Kęty zaczynały sezon, Kęty kończą sezon weteranów szos. 14.października na placu pod Kęckim dworcem, zresztą nieczynnym, stawiło się blisko 80 aut. Głównie krajowe, ale było też kilka z literkami CZ na tablicach rejestracyjnych. Czyli sława imprez organizowanych przez Adama Byrskiego z RetroGrupy wyszła poza granice RP.


Dominowały auta popularne: Fiaty, Syreny, Trabanty, Wartburgi itp. Ale było też kilka rodzynków, np.: RR z kierownicą po niewłaściwej stronie, SAAB 90, Pontiac czy olbrzymi Continental. Publiczności i tak najbardziej spodobał się Moskwicz 407, bo oczywiście był też taki konkurs. Trzeba przyznać, że Moskwicz był pięknie odrestaurowany, bez żadnych modyfikacji, czy udziwnień.

Niewątpliwie na liczebność aut miała wpływ pogoda, bo była łaskawa, ale osoba organizatora była też swoistym magnesem. Sądząc po minie Adama, tak liczne zgromadzenie trochę go przestraszyło, ale szybko dokonał korekty w zadaniach, które uczestnicy mieli spełnić i zrezygnował z jednego etapu jazdy na orientację. Został tylko etap do hotelu Styl 70 w Piasku pod Pszczyną. Oczywiście nie jechaliśmy tam wprost ale raczej drogą krętą, tak jak prowadził itinerer strzałkowy. Zresztą był świetnie przygotowany i każdy, który miał tylko właściwe wskazania drogomierza, czyli mówiąc popularnie licznika, wiedział gdzie należy skręcić w prawo czy w lewo. 

O jakości przygotowania trasy niech świadczy fakt, że imprezę wygrała załoga Forda Capri, której pilot, a właściwie pilotka taki sposób prowadzenia trasy zobaczyła po raz pierwszy w życiu. Chyba, że odkryła w sobie umiejętności o których nie miała zielonego pojęcia. Ukryty talent, tak też bywa.

Sama trasa była bardzo malownicza. Jesienne słońce i żółte liście na drzewach dodawały jej uroku. Na mecie w Piasku czekała nas prezentacja poprowadzona przez zawodowego „gadułę” i jeszcze jedna próba, tzw. próba wody. Nie miała ona nic wspólnego ze znanym z historii badaniem czarownic. Kierowca dostawał kubek z wodą w lewą rękę i miał go i ją przewieźć z jednego miejsca do drugiego, zmieniając drugą ręką biegi i kręcąc kierownicą. Kierowca Rolls Royce`a miał na odwrót, nie było wyjścia. Nie wszystkim udawało się przewieźć całą zawartość kubka. Do tego jeszcze mierzyli czas przejazdu. Czyli trenowanie zimnego łokcia popłacało.

Również informacja o imprezie musiał być dobrze przeprowadzona, bo zarówno pod dworcem, jak i pod hotelem było sporo widzów, którzy jak zwykle zaglądali w różne zakamarki naszych aut i na potęgę fotografowali siebie i swoje pociechy na tle autozabytków. Trzeba dodać, że w jedno i drugie miejsce trzeba było dojechać. Pod dworzec w Kętach to jeszcze można się wybrać na spacer, ale do hotelu można się dostać tylko jakimś środkiem transportu. Oczywiście lokalna telewizja też wysłała swoją ekipę, ale można powiedzieć, że to już tradycja, bo są na każdej imprezie organizowanej przez Retro Grupę.

Mnie najbardziej zaskoczył liczny udział młodzieży. Młode załogi wręcz zdominowały tych bardziej dojrzałych pasjonatów starych samochodów. No i jest jeszcze jeden element godny podziwu. To jest grupa nieformalna, nie mająca żadnego patrona, czyli wszystko jest robione spontanicznie i autentycznie. Wróciłem z tego zakończenia sezonu niezwykle podbudowany.

Więcej zdjęć można zobaczyć tutaj: http://veteran.mojeforum.net/viewtopic.php?t=1642