Myślałem, że sezon 2014 definitywnie zakończyłem, ale jak się okazało, że 15. listopada będzie ciepły wieczór, jak na tę porę roku, i suchy, to nie wytrzymałem, postawiłem czerwonego Fiata X1/9 na kołach, wsadziłem akumulator i pojechałem do Zabrza na plac Warszawski.
Sama formuła spotkania wieczorem, przy świetle lamp ulicznych jest na pewno interesująca dla posiadaczy klasycznych pojazdów z defektami urody. Z kolei ci, co mają pojazdy wypieszczone nie mogą się pochwalić ich pełną krasą. Ale nie te walory decydują o obecności. Liczy się możliwość spotkania się ze znajomymi i poznania nowych tak samo zakręconych na punkcie starych pojazdów. Młodzi zapaleńcy z ZSMM do tego wpadli na kapitalny pomysł. Nie tylko się spotykamy w jednym miejscu, ale potem jedziemy przez miasto w jakieś ciekawe turystycznie miejsce.
W poprzedniej edycji było to osiedle Borsig ze stalowym domem, tym razem celem był szyb Maciej. Sama nocna przejażdżka po dość pustym mieście jest niezwykłym doświadczeniem. Szyb Maciej, z kolei, to bardzo ciekawe miejsce na Szlaku Zabytków Techniki. Dawny szyb wentylacyjny kopalni Concordia, obecnie studnia głębinowa zaopatrująca Zabrze w wodę pitną. Ale też miejsce widokowe, bo została zachowana wieża wyciągowa. Galeria widokowa jest na 29 m ponad poziom, to prawie tak jak dziesięciopiętrowy blok. Tylko nie ma tam windy, trzeba się drapać po schodach. Wieczorem do góry jeszcze szło się jako tako, zwłaszcza, że nocna panorama nagradzała trudy podróży. Ale na dół, oślepieni diodowymi światłami, które podświetlają wieżę, do tego zmieniające kolor, to już była podróż na oślep. Ale warto było, no i nikt nie spadł.
Na dole pokazali jeszcze maszynownię, która jest czynna ze względu na obecność ujęcia wody, tyle, że jest napędzana silnikiem elektrycznym. Spory ten silnik, do tego wiekowy bo z lat dwudziestych. Wtedy to się budowało maszyny na kilka pokoleń, nie to co teraz. Winda, nazywana przez przewodnika szolą jeździ, ale turystów nie wozi, a szkoda. No i jeszcze kilka pomieszczeń w których są zabytkowe urządzenia kopalniane, w większości czynne.
Dużym walorem tego miejsca jest restauracja i bistro, gdzie można się napić herbaty na ich wodzie, faktycznie smacznej, a można też co nieco zjeść. Wracając do klasycznych aut, to dominowały pojazdy rodzimego chowu, głównie ze znaczkiem Fiat. Polonezów i Syren za wiele nie było. Z motoryzacji zagranicznej to oczywiście BMW i Mercedesy, choć było też stado Peugeotów 205. Było sporo młodej włoszczyzny zwłaszcza spod znaku Lancii, chyba formalnie jeszcze nie dwudziestopięcioletniej, ale parafrazując słynne powiedzenie „Nie wiek czyni klasyka, ale dusza jego właściciela”.
Obowiązkowo było parę aut amerykańskich i chyba tylko ich wymiary zadecydowały, że w lokalnych masmediach głównie o nich była mowa. Uczestnikami były nie tylko pojazdy z literą S na tablicy rejestracyjnej, ale było sporo pojazdów z ościennych województw. Takie Porsche 911 Carrera miało tablicę z literami KRA. Jednak ta autostrada A4 do czegoś się przydaje. I tak sobie oglądając zabytki techniki człowiek nawet nie zauważył, że zrobiła się godzina 22.
Jak jest ciekawie to ten czas okropnie przyspiesza i nie ma to nic wspólnego z czasem, którym zajmują się fizycy. W każdym razie wróciłem z Zabrza bardzo zadowolony, że ten listopadowy wieczór był tak obfity w wydarzenia i wrażenia. Na koniec trzeba pochwalić organizatorów, którzy sami się przyznali, że frekwencja przerosła ich wyobrażenia, ale nie załamali rąk tylko skutecznie przeprowadzili imprezę zgodnie z planem. Tak trzymać.