Na przełomie lipca i sierpnia wybraliśmy się na wycieczkę na Nordkapp – najbardziej na północ wysunięty skrawek kontynentu europejskiego. Inspiracja przyszła do mnie w połowie grudnia 2023 roku, czyli na dwa tygodnie przed ujawnieniem celu tegorocznego „Złombolu”. 😉
Planowanie wyprawy nie zajęło dużo czasu, ponieważ w Skandynawii byliśmy już kilka razy moim Fiatem. Tym razem miało to być swoiste résumé naszych dotychczasowych podróży. Trasa liczyła około 9 000 km – podobnie jak w przypadku wyprawy do Maroka, opisanej rok wcześniej. Plan obejmował szybki dojazd do Koła Podbiegunowego, a następnie jak najdokładniejsze zwiedzenie skandynawskiego obszaru podbiegunowego. Timing uwzględniał wyjątkowe, trudno spotykane gdzie indziej „wygibasy” trasy, co widać na załączonych zdjęciach. Pół roku od planowania do realizacji minęło bardzo szybko…
Dzień 1:
Start z Poznania nastąpił – podobnie jak rok wcześniej podczas podróży do Maroka – o godzinie 5:00. Dzięki temu przez całe miasto dotarliśmy na autostradę w niecałe 25 minut (w ciągu dnia zajmuje to ponad godzinę!). Około 13:00 minęliśmy Flensburg na granicy niemiecko-duńskiej. W Danii zaplanowaliśmy trochę zwiedzania, co sprawiło, że do Hirtshals – najbardziej na północ wysuniętego portu Danii – dotarliśmy około 19:20. Prom odpłynął o 21:00, a po niecałych 2,5 godzinach powitała nas Norwegia, konkretnie port w Larvik.
Dzień 2:
Po wczesnym śniadaniu ruszyliśmy w kierunku Trondheim, gdzie nocleg zaplanowaliśmy ponad 100 km za miastem. Następnego dnia rozpoczęła się właściwa część wyprawy – zwiedzanie dziewięciu tras widokowych polecanych przez norweskie Ministerstwo Turystyki. Nazwy tras były intrygujące, na przykład: „Wzdłuż błękitnych gór”, „Od szczytów i wodospadów lodowców po wyspiarskie królestwo i bujne wybrzeże”, „Droga na Ocean Arktyczny”. Napotkana rzeczywistość przerosła nasze oczekiwania! Tajemnicze wyspy, fiordy, tunele, mosty – wszystko zapierało dech w piersiach. Dzięki zjawisku białych nocy i bezchmurnej pogodzie mogliśmy zwiedzać dosłownie całą dobę.
Skandynawia
Za Kołem Podbiegunowym słońce w ogóle nie zachodzi za horyzont! O północy jest tak jasno, jak w Polsce o godzinie 20:00, a o 2:00 w nocy światło przypomina to wczesne popołudnie. Co ciekawe, w południe nie rzucaliśmy cienia – słońce świeciło dokładnie nad głowami! 😊
Jeżdżąc po północnej Skandynawii, częściej można spotkać renifery czy wieczorem łosie niż innych uczestników ruchu drogowego. Zwierzęta są spokojne – nie wbiegają pod koła, ale też nie boją się samochodów. Albo przyglądają się z pobocza, albo biegną obok auta, zachowując bezpieczną odległość.
Nordkapp
Po tygodniu od startu osiągnęliśmy kulminacyjny cel naszej wyprawy – Nordkapp! Po kilku dniach samotnej jazdy po niemal pustych drogach szokiem była nagła zmiana sytuacji. Od około godziny 22:00 jedyną drogą prowadzącą na Przylądek Północny zaczęły podążać wszelkie możliwe pojazdy, by zdążyć na północ o północy i zobaczyć spektakularny widok.
Droga jest dobrej jakości, ale przystosowana do skromnego ruchu – przez większość doby prawie nikt tam nie jeździ. Odległości między miejscowościami wynoszą co najmniej 100 km, więc natężenie ruchu na ogół jest znikome. Wyjątek stanowią noce na przełomie lipca i sierpnia, kiedy wszyscy zmierzają zobaczyć północne słońce.
W drugiej części opowiem o dalszej podróży – przez północno-wschodnią Norwegię, granicę z Rosją, a także o powrocie przez Finlandię, Estonię, Łotwę i Litwę.