zbudowano socrealistyczny Most Przyjaźni przez Dunaj, o czym świadczą reliefy. Most ma długość 2223 m i jest bardzo wąski – odpowiadał szerokości mijających się ówczesnych ciężarówek typu Star 20 czy FSC Lublin-51, więc teraz konieczny jest ruch wahadłowy, co znacząco wydłuża przeprawę, w dodatku płatną: 3,00 €.
Podobnie jak w Bułgarii – wszystkie drogi są płatne, więc po przeprawieniu się Mostem Przyjaźni od razu zatrzymaliśmy się w kantorze sprzedającym również winiety. I tu kolejne zaskoczenie – cena 1-dniowej dla samochodu osobowego zaczyna się „od” 5,90 €, a 10-dniowej – „od” 6,90 €. Od czego zależy ostateczna cena – trudno pojąć, więc nie dyskutując – zapłaciliśmy 7,00 € za przyjemność jeżdżenia słabymi rumuńskimi drogami. Winieta w Rumunii była ponad 2x tańsza w stosunku do bułgarskiej, ale za to paliwo było droższe…
W kwestii paliw – na stacjach benzyna w obu krajach, w każdym wariancie, występuje jako E10, co dało się wyczuć w pracy silnika (tak, wiem – temat budzący kontrowersje, ale ja sprawdziłem to „organoleptycznie” – E0 jest zdecydowanie lepsze dla starych silników! [silnik 1.4 Uno to rozwinięcie silnika Aurelio Lamprediego z końca lat 60. XX w.]).
Rumunia jest naprawdę niezwykle piękna i ciekawa, i zdecydowanie bardzo niedoceniana w Polsce pod względem turystycznym. Siedmiogród z kościołami obronnymi, w których bronić się mogli wszyscy mieszkańcy miejscowości; imponujące miasta Niemców osiedlonych tu w XIV w.; region Maramureș z drewnianymi domami, jak w Alpach Szwajcarskich, położonymi w przepięknych górach; malowane na zewnątrz monastyry; wioski i cmentarze unitarian (rzadko spotykany odłam protestantów); wesoły cmentarz itd.; brutalistyczne pomniki itp.
Anomalią drogową niespotykaną poza Rumunią są furmanki z tablicami rejestracyjnymi. Znaki na autostradach zakazujące ruchu niespotykanych u nas pojazdów (wjazdu wózków ręcznych, taczek itp.) są całkowicie uzasadnione, ponieważ spotyka się te pojazdy na pozostałych drogach! 😉 Ale naszym głównym celem w Rumunii była Droga Transfogaraska, o czym będzie odrębny artykuł!
Mołdawia
Będąc w Rumunii, nie mogliśmy odmówić sobie wjazdu do Mołdawii. Ponieważ MSZ odradza – ze względu na wojnę domową, podobnie jak w przypadku Kosowa – wjeżdżania tam bez wyraźnego powodu, pojechaliśmy do trójstyku granic Rumunii, Ukrainy i Mołdawii. Kolejna granica Unii Europejskiej z resztą świata, kolejne żmudne kontrole, sprawdzanie bagaży i dokumentów, zielonej karty i… konieczność wykupienia winiety za 4,00 €/15 dni.
Cóż, kraj jest wyjątkowo biedny i dziwaczny. Trafiliśmy na lokalne święto – wszyscy bardzo się cieszyli, widząc pojazd z Polski (twierdzili, że jesteśmy tu pierwszymi Polakami), częstowali domowym winem i daniami obiadowymi (nie skorzystaliśmy). Święto odbywało się w dość paranoicznym miejscu: centralny punkt miejscowości, w tle cerkiew, a przed nią… 3 pomniki: Jezus w błękitnej sukience na ramiączkach dźwigający krzyż, srebrny bohater Związku Radzieckiego i złota Matka Boska… Wszystko to na powierzchni ~25 m². Jakoś wszystkim miejscowym to „współgrało”! Niemniej – charakterystyczne podcieniowe domy powodowały, że miasteczko było na wskroś ładne!
Przy ~2 km drodze łączącej Rumunię z Ukrainą przez Mołdawię znajdowały się 4 stacje paliw: 2 rosyjskie i 2 rumuńskie (ceny paliw jak w Bułgarii). Tablice rejestracyjne z kodem państwa „MD” są równie rzadko spotykane w Polsce, jak „RKS”! Z Mołdawii, ponownie zwiedzając Rumunię, poprzez Węgry, Słowację i Czechy – wróciliśmy do Polski.
Wycieczka zakończyła się po przejechaniu 8309 km w 19 dni i odwiedzeniu 11 krajów i 2 kontynentów. Fiat Uno ponownie – nie zawiódł w żadnym zakresie, nawet nie jęknął, czy też nie zaskrzypiał!
Największy kalendarz imprez motoryzacyjnych w Polsce
Wszystkie wydarzenia motoryzacyjne: https://klassikauto.pl/kalendarz/ Jest on na bieżąco uzupełniany!
Patronat medialny KlassikAuto.pl
Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe zgłoszenia i zapraszamy Organizatorów do:
- przesyłania na adres naszej redakcji terminów planowanych imprez – wspólnie będziemy tworzyć ofertę spotkań dla miłośników motoryzacji. Wystarczy mail na adres: [email protected]
- współpracy i skorzystania z naszego patronatu medialnego – podstawowe informacje są tutaj: https://klassikauto.pl/zasady-obejmowania-patronatow-przez-klassikauto-pl/